Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pocałunek na pierwszej randce, potem ślub. A poznali się dzięki Nowinom

Ewa Gorczyca
Poznali się dzięki Nowinom. Wzięli ślub i mają nadzieję, że będę dla siebie wsparciem.
Poznali się dzięki Nowinom. Wzięli ślub i mają nadzieję, że będę dla siebie wsparciem. Tomasz Jefimow
Celina Tereba i Henryk Jakiel poznali się dzięki nowinowej rubryce "Sekrety serc". - To nie taka prosta sprawa wybrać sobie z ogłoszenia mężczyznę. Ale ja z Henrykiem trafiłam idealnie - mówi ona.

Z rana było mgliście, zanosiło się na deszcz, ale na godzinę przed wyjazdem do kościoła wyszło słońce. Listopadowy dzień w środku tygodnia, wczesne popołudnie.

Celina Tereba i Henryk Jakiel taki nietypowy dla nowożeńców dzień wybrali na swój ślub. On już uszykowany, w szarym garniturze w prążki, ona wybrała skromny komplet: dwubarwna bluzka, czarne spodnie.

Pobierają się bez weselnej pompy. Bez tłumu gości, wystawnego przyjęcia. Spod Tyczyna przyjechała córka pani młodej z rodziną. Wnuczka, Natalia i jej mąż, Łukasz będą świadkami.

- Nie dość, że to moje pierwsze świadkowanie, to jeszcze na ślub babci trafiło - śmieje się Natalia. Dawno nie widziała babci tak promiennej jak dziś. - Każdy wiek jest dobry, żeby przeżywać taką miłość - mówi.

Ona - 65. On - 70. Ona z Zagorzyc k. Sędziszowa. On z Jaćmierza, między Sanokiem a Brzozowem.

- Można powiedzieć: Nowiny nas połączyły - uśmiecha się pan Henryk. - Albo raczej: pozwoliły nam się odnaleźć. Bo on jest ten jedyny, wybrany ze 100 innych.

Człowiek nie jest stworzony do życia w pojedynkę

Oboje z bagażem życiowych doświadczeń. On wdowiec, i ona wdowa. On pochował dwie żony, ona - dwóch mężów.

- Z każdym do śmierci byłam, bo jak już sobie męża wzięłam, to bym go nie opuściła. Ale jak drugi raz sama zostałam, to sobie miejsca znaleźć nie mogłam. Człowiek nie jest stworzony do życia w pojedynkę.

Dorosłe dzieci mieszkają daleko, nie mogły być na każde zawołanie. A ona czasem nie miała do kogo ust otworzyć przez cały dzień. Prenumerowała wtedy Nowiny.

- W piątki jest taka rubryka, "Sekrety Serc", która pomaga kojarzyć ludzi - wspomina. - Pomyślałam: czemu nie spróbować? Może znajdę bratnią duszę na resztę życia? Wysłałam ogłoszenie. Tylko wiek podałam i numer telefonu. Henryk zadzwonił, i umówiliśmy się na spotkanie...

- Zaraz, zaraz, ja to chciałem opowiedzieć - wtrąca się pan Henryk. I prostuje: tak szybko to nie poszło.

On też był wtedy sam. Któregoś dnia natrafił na anons w gazecie. Zatelefonował pod podany numer. Raz, drugi, trzeci - nie odpowiadał.

- Trochę mnie to wkurzyło. Bo jak to, ogłasza się, a potem nie odbiera telefonu. Więc wziąłem gazetę i zadzwoniłem do redakcji. I pytam: co to jest, pani nie odbiera telefonu, nie wiem czy to nie pomyłka. Obiecali, że sprawdzą, skontaktują się z nadawcą ogłoszenia. Potem oddzwonili i podali mi aktualny numer.

- Bo rzeczywiście, ten numer, który Henryk znalazł w gazecie, nie był aktualny. Ale on na szczęście jest uparty... - pani Celina patrzy czule na małżonka.

Kiedy było to ogłoszenie? Pani Celina już nie pamięta. Chyba gdzieś latem...

- Ależ nie - prostuje znowu Henryk. - To był kwiecień. A w czerwcu wziąłem Celinę do auta i przywiozłem tutaj, do Jaćmierza - uśmiecha się.

Trzeba było mi kobiety

Ale najpierw opowiedzą o tej pierwszej rozmowie, telefonicznej. - Po tych anonsach to ze stu panów do mnie dzwoniło. Różni byli.

Niektórzy wprost o mieszkanie pytali i chcieli się do mnie wprowadzać - przyznaje. A z rozmowy w Henrykiem od razu poczuła, że to może być mężczyzna na resztę życia. O pieniądze nie pytał, ani o majątek.

Umówili się, że przyjedzie do niego, żeby mogli się poznać. Ale się rozchorowała i tak się to pierwsze spotkanie odwlekało i odwlekało.

- Wreszcie ja mówię: z Sędziszowa do Jaćmierza jest kawałek drogi, zmęczysz się. Ja mam samochód, wsiądę i przyjadę do ciebie - opowiada pan Henryk.

I dodaje: człowiek sam siedział. Dzieci się porozjeżdżały, wyprowadziły na swoje. Córka w Anglii, jeden syn w Tarnowie, drugi w Ostródzie. - Trzeba było mi kobiety, żeby siedziała razem ze mną, żeby mieć do kogoś słowo powiedzieć - przyznaje.

Pierwsze spotkanie?

- Miła była gadka i wyszło z niej, że to będzie partnerka dla mnie - mówi pan Henryk. Choć luksusów u niej w domu nie było, tak samo jak i u mnie. Ot, jak u samotnej kobiety. Ale głos miała szczery, i przyjęcie było sympatyczne.

Pani Celina: - Spodobał mi się. Był grzeczny, miły. Miałam trochę tremę, bo się nie znaliśmy. Ale nie denerwowałam się. Myślałam sobie: co będzie, to będzie. Po to się daje ogłoszenie, żeby poznać tego czy tamtego. Bo to jest trudny orzech do zgryzienia. To nie taka prosta sprawa: wybrać sobie z ogłoszenia mężczyznę. Nie wiadomo, na kogo się trafi. Ale ja z Henrykiem trafiłam idealnie.

Pierwszy raz, a my się całujemy!

On ma metodę: żeby "kupić" kobietę, to ją trzeba ładnie przytulić, uścisnąć i ucałować. - I ja tak zrobiłem za pierwszym razem - chwali się. - Siedziała u niej sąsiadka. Oczy się jej wielkie zrobiły. Bo pierwszy raz, a my się całujemy!

- Znaczy się, to był pocałunek na powitanie - tłumaczy się skromnie pani Celina. - Na powitanie, ale pocałunek taki, że aż serce ruszyło - śmieje się Henryk. A żona dodaje, już odważniej. - I na pożegnanie też był. Chyba nawet dłuższy. Już my bliżej byli siebie.

Pan Henryk przyznaje: sprytna jest kobieta. Po pierwszej wizycie nie od razu chciała się spotkać ponownie.

Powiedziała: za dwa tygodnie przyjedź, bo ja wcześniej nie mam czasu. Na próbę mnie wystawiła, czy ja będę wytrwały. No to wytrzymałem i po dwóch tygodniach zajechałem znowu.

Ciepło wspominają te pierwsze rozmowy.

- Opowiadaliśmy sobie, jak ja żyję, jak on żyje - mówi pani Celina. - Ciekawy był jeden drugiego, tośmy sobie zdradzali różne tajemnice, żeby nie było niedomówień między nami. Sekretów przed sobą nie mieliśmy i nie mamy.

- Wszystko sobie mówimy - potwierdza pan Henryk. Tylko o pieniądze ani o majątek się nie rozpytywali. - To nie było ważne, żeby to od razu wiedzieć. Bardziej to się liczyło, czy się jedno drugiemu spodobało, czy coś będzie z tego czy nie - mówią.

Miało być na dwa dni, a zostałam na cztery miesiące

Po kilku wizytach pan Henryk oświadczył pani Celinie. Pora, żebyś teraz ty mnie odwiedziła, zobaczyła, jak mieszkam.

- I przyjechałam. Miało być na dwa dni, a zostałam na cztery miesiące, do ślubu - rumieni się pani Celina. - Trzeba było trochę posiedzieć, żeby wiedzieć, co i jak, żeby jedno drugie dobrze poznać - tłumaczy.

Bo mężczyzna z ogłoszenia to jest zawsze ryzyko. Choć byli tacy, co bez ogródek pytali "na wejście": ile masz renty, czy masz swój dom... Henryk taki nie był.

- Po tych czterech miesiącach nabrałam pewności. Wszystko było "na tak" - opowiada, a małżonek wchodzi jej w słowo.

- Bo tu trzeba powiedzieć jasno i nie wstydzę się tego. Starszy człowiek potrzebuje miłości tak samo jak dziecko. Przytulić się jedno do drugiego, pocałować, porozmawiać. I pożartować, i pouskarżać się, bo tu mnie boli, i tamto dokucza. Jak ma kogoś bliskiego, to jest mu lżej. A jak siedzi sam, to tylko duma, kiedy umrze.

Teraz, gdy w domu jest kobieta, to panu Henrykowi chce się żyć.

- Choć nie powiem, ze mną krzywdy to ona nie ma. I porządek trzymam, i wyprać mogę, i upiekę, i ugotuję, i zrobię kanapki, dam jej nawet do łóżka - zapewnia.

Pani Celina potakuje: Henryk jest jak do rany przyłóż. Zawiezie do lekarza, do apteki, żeby nie musiała się autobusem poniewierać. Tak, że wad żadnych świeżo poślubionym małżonku się nie dopatruje. - Oby tylko tak dalej było - mówi.

Pan Henryk uspokaja: na gorsze się nie zmienię. I śmieje się, że dobrze ta jego kobieta trafiła. Palić nie pali, pić nie pije, za innymi dziewczynkami nie patrzy, a jak wyjątkowo gdzieś mu oczko poleci, to jeszcze nie jest grzech.

Śmieje się: - Ja to moje kochanie najbardziej doceniam za to, że pierwsza skłonna do całowania, i żebym ja ją całował.

On wie, że czułych słów nie można kobiecie żałować. - A jak mówi, że kocha, to nie trzeba zaprzeczać, bo to prawda - uśmiecha się pani Celina.

Przytuliła mnie do siebie, a ja ją

Życzą sobie, żeby zdrowie dopisywało im jak najdłużej. Na spory, jak twierdzą, szkoda czasu. Pan Henryk żartuje, że wcześniej, nawet jakby chciała uciekać, to na przystanek sama by nie trafiła. Wkoło domu pola z wysoką kukurydzą, pewnie by po drodze zabłądziła. Ale pani Celina uciekać nie zamierza.

- W małżeństwie najważniejsza jest wyrozumiałość. Po latach człowiek bardziej jest uważny na drugiego. Jak się już dożyło takiego wieku, to trzeba to szanować.

Pan Henryk przyznaje, że różne kobiety miał wcześniej na oku. I daleko, i blisko. Bo nawet u niego, we wsi wdów jest tyle, że, jak to mówią - na wóz drabiniasty by starczyło. Ale żadna do gustu tak mu nie przypadła, jak Celinka.

- Jak ona mówi, że mnie ze stu wybrała, to i ja mogę powiedzieć, że też tak wybrałem. Jedna się trafiła, taka, co dała od serca miłość, przytuliła mnie do siebie, a ja ją - mówi wzruszony. Więc jeśli o coś dziś, w dniu ślubu, proszą Boga, to o to, by między nimi zostało tak, jak jest.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24