Pobieraczek.pl nadal straszy internautów. Ile mogą zapłacić w sądzie?

Przypomnijmy sprawę Pobieraczka:

Serwis reklamował się hasłem: „10 dni ściągania za darmo”, więc wiele osób zarejestrowało się i ściągało różne pliki. Po około 10 dniach otrzymywali e-mail z wezwaniem do zapłaty za korzystanie z serwisu. Była tam informacja, że zawarto z nimi umowę, o czym internauta zazwyczaj nie wiedział. Takich klientów były tysiące. Korzystali z usług serwisu skuszeni hasłami sugerującymi, że usługa nic nie kosztuje: „10 dni pobierania za darmo; Tak, chcę testować przez 10 dni.”

To dlatego Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumenta zainteresował się praktykami spółki Eller Service z Gdańska, która jest właścicielem Pobieraczka. I w kwietniu tego roku nałożył na nią karę w wysokości 239 140 zł. Spółka miała też zmienić zakwestionowany sposób informowania o usługach oraz publikować przez 6 miesięcy na swoim portalu treść decyzji. Spółka miała także zmienić praktykę oraz poinformować o tym konsumentów zaraz po otrzymaniu decyzji.

Są nie wyznaczył jeszcze rozprawy

Właściciel Pobieraczka na razie kary nie zapłacił, bo oczywiście odwołał się od decyzji UOKiK. Sąd do tej pory nie wyznaczył jednak terminu rozprawy. Tymczasem do rzeczników konsumentów wciąż płyną skargi. Klienci nadal twierdzą, że nie wiedzieli, o zawarciu umowy, a wezwano ich do zapłaty.

- Sytuacja jest jednak trochę inna niż przed nałożeniem kary przez UOKiK - zauważa Artur Kondrat, miejski rzecznik praw konsumenta w Rzeszowie. – Pobieraczek zmienił nieco wygląd strony internetowej. Teraz zanim cokolwiek zamówimy, musimy zaakceptować regulamin. W nim jest mowa o umowie i o tym, że w ciągu 10 dni można z niej zrezygnować.

Rzeczywiście hasło na stronie brzmi: „10 dni pobierania bez opłat” i niżej „Tak, chcę bezpłatnie testować”. Akceptacja regulaminu oznacza jednak, że zawarliśmy z Pobieraczkiem umowę, dlatego lepiej go przeczytać.

- Nawet, jeśli sformułowania zachęty do ściągania są mylące, powinniśmy przeczytać regulamin, dlatego dziś nikt nie poradzi już internaucie, który czuje się oszukany, aby nie płacił. Nikt nie wie, jak taką sprawę rozsądziłby sąd. Internauta, który nie zapłaci ponosi więc pewne ryzyko w razie pozwu ze strony Pobieraczka. Z drugiej strony, to ryzyko jest niewielkie. Przed sądem możemy się przecież bronić, a jeśli wyrok będzie dla nas niekorzystny, to i tak nie zapłacimy jakiejś gigantycznej kary.

Ile zapłacisz, przegrywając z Pobieraczkiem w sądzie

- W razie przegranej w sądzie internauta musiałby zapłacić ok. 100 zł za korzystanie ze strony, maksymalnie 49 zł ustawowych odsetek oraz opłaty sądowe w wysokości 107 zł – wylicza A. Kondrat. - Razem daje nam to niecałe 300 zł. Tyle ryzykujemy, nie płacą Pobieraczkowi.

A. Kondrat wszystkich, którzy zwracają się do niego po poradę, a potem oświadczają, że poniosą ryzyko i nie zapłacą Pobieraczkowi, prosi o kontakt w razie oddania sprawy do sądu przez właściciela serwisu. Rzecznik może bowiem dalej takiej osobie pomóc. Do tej pory nikt jednak z taką informacją nie zadzwonił.

***

Jeśli zdecydujesz się nie płacić, zawsze wyślij e-mailem wypowiedzenie umowy.

W sprawie Pobieraczka najlepiej kontaktować się z rzecznikami praw konsumentów. Podpowiedzą, jak wypowiedzieć umowę, ale nie doradzą, czy nie płacić.