Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pogotowie ratunkowe? Proszę mnie zawieźć do domu

Karolina Jamróg
gokoroko / sxc.hu
Pod numer alarmowy pogotowia, jak się okazuje, pacjenci dzwonią w różnych sprawach. Wzywają karetkę do chorego zwierzęcia, proszą o podwiezienie leków albo o podrzucenie kogoś po imprezie do domu.

Śmiać się, czy płakać

Pomocy rzeszowskiego pogotowia potrzebował m.in. właściciel chorego psa. Mężczyzna poprosił o wysłanie karetki i obiecał za nią zapłacić. Nie wiedział, czy powinien jechać za swoim czworonogiem do weterynarza. Ratownicy mieli pomóc mu w podjęciu decyzji. Na numer alarmowy zadzwonił także właściciel osowiałego ptaka. Zdziwionemu dyspozytorowi przypomniał, że skoro płaci podatki karetka zwyczajnie mu się należy.

Podobnych historii dyspozytorzy znają setki. Im dłużej pracują, tym częściej mówią, że do takich telefonów przywykli.

-Zadzwonił pan. Powiedział, na jakiej jest ulicy i poprosił, żebym wysłała karetkę bo on jest pijany, a nie ma pieniędzy na taksówkę. Powiedziałam mu, że nie wyślę zespołu, bo ma zupełnie inne zadanie. Mój rozmówca się nie poddawał. Dzwonił ze 30 razy -śmieje się pani Agnieszka Trznadel, dyspozytor medyczny z wojewódzkiej stacji pogotowia w Rzeszowie. Po telefon sięgają także dzieci.

-Informują, że ktoś na przykład leży na ulicy, potem się rozłączają -potwierdzają dyspozytorki pogotowia w Krośnie.

Kłamią i oszczędzają

Są także tacy, którzy numer alarmowy traktują jak biuro numerów.

-Ponieważ połączenie jest darmowe chcą, żeby ich połączyć z jakimś oddziałem albo pytają, który lekarz ma dzisiaj dyżur. Proszą, żeby im przedyktować numer na pogotowie gazowe. Nie brakuje telefonów z awantur domowych. "Przyjedźcie i go sobie weźcie" -to zdanie słyszymy bardzo często -przyznaje Andrzej Włodyka, kierownik Oddziału Pomocy Doraźnej w ZOZ w Strzyżowie.

-Kiedyś ludzie mieli więcej pokory. Teraz idą na łatwiznę. Często mamy telefony od ludzi, którzy chcą, żeby przyjechał lekarz i zostawił im tabletki. Zdarzają się i tacy, którym nie spodoba się lekarz i dzwonią jeszcze raz prosząc o takiego, któremu lepiej z oczu patrzy -dodaje Agnieszka Trznadel.

Wcześniej mogli karać

-To dla nas uciążliwe. Chciałbym, żeby dzwoniący po karetkę pogotowia ludzie mówili prawdę -mówi Stanisław Rybak, dyrektor Wojewódzkiej Stacji Pogotowia Ratunkowego w Rzeszowie. Być może fałszywych alarmów byłoby mniej, gdyby dzwoniący musieli zapłacić karę za nieuzasadnione wezwanie karetki. Takie prawo obowiązywało jeszcze w 2002 roku.

-Wątek ekonomiczny nie był najważniejszy. Kara była jednak pewnego rodzaju straszakiem. Teraz ludzie traktują pogotowie jak ambulans na kółkach -stwierdza. Dyspozytorzy mówią jednogłośnie: Pamiętaj, że gdy Ty dzwonisz po nas jak po taksówkę, ktoś może umierać.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24