Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pocztówka z Kataru #10. Niemcy stali nad przepaścią, a „Neymar” robi furorę na Souq Waqif

Piotr Janas
Piotr Janas
Zabytkowy Souq Waqif
Zabytkowy Souq Waqif Pawel Relikowski / Polska Press
Reprezentacja Niemiec ma furę szczęścia, że wciąż jest w grze o wyjście z grupy E na katarskim mundialu. – To jest niepojęte, że zespół mający tyle talentu i doświadczenia w swoich szeregach gra tak słabo. Nie tego oczekiwaliśmy od Flicka – powiedział mi niemiecki dziennikarz Sport Bild Heiko Niedderer. Większość jego kolegów po fachu ma w Katarze skwaszone miny.

Reprezentacja Flicka nie przypomina Bayernu Flicka

– Wiesz, co jest w tym wszystkim najdziwniejsze? – pyta mnie Niedderer w trakcie podróży na Al Bayt Stadium, w bardzo zatłoczonym autobusie dla dziennikarzy. – Najdziwniejsze jest to, że DFB (niemiecki odpowiednik PZPN-u) zatrudniło Hansiego Flicka, by wykorzystał swoje prywatne relacje z gwiazdami Bayernu Monachium i przekonał je, by jeszcze nie kończyły reprezentacyjnej kariery. Z takim zamiarem nosili się między innymi Thomas Müller i Manuel Neuer. To się udało, ale sama gra naszej drużyny nie przypomina tego, co pamiętamy z Bayernu Flicka. No i jeszcze te kontuzje... – kręci głową z niedowierzaniem mój rozmówca.

– Uważam, że na dziś naszym największym problemem jest uraz Leroy'a Sané. Nawet nie Timo Wernera czy Marco Reusa, którym kontuzje uniemożliwiły wylot do Kataru, a właśnie brak Sané. To jest facet, który w momentach, gdy nie idzie, bierze piłkę, mija dwóch-trzech rywali i jest w stanie zrobić coś z niczego. Bardzo brakuje nam dzisiaj piłkarzy o takim profilu. Ok, jest Kai Havertz czy Serge Gnabry, ale to nie jest to. Jamal Musiala, na którego wszyscy liczą, potrafi zrobić różnicę, ale nie robi liczb. Müller też nie jest sobą na pozycji numer 9, a tam w obliczu wszystkich naszych problemów musi grać. Jeśli jedziemy na mundial, licząc na bramki 29-letniego Niclasa Füllkruga, który jakiś miesiąc temu zadebiutował w kadrze, to nie jest najlepiej – dodał popularny dziennikarz Sport Bilda, wokół którego zebrało się wielu słuchaczy z różnych stron świata.

Widać było, że po porażce 1:2 z Japonią nawet niemieccy eksperci nie do końca wierzyli, że uda im się ograć Hiszpanię, która kilka dni temu zrobiła sobie trening strzelecki w spotkaniu z Kostaryką, wygrywając 7:0. Trochę nadziei w serca niemieckich komentatorów wlał fakt, że niespodziewanie ta sama Kostaryka kilka godzin przed ich starciem z Hiszpanią wygrała z Japonią 1:0.

– Dzięki temu możemy z Hiszpanami nawet zremisować i nie stracimy szans na awans do 1/8 finału. Parszywy piłkarski los spowodował, że dzisiaj musimy dziękować Kostarykanom za tę wygraną, a kilka dni później wygrać z nimi najwyżej jak się da – wtrącił się do rozmowy redakcyjny kolega Niedderera – Henning Feindt.

Narracja niemieckich żurnalistów w dużej mierze się potwierdziła, choć nie do końca. Jeśli mówimy o tym, co najważniejsze, czyli golu na 1:1, dającemu Niemcom bezcenny remis z Hiszpanią, to strzelił go... rezerwowy Niclas Füllkrug, po podaniu Jamala Musiali. Ta historia w pewnym sensie pomaga jeszcze bardziej wierzyć nam, Polakom, że w środę uda się zatrzymać Argentynę, nawet jeśli będzie to polegało na postawieniu trzypiętrowego autobusu w bramce Wojciecha Szczęsnego. Wszak remis daje nam wyjście z grupy bez względu na wyniki w pozostałych spotkaniach.

Neymar? To nawet nie jest on

Nie ma w Dosze bardziej popularnego wśród turystów – także tych piłkarskich – miejsca do zwiedzania niż zabytkowy targ Souq Waqif. Kupić tam można wszystko, przysłowiowe mydło i powidło, ale przede wszystkim to niezwykle klimatyczne miejsce aż kipi od mniejszych i większych knajp z lokalnym i nie tylko jedzeniem. To miejsce, w którym człowiek aż chce się zatrzymać, by choć przez chwilę poczuć niepowtarzalny klimat. Na każdym kroku czuć dym palonej sziszy i rozmowy we wszystkich językach świata.

Nagle w jednym z takich miejsc zebrał się tłum przynajmniej dziwnie zachowujących się ludzi. Rzucili się, jakby ktoś tam rozdawał pieniądze za darmo. Poruszenie wywołał widok Neymara, który jakby nigdy nic popalał sobie sziszę i popijał ją trzymanym w drugiej ręce drinkiem (tak, w Katarze można bez najmniejszych problemów dostać alkohol w restauracjach i nie tylko, ale do tego tematu wrócimy na dniach). Ludzie się na niego rzucili. Każdy chciał zrobić sobie zdjęcie albo przynajmniej dotknąć Brazylijczyka. Ten zdawał się... nie mieć z tym większego problemu.

Nie miał, ponieważ nie był Neymarem, a brazylijskim influencerem Egonem Olivierą, który od kilku lat całą swoją popularność buduje na upodobnieniu się do swojego idola. Dzisiaj śmiało można nazwać go sobowtórem Neymara, który często swoją obecnością w miejscach publicznych wywołuje ogromne poruszenie.

Jak widać na Souq Waqif można znaleźć nie tylko klimatyczne miejsca, bardziej i mniej ekskluzywne stoiska, ale też brazylijską podróbę. Ciekawe tylko, co na to sam Neymar?

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Powrót reprezentacji z Walii. Okęcie i kibice

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24