Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policja w domu publicznym. Koniec seksualnych uciech w Babilonie w Krośnie

Ewa Gorczyca
Nocny nalot CBŚ i Straży Granicznej na Babilon w listopadzie 2008 roku.
Nocny nalot CBŚ i Straży Granicznej na Babilon w listopadzie 2008 roku. Archiuwm policji
Na ławie oskarżonych zasiądzie aż 36 osób. Wszyscy mają zarzut czerpania korzyści z prostytucji. Szefem dobrze prosperującego interesu był 39-letni jaślanin Krzysztof B. Jego prawą ręką - Ewa K. studentka krośnieńskiej uczelni.

Na jednym z portali społecznościowych 25-latka napisała o sobie: "całkiem niepoważna, ale mądra i rozsądna blondynka".

Poznali się w agencji towarzyskiej Flamingo w Jaśle. Ona była tancerką, on - barmanem. Kiedy Krzysztof B. otworzył ze wspólnikiem podobny lokal w Krynicy Zdroju, ściągnął znajomą na bardziej "odpowiedzialne" stanowisko. Powierzył jej nadzór nad prostytutkami.

Wkrótce Krzysztof B. postanowił uniezależnić się od wspólnika i założyć nową agencję. Wybrał Krosno. Wynajął dom w willowej dzielnicy miasta, na uboczu, wyremontował. Zarejestrował pod tym adresem firmę. Oficjalnie: pokoje noclegowe i działalność rozrywkowa. W maju 2007 roku agencja towarzyska "Babilon" otworzyła dla wtajemniczonych swoje podwoje.

Ewa K. została szefową. To ona zajmowała się egzekwowaniem zarządzeń "bossa", wydawała polecenia pracownikom, nadzorowała zatrudnione w agencji dziewczyny, Polki i Ukrainki i pilnowała, by wszystko funkcjonowało jak należy. A w ciągu dnia studiowała.

Nie mów, czym się zajmujesz

Wszyscy wiedzieli, jak mają zachować się na wypadek kontroli - czy to policji, czy to straży granicznej, urzędu pracy, czy też wizyty osób z konkurencyjnych agencji. Na temat tego, czym rzeczywiście się zajmują, musieli milczeć.

Pracownicy - ochroniarze mieli mówić, że kobiety nie są prostytutkami. W klubie pracują legalnie, jako tancerki. A jeśli nawet zdarza się, że chodzą "na pokoje" z klientami, to "jest ich prywatna sprawa i nikt w to nie wnika, ani nikt nie odbiera od nich żadnych pieniędzy".

Dziewczyny rzeczywiście czasem tańczyły "na rurze" na życzenie klienta. Jednak podstawową świadczoną przez nie usługą był seks. Te, które pracowały, polecały swoje koleżanki. Kobiet do agencji szukano też przez ogłoszenia w prasie i internecie.

Ewa K. prowadziła "rozmowy kwalifikacyjne", informując, na czym polega praca. Kilka kobiet trafiło do Krosna z Ukrainy. Krzysztof B. załatwiał im legalny pobyt i zgodę na pracę, Ewa K. przygotowywała niezbędne dokumenty.

Na papierze figurowały jako tancerki, choreografki, instruktorki aerobiku. Umowę podpisywał na 1/4 etatu. Część z nich zwerbował w kijowskich agencjach towarzyskich Wadim I., znajomy Krzysztofa B. z czasów pracy we Flamingo.

Ukrainki mieszkały w pokojach Babilonu. Polki dojeżdżały, zwłaszcza na weekendy, gdy ich usługi cieszyły się wyjątkowym wzięciem.

Ewa K. przekazywała im zasady ustalone przez szefa. Stawki były jasno określone, dziewczyny nie miały też prawa dorabiać "na własną rękę".

- Kobiety nie były zmuszane do prostytucji, godziły się na tego typu pracę. Ale jeśli któraś nie akceptowała warunków, musiała odejść lub była zwalniania - mówi Janusz Ohar, rzecznik Prokuratury Okręgowej w Krośnie, która przez półtora roku prowadziła śledztwo w sprawie "Babilonu".

Jedna godzina - 200 złotych
Klub otwierano od godz. 18. Zamykano nad ranem, gdy przybytek uciech opuszczał ostatni klient. Na wejściu każdy był oceniany przez ochroniarza pod kątem wieku, stanu trzeźwości, higieny i możliwości finansowych.

W salonie klient mógł poznać kobiety, ustalić zakres i czas usługi, a potem z wybranką szedł "na pokoje". Płatność była z góry, niekoniecznie gotówką, można też było zapłacić kartą. W czasie, gdy mężczyzna brał obowiązkowy prysznic, dziewczyna zanosiła pieniądze. "Buchalterię" prowadziła Ewa K. lub drugi z barmanów, Arkadiusz S. Czas, na jaki zapisał się klient, był ściśle przestrzegany. Ochrona dawała znać o tym, że zbliża się do końca dzwonkiem albo pukaniem do drzwi.

Codziennie pracowało tu kilka prostytutek, a w okresie najlepszej prosperity nawet kilkanaście. Klient mógł też zamówić dziewczynę telefonicznie do domu czy hotelowego pokoju. Agencja płaciła 20 zł recepcjonistom, którzy zamówili panienkę dla gościa. Miała też w Krośnie i Sanoku "zaprzyjaźnionych" taryfiarzy. Wśród nich kilku zaufanych, sprawdzonych - taki taksówkarz jednocześnie pełnił rolę ochroniarza.

- Wchodził z kobietą do klienta, sprawdzał, czy może czuć się bezpieczna, potem odwoził ją do agencji i przekazywał odebraną należność.

Koszt taksówki pokrywał klient. Ale taksówkarz dostawał też dodatkowo swoją dolę od agencji - 40 zł za każdą godzinę.
To Krzysztof B. ustalił ekonomiczne zasady funkcjonowania biznesu. On też decydował o podziale pieniędzy i ewentualnie przyznawał rabaty dla stałych klientów.

Każda godzina seksualnej zabawy kosztowała 200 zł - z tego dla prostytutki przypadała połowa. Za pół godziny klient płacił 150 zł (kobieta dostawała 60 zł).

Dziewczyny swoją należność otrzymywały na koniec "dniówki". Niektóre z nich przyjmowały po 6-8 klientów. - Były dni, w których agencję odwiedzało kilku mężczyzn. Ale były też i takie, zwłaszcza w weekendy, w których z usług korzystało kilkudziesięciu klientów - opisuje prokurator Ohar.

Na delegację do... agencji

Przed fiskusem firma wykazywała legalne obroty. Do kasy nabijano usługi typu "pokaz artystyczny" czy "pokaz taneczny" Wystawiano też faktury za rzekome noclegi. Takie otrzymali np. przebywający na delegacji w Krośnie pracownicy jednego z warszawskich banków, którzy skorzystali z usług agencji.

Oczywiście to, co figurowało w dokumentacji podatkowej, nie odpowiadało rzeczywistym zyskom. Śledczy dysponują materiałami operacyjnymi, z których wynika, że np. "Sabina", jedna z prostytutek sprowadzonych z Kijowa, za dwa wakacyjne miesiące w Babilonie przywiozła na Ukrainę 10 tysięcy dolarów. Jeden z ochroniarzy klubu, którego żona świadczyła w nim swoje usługi, powiedział prokuratorowi, iż przyznała się że za noc zarabia 600-800 zł.

Na o wiele mniejsze pieniądze mogli liczyć ochroniarze. "Oficjalnie" zatrudnieni w firmie na część etatu jako pracownicy biurowi i gospodarczy. Faktycznie dostawali po 6-8 zł za godzinę (pracowali ok. 10 godzin). Prawa ręka właściciela - Ewa K. - miała umowę jako "pracownik administracyjny", najpierw na cześć etatu, potem na cały. Miesięcznie na rękę miała tylko ok. 845 zł, do tego napiwki i ewentualna premia.

Śledczy ustalili natomiast, że za jeden tydzień pracy prostytutek Joanna B, żona szefa (on sam był w tym czasie po operacji i leczył się na kuracji w uzdrowisku) odebrała 17 500 zł - i to już po wypłacie wynagrodzeń dla ekipy agencji. Zdaniem prokuratury małżonkowie w ciągu 1,5 roku funkcjonowania agencji w Krośnie zarobili, co najmniej 250 tysięcy złotych.

Biznes zakończył się niespodziewanie w listopadzie 2008 roku, kiedy to CBŚ i Straż Graniczna zrobiły nocny nalot na Babilon. Zatrzymali wtedy Ewę K, ochroniarzy i barmanów. Szefa - Krzysztofa B funkcjonariusze zaskoczyli w jego domu w Jaśle.

Druga akcja - w czerwcu doprowadziła do zatrzymania kolejnych osób współpracujących z agencją. Dwóm ważnym członkom grupy (jeden z nich jest podejrzany o handel kobietami) udało się jednak uciec.

Akt oskarżenia, który sporządziła po półtorarocznym śledztwie Prokuratura Okręgowa w Krośnie, właśnie trafił do krośnieńskiego sądu okręgowego. Krzysztof B. nie przyznaje się do winy. Ewa K. początkowo twierdziła, że jej rola polegała na uczeniu dziewcząt tańca. Dopiero podczas późniejszych przesłuchań wyjaśniła na czym polegała działalność agencji.

36 oskarżonych czeka na rozpoczęcie procesu. Ewa K. na swoim profilu w internecie, pod hasłem "czym się aktualnie zajmuję" napisała: "Daleko od Krosna... nowe miejsce, nowe możliwości".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24