Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Podróż TIR-em, karawanem, bentleyem. Autostopem zwiedzaj świat!

Ewa Kurzyńska
Ponad 50 zespołów wystartowało w majowy weekend z Rzeszowa w rajdzie "Jak to stopem?!” Autostopowicze ścigali się do wyznaczonej miejscowości w Czechach.
Ponad 50 zespołów wystartowało w majowy weekend z Rzeszowa w rajdzie "Jak to stopem?!” Autostopowicze ścigali się do wyznaczonej miejscowości w Czechach. Krzysztof Kapica
Nie ma tańszego sposobu na zwiedzanie świata niż podróż autostopem. No i ta żyłka emocji, która zwykle towarzyszy wyprawie z nieznajomym kierownicą...

Jest tuż po ósmej rano. Na poboczu trasy wylotowej z Rzeszowa, w kierunku na Kraków, stoi para podróżników. Uśmiechnięta dziewczyna unosi w górę kciuk.

Chłopak trzyma tekturową tabliczkę. Mają ze sobą tylko niewielkie plecaki. Takie, których nie trzeba chować do bagażnika. Dlaczego? Bo duży bagaż zniechęca kierowców do zatrzymywania się.

- Podróż za "jeden uśmiech" to doskonały sposób na tanie zwiedzanie świata - przekonuje Piotr Thier, student Uniwersytetu Rzeszowskiego, który w ciągu ostatnich dwóch lat przejechał w ten sposób ponad 60 tys. kilometrów. Tyle samo ma na koncie koleżanka Piotra, Natalia Gomolińska: - Podróżuję od 4 lat. Zaczęło się od wypraw po Polsce. Jednak krótkie wyjazdy szybko przestały mi wystarczać. Polubiłam spontaniczne wyprawy tak bardzo, że czasem wyruszam nawet samotnie - śmieje się studentka.

Kierunek: Europa, Azja, cały świat

Piotr przejechał autostopem 26 krajów. Większość w Europie.

- Teraz planuję wyruszyć do Azji, w pierwszej kolejności do Iranu. Jestem dobrej myśli, bo im dalej na wschód, tym bardziej serdecznych i gościnnych ludzi spotykam. Podróże po Ukrainie i Mongolii zaliczam do najbardziej udanych - mówi rzeszowianin.

Natalia "okazją"' dotarła aż do Afryki. Wzdłuż i wszerz zjeździła Maroko. Wcześniej samotnie zwiedzała Turcję.

- W sprawnym przemieszczaniu się pomogła mi znajomość podstaw języka tureckiego. Zaprocentowały studia, jakie dzięki stypendium, odbyłam w tym kraju - opowiada.

Oboje większość tras przemierzyli w towarzystwie koleżanki lub kolegi. Bo choć najszybciej jeździ się samemu, to podróż w parze jest bezpieczniejsza.

- Dla spokoju lepiej też unikać wyzywających strojów. Ja preferuję długie spodnie i luźne bluzki bez dekoltów. Dotychczas, odpukać, nie przytrafiły mi się żadne nieprzyjemne przygody. Tylko raz otrzymałam dwuznaczną propozycję. Stanowczo, ale grzecznie odmówiłam i wysiadłam - mówi Natalia, która zanim wsiądzie do czyjegoś samochodu, upewnia się, że kierowca jest trzeźwy. Słucha też podszeptów intuicji.

- Poza tym wolę łapać stopa na stacjach benzynowych niż przy drodze. Mam wówczas czas, by dłużej porozmawiać z kierowcami, zobaczyć, jak się zachowują - mówi.

Kolejna zasada, która ma uczynić autostop bezpiecznym: wsiadać tylko do tych aut, które wyglądają na sprawne. Jednak nawet trzymając się tej reguły można przeżyć mrożące krew chwile.

- Pamiętam, jak kiedyś kierowca zaczął nerwowo naciskać na pedał hamowania. Bezskutecznie. Z duszą na ramieniu przejechaliśmy 200 km. Okazało się, że przerwały się przewody i wyciekł cały płyn hamulcowy - opowiada Piotr.

Początki sięgają PRL-u

Tradycja podróży "za jeden uśmiech" sięga w Polsce połowy lat 50. Jeśli jednak ktoś chciał wówczas przemierzać w ten sposób ojczysty kraj, musiał zaopatrzyć się... w książeczkę autostopu!

- Wprowadzono je w 1958 r. Te swoiste "paszporty" zawierały mapę Polski, kupony dla kierowców, które miały zachęcać do zabierania podróżnych. Było też miejsce na potwierdzenia ubezpieczenia w PZU - opowiada Jarosław Herbert, który przewodzi kołu naukowemu podróżników Uniwersytetu Rzeszowskiego.

W pierwszej dekadzie oficjalnego działania autostopu książeczki wykupiło blisko 40 tys. osób - wylicza autor książki "Autostop polski. PRL i współczesność". O nowym trendzie śpiewała wówczas Karin Stanek, która zalety spontanicznej podróży opiewała w słynnej piosence "Jedziemy autostopem". Szlagier ten stacje radiowe, zwłaszcza latem, grają do dziś.

- Pod koniec lat 70. autostop zaczął tracić popularność, jednak dziś przeżywa renesans. Pomagają w tym portale społecznościowe, strony i fora internetowe, skupiające pasjonatów podróży w niezorganizowany sposób. Dzięki takim serwisom można bez trudu znaleźć towarzysza podróży czy umówić się całą paczką na wyprawę w dowolnie wybrane miejsce na świecie - mówi Jarosław Herbert.

Coraz popularniejszy staje się także tzw. carpooling. Cóż to takiego? Nic innego, jak kojarzenie ze sobą kierowcy i pasażera, którzy wybierają się w tę samą stronę. Na tym nie koniec.

Od kilku lat autostopowicze organizują nawet zawody, podczas których solo lub dwójkami ścigają się do wyznaczonego miejsca. W maju taki rajd po raz pierwszy odbył się w Rzeszowie.

- Zgłosiło się ponad 50 zespołów. Celem była miejscowość w Czechach. Wygrał ten team, który najszybciej dotarł na miejsce i z niego wrócił - wyjaśnia Herbert, jeden z organizatorów imprezy pod hasłem "Jak to stopem?!".

Kurs z milionerem

Największą zaletą autostopu jest bez wątpienia fakt, iż to najtańszy z możliwych sposobów przemieszczania się. Jest ogólnie przyjęte, że kierowcy, którzy zabierają kogoś "na pokład", nie pobierają opłaty. A jeśli już, to najwyżej symboliczne sumy.

- Nie można jednak twierdzić, że autostop ma same zalety. Bywa, że czasem trzeba godzinami czekać, nim ktoś się zatrzyma. W Europie dość wolno podróżuje się np. po Hiszpanii i Chorwacji - zauważa Piotr.

Konsekwencją takich sytuacji może być konieczność spania w przypadkowych miejscach.

- Zdarzało mi się rozkładać karimatę i śpiwór w przydrożnym parku, na placu zabaw czy przystanku autobusowym - wspomina Natalia.

Trzeba się też liczyć z kaprysami pogody. No i humorami kierowców. Nigdy też do końca nie wiadomo, jakim pojazdem przemierzymy kolejne kilometry.

- Kiedyś, za granicą, spotkałam kierowcę TIR-a, który tak bardzo lubił autostopowiczów, że zatrzymywał się dla każdej osoby, która stała przy drodze z kciukiem uniesionym do góry. W końcu było nas w kabinie aż 7 osób - śmieje się Natalia.

Piotrowi zdarzało się jechać nawet... karawanem.

- Taki nietypowy transport "złapałem" pod Opatowem - wspomina z uśmiechem. - Niemniej zdziwiony byłem, gdy w Portugalii zatrzymał się przy mnie nowiutki bentley. Okazało się, że za kierownicą siedział milioner, który wracał do domu prosto z salonu. Za nowy wóz zapłacił, bagatela, milion euro.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24