Po śnieżnej nawałnicy. W Siedliskach w środę nadal nie ma jednej fazy prądu

W Siedliskach gm. Lubenia w środę 25 stycznia nadal nie było jednej fazy prądu. Problem z prądem zaczął się w tej podrzeszowskiej wsi w nocy z piątku na sobotę.

Mieszkaniec Siedlisk, który skontaktował się z nami, mówi, że „o ile jego rodzina radzi sobie korzystając z przedłużaczy (brak jednej fazy -więc część domu ma prąd), to nie jest możliwe uruchomienie maszyn gospodarskich z silnikiem trójfazowym.”
Nasz czytelnik twierdzi, że od 30 lat nie było w Siedliskach tak długiego problemu z brakiem prądu.

Nasz rozmówca zadaje pytania:

- Technologia poszła, powiedzmy w ciągu 20 lat, do przodu tak, że niegdyś wyłączenia na pewnym obszarze pozamiejskim przydarzały się kilka razy do roku, tak teraz statystycznie raz do roku ekipa musi przyjechać do stacji transformatorowej celem naprawy. Czy może współcześnie zakłady energetyczne posiadają zbyt mało ekip lub są źle zarządzane - a wtedy awarie masowe są problemem? Czy może okres weekendu ograniczał prace ekip? Czy nie można lepiej pracownikom zapłacić, by w weekend naprawiali masowe awarie?”

Do Konieczkowej w gm. Niebylec prąd wrócił częściowo w poniedziałek o godz. 17, a do wszystkich domów dopiero we wtorek ok. godz. 10. Prądu nie było cztery dni. Pan Piotr z tej wsi twierdzi, że musiał dopiero interweniować u posła Kazimierza Gołojucha (PiS), by ten pomógł rozwiązać kryzysową sytuację. – Sytuacja była beznadziejna. PGE nie odbierało telefonów. Dopiero, gdy interweniowałem u posła Gołojucha, po godzinie pojawiła się ekipa zakładu energetycznego, naprawiła ona usterkę i puścili prąd – mówi pan Piotr.

We wsi mieszka dużo starszych ludzi. – Gdy prąd wrócił do jednej pani, to ona płakała i śmiała się na przemian. Lodówka jej rozmroziła się, miała zimno w domu, a ona cierpi na reumatyzm. Prawdziwy dramat – opowiada nasz czytelnik. Na koniec zadaje pytanie, czy inne województwa nie powinny były pomóc Podkarpaciu rozwiązać ten kryzys?