Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polacy ratowali Żydów. Mówią ocaleni i pomagający

Norbert Ziętal
S. Dawida Ryll i Lucia Retman.
S. Dawida Ryll i Lucia Retman. Norbert Ziętal
Lucię Retman, jej siostrę i szwagra uratowała przed hitlerowcami Polka z Lubaczowa. Rodzina s. Dawidy Ryll pomagała żydowskiej rodzinie. Obie kobiety spotkały się, aby przekazać doświadczenia ratujących i uratowanych.

Lucia Retman dzisiaj mieszka w Hajfie w Izraelu. Wyjechała tam zaraz po wojnie. Przyjeżdża do Polski tylko w jednym celu: uczcić pamięć Zofii Pomorskiej z Lubaczowa, swojej wybawicielki.

Spotykamy się w holu klasztoru jarosławskiego opactwa sióstr benedyktynek. Pani Lucia otoczona studentami Państwowej Wyższej Szkoły Techniczno - Ekonomicznej. Wesoła, często się uśmiecha.

- Lubię jak ktoś robi zdjęcia. Bo to utrwalanie pewnych zdarzeń, często przyjemnych chwil. Potem można sobie popatrzeć i miło powspominać - mówi do studentów. Oglądają wystawę fotografii.

Musieliśmy uciekać przed Niemcami

Lucia Retman podczas spotkania ze studentami Państwowej Wyższej Szkoły Techniczno – Ekonomicznej w Jarosławiu.
Lucia Retman podczas spotkania ze studentami Państwowej Wyższej Szkoły Techniczno – Ekonomicznej w Jarosławiu. Norbert Ziętal

Lucia Retman jest wdzięczna polskiej rodzinie za uratowanie życia podczas II wojny światowej. (fot. Norbert Ziętal)

Obchody w Jarosławiu w ramach Międzynarodowego Dnia Pamięci o Ofiarach Holokaustu zorganizowały jarosławska Państwowa Wyższa Szkoła Techniczno - Ekonomiczna, burmistrz Jarosławia oraz Ośrodek Kultury i Formacji Chrześcijańskiej im. Służebnicy Bożej Anny Jenke.

Rok 1942. Pani Lucia mówi o nim "najokropniejszy". Hitlerowcy przystępują do zdecydowanych działań wobec Żydów. To oznacza totalną zagładę.

- Mieszkaliśmy we Lwowie. Jakoś udało się nam przeżyć pierwsze lata okupacji, nawet, jak już Niemcy rozpoczęli wojnę z Rosjanami. Ale było coraz bardziej niebezpiecznie. Niemcy coraz ostrzej prześladowali Żydów. W każdej chwili mogli nas aresztować, wywieźć do obozu, albo od razu zabić. Musieliśmy uciekać - wspomina.

Trzymała się blisko swojej siostry i jej męża. Tak trafili do Zofii i Mikołaja Pomorskich z Lubaczowa.

- Podziwiam te kobietę. Bez wahania zgodziła się nam wynająć mieszkanie w Lubaczowie. Nam, Żydom. W tamtych okropnych czasach było to coś niesamowitego. Przecież za to groziła kara śmierci jej i całej rodzinie. A państwo Pomorscy mieli własne dzieci. Nikt by do nich nie miał pretensji, gdyby odmówili pomocy, gdyby bali się o własne bezpieczeństwo - wspomina.

W sercu nazistów schroniła się przed Niemcami

Studenci  PWSTE w Jarosławiu oddali hołd pomordowanym Żydom.
Studenci PWSTE w Jarosławiu oddali hołd pomordowanym Żydom. Norbert Ziętal

Lucia Retman podczas spotkania ze studentami Państwowej Wyższej Szkoły Techniczno - Ekonomicznej w Jarosławiu. (fot. Norbert Ziętal)Pracowała w polu, przy burakach cukrowych, tuż przy torach kolejowych.

- Pewnego dnia zauważyłam, że jadą pociągi wyładowane ludźmi. Całymi dniami i nocami jechali. Ale tylko w jedną stronę. W przeciwnym kierunku wagony wracały puste. Jedna pani powiedziała mi, że to Żydów wywożą. Zaczęłam się zastanawiać. Dlaczego ci ludzie nie wracają, co się z nimi dzieje? Szybko skojarzyłam i miałam jedną myśl. Trzeba uciekać - wspomina.

Zdradziła swoje plany Zofii Pomorskiej.

- Ja chcę żyć - oświadczyła jej.

Kobieta kolejny raz pomogła. Od swojej przyjaciółki zdobyła oryginalne dokumenty dziewczynki w wieku Lucii. Córki żołnierza Wojska Polskiego, wywiezionego na Sybir.

- W jednej chwili zmieniłam tożsamość. Od tej pory miałam być zupełnie inną osobą - wspomina.

Ale plan na uratowanie miała jeszcze bardziej chytry. Postanowiła, że przed hitlerowcami schroni się w sercu nazistów. Zgłosiła się na roboty do Niemiec. Trafiła do Berlina, do koncernu AEG. Rok później ściągnęła siostrę. Przeżyły wojnę.

Niewielki otwór w ścianie stajni to okno na świat

[obrazek4] Studenci PWSTE w Jarosławiu oddali hołd pomordowanym Żydom. (fot. Norbert Ziętal)- Moja opowieść nie ma happy endu, szczęśliwego zakończenia - zaczyna s. Dawida Ryll z Miejsca Piastowego.

Urodziła się długo po wojnie. Tragiczną historię swojej rodziny zna z opowieści. W czasie wojny mieszkali w maleńkiej wiosce pod Sandomierzem.

- Zima 1942 na 43. Czas pogromu Żydów. Niektórym udało się uciec i szukali schronienia. W tej sposób trafiła do nas żydowska rodzina. Małżeństwo, siostra któregoś z małżonków oraz dwóch chłopców. Pięcio- i siedmiolatek - opowiada s. Dawida.

Jej rodzina, czyli babcia, jej teściowa i dzieci, mieszkała wtedy w domu pod lasem.
Dla żydowskiej rodziny wygospodarowano pomieszczenie w stajni, tuż za stertą suchych liści.

- Codziennie moja babcia nosiła tam jedzenie. Odbierała rzeczy do prania. Oni mieli tylko niewielki otwór w ścianie, ich jedyne okno na świat - opowiada s. Dawida.

Bandy groźne jak Niemcy

Z rodzinnych opowieści wie, że były to ciężkie czasy. Wbrew pozorom, nie tylko z powodu Niemców. W okolicy grasowały liczne bandy.

- Zabierali dosłownie wszystko. Gdy dowiedzieli się, że gdzieś byli schronieni Żydzi, to sami wymierzali "hitlerowską" sprawiedliwość. Nie czekali na Niemców. Tylko jeden miesiąc, w czasie całej wojny, mieszkańcy wioski spali spokojnie. Wtedy we wiosce stacjonowali partyzanci z Armii Krajowej - wspomina.

Sytuacja stawała się coraz bardziej niebezpieczna. W okolicy rozniosło się, że w ich wiosce są Żydzi. Lada chwila mogli się pojawić Niemcy. Ludzie się bali, bo za pomoc w ukrywaniu Żydów była kara śmierci dla całej rodziny. Represje mogły dotknąć również innych mieszkańców wioski.

- Babcia poradziła tej rodzinie, aby przenieśli się gdzieś indziej, bo w tym domu są coraz mniej bezpieczni. Pewnego dnia przyszła, jak zwykle, z jedzeniem. Nikogo nie zastała. Stała przerażona. Ale na szczęście pojawiła się jedna z kobiet z tej rodziny i oznajmiła, że wyprowadzili się do kryjówki w lesie - opowiada s. Dawida.

Mord w niedzielę

Ktoś szybko ich namierzył. Pastuch zaalarmował Niemców.

- To była niedziela. Babcia z moją mamą akurat szykowały się do kościoła. Niemcy zrobili obławę. Wszyscy wyszli z kryjówki. Został tylko najmłodszy chłopczyk. Może daliby mu spokój, może by go nie znaleźli. Ale przestraszony maluch wybiegł. Zaczął biec w kierunku naszego domu. Wołał, że on biegnie do swojej babci. Niemiec przyłożył karabin i dokładnie wycelował - na wspomnienie tej chwili siostrze łamie się głos.

Nie wiadomo, jak potoczyłaby się ta historia, gdyby chłopczykowi udało się dobiec do domu rodziny s. Ryll. Być może wszyscy zostaliby zabici, w ramach kary.

- Dzisiaj, mając częsty kontakt z kilkulatkami, nie potrafię pojąć, jak ci dwaj żydowscy chłopcy mogli tyle czasu przesiedzieć w zamknięciu. Nie mogli się bawić, być radośni, jak ich rówieśnicy - mówi siostra.

Podkreśla, że jest wdzięczna swojej rodzinie, że w tak trudnych czasach potrafiła pomóc innym.

Sprawiedliwi wśród narodów świata

Wdzięczna jest również pani Lucia. Długo po wojnie zaczęła szukać swoich wybawicieli. Dotarła do ich potomków.

- Pani Zofia już nie żyła. Odnalazłam jednak jej wnuki. Nie wierzyli, gdy im opowiadałam swoją historię. Ale w końcu, jak im szczegółowo opisałam dom ich babci, dali się przekonać - opowiada.

Zgłosiła sprawę do instytutu Yad Vashem w Izraelu. Instytucja przeprowadziła własne postępowanie. Jej eksperci przede wszystkim musieli odpowiedzieć na pytanie, czy Pomorscy nie czerpali korzyści z pomocy Żydom. Nie czerpali.

- Pani Zofia Pomorska i je mąż zostali uhonorowali medalami Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata. Odznaczenie odebrali wnukowie - mówi pani Lucia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24