Unijne rozporządzenie obniżające dopuszczalne poziomy substancji smolistych zmusza ich do zrezygnowania z wytwarzania produktów tradycyjnie wędzonych drewnem Taką metodę stosuje 200 podkarpackich zakładów mięsnych, czyli ok. 90 proc. wszystkich istniejących w regionie. To oznacza, że po wejściu w życie unijnych przepisów zbankrutują, a pracę może stracić nawet kilka tysięcy osób. O sprawie Nowiny jako pierwsze szeroko pisały 3 stycznia.
Łotwa i Francja wywalczyły
Wczoraj producenci spotkali się z posłem do Parlamentu Europejskiego Tomaszem Porębą (PiS). Zapowiedział, że dziś w Strasburgu będzie rozmawiał z Tonio Borgiem, unijnym komisarzem ds. zdrowia i ochrony konsumentów. To on jest odpowiedzialny za szkodzące głównie podkarpackim przedsiębiorcom rozporządzenie.
- Będę prosił, żeby rozporządzenie nie weszło w życie już 19 września. Uświadomię mu szkodliwe konsekwencje tych zmian dla naszego przemysłu wędliniarskiego - mówił Poręba. - Napisałem list do premiera Tuska, bo to bierność rządu, który w 2011 r. nie zgłosił zastrzeżeń do rozporządzenia spowodowała, że dokument nie trafił nawet do Parlamentu Europejskiego. Teraz rząd musi natychmiast zacząć rozmawiać z Komisją Europejską i postawić sprawę na Radzie Europejskiej - tłumaczył.
Europoseł podkreśla, że tylko polski rząd, który dla KE jest stroną w sprawie, może opóźnić wejście w życie nowych przepisów, a także domagać się odstępstw dla produktów tradycyjnych. Tak zrobiła m.in. Łotwa, która potrafiła wynegocjować z Unią dogodne dla siebie przepisy umożliwiające wędzenie tradycyjnymi metodami szprotek, a także Francja, która podobnie może obchodzić się z małżami.
Problem handlowy a nie zdrowotny
Dziś kilkudziesięciu przedstawicieli podkarpackich i małopolskich zakładów mięsnych założy komitet w obronie swoich tradycyjnych wyrobów. W marcu planują wyjazd do Brukseli, żeby przypomnieć unijnym urzędnikom smak polskich wędlin i w ten sposób zaprotestować przeciwko zmianom.
- Nic nie zastąpi tradycyjnego wędzenia drewnem. Można potraktować kiełbasę parą, parzyć w kotłach, ale to nie będzie ten smak i zapach, jaki znamy - mówi Stanisław Jarosz, prezes Zakładu „Taurus" w Pilźnie. - Ogień musi być pod kiełbasą, żeby ta dostała temperatury. Wtedy, jak my to mówimy „szemrze” do masaża - obrazowo opisuje.
Józef Bawół, prezes Zakładu Masarskiego w Markowej podkreślał, że cała sprawa ma wymiar handlowy i zmierza do stopniowego wprowadzania na polski rynek zagranicznych produktów o zdecydowanie niższej jakości. Przypomina, że jeden wypalony papieros ma 1,5 mikrograma substancji smolistych, co odpowiada 2 kg kiełbasy tradycyjnej, jedzonej ze skórką.
Ponieważ Podkarpacie jest liderem pod względem produktów tradycyjnych wpisanych na ministerialną listę, (ma ich aż 150) głos w tej sprawie zabierze sejmik województwa. Temat będzie poruszany również na najbliższym konwencie marszałków.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?