Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Po dwóch latach wrócił do żywych

Norbert Ziętal
Archiwum
Jego matka przez dwa lata opiekowała się grobem syna. Teraz policjanci pokazali jej aktualne zdjęcie mężczyzny. - O Boże, to mój syn, on żyje - nie mogła otrząsnąć się z szoku.

Tożsamość rzekomo zmarłego potwierdzili ojczym i brat. Na komendzie policji w Rzeszowie, przez lustro weneckie pokazano im mężczyznę. Obaj nie mieli wątpliwości. To ich krewny.
Jarosław C. został zatrzymany 18 października br. w mieszkaniu przyjaciółki w Rzeszowie. Prawie po dwóch latach od swojej rzekomej śmierci.

- Będą kłopoty, bo ja nie żyję - miał wtedy powiedzieć do kobiety.

Rodzina zidentyfikowała zwłoki

Pod koniec 2011 r. w lesie w okolicach Lubaczowa znaleziono ciało mężczyzny. Było już w stanie rozkładu, częściowo zdeformowane. Podejrzewano, że może to być 36-letni Jarosław C. O identyfikację poproszono rodzinę.

Wszystko się zgadzało. Postura ta sama. Koszulka z zaciętym zamkiem przy szyi. W protokole z sekcji zaznaczono ślad po operacji prawego kolana. Taki zabieg Jarosław C. faktycznie przeszedł kilka lat temu. Rodzina nie miała wątpliwości.

Mężczyznę pochowano 4 stycznia 2012 r., na cmentarzu w Siedliskach, w gm. Lubycza Królewska, w woj. lubelskim. Zaledwie kilka kilometrów od granicy z Podkarpackiem. Skromna mogiła, usypana z piasku.

- Otrzymaliśmy informację, że w bloku na os. Baranówka mieszka mężczyzna, który jest kimś innym, niż ten za kogo się podaje. Po sprawdzeniu okazało się, że to mężczyzna, który jakiś czas temu został uznany za zmarłego - mówi kom. Paweł Międlar, rzecznik Komendy Wojewódzkiej Policji.

Początkowo C. nie chciał przyznać się, kim jest. Jego tożsamość potwierdziła rodzina.

Urzędowy powrót do żywych i odsiadka

Jarosław C. kilka miesięcy przed swoją "śmiercią" przestał utrzymywać kontakty ze swoją rodziną. Twierdzi, że w tym okresie zgubił dowód osobisty. Również po pogrzebie nie kontaktował się ze swoimi krewnymi.

Był poszukiwany przez sąd w Tomaszowie Lubelskim. Miał wyrok za oszustwo i grzywnę do zapłacenia. Tej nie uregulował, więc została zamieniona na karę więzienia. Nie zgłosił się do odsiadki, wysłano za nim list gończy. Po jego "śmierci" sprawa została umorzona.

Co najmniej przez ostatni rok Jarosław C. wiedział, że oficjalnie nie żyje. Kilkanaście miesięcy temu kobieta, z którą utrzymywał kontakt, złożyła zawiadomienie, że Jarosław nęka ją telefonami. Jednak policja umorzyła postępowanie, bo przecież ten człowiek nie żyje. Kobieta otrzymała postanowienie o umorzeniu i jego powodach. Powiedziała o tym swojemu przyjacielowi, jednak ten nie miał zamiaru niczego prostować.

Na drewnianym krzyżu na mogile w Siedliskach nie ma już tabliczki z danymi zmarłego. Rodzina zdjęła ją, po potwierdzeniu, że Jarosław żyje.

- Będziemy się chcieli dowiedzieć, kto został pochowany na cmentarzu w Siedliskach. Wystąpiliśmy do sanepidu o zgodę na ekshumację ciała - dodaje Maria Potoczna, prokurator rejonowy w Lubaczowie.

Jarosława C. czeka teraz biurokratyczna droga "powrotu do żywych". Musi unieważnić swój akt zgonu, odzyskać numer PESEL itd. Później, najprawdopodobniej zostanie wznowiona sprawa odsiedzenia przez Jarosława C. kary więzienia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24