O historii Góry Chełmskiej pisaliśmy już wielokrotnie, ale dziś oddajemy głos osiemnastowiecznemu kronikarzowi Johannowi Wendladowi. Ten w swojej słynnej kronice o koszalińskich dziejach zawarł kilka ciekawych zapisów na temat pierwszej świątyni na Górze Chełmskiej. Jednocześnie mamy nadzieję, że wkrótce zostaną ujęci sprawcy profanacji, którzy na murach współczesnej kaplicy i w kilku innych, pobliskich miejscach namalowali satanistyczne symbole.
Przypomnijmy, że pierwsze pisane wzmianki o istnieniu na Górze Chełmskiej kaplicy pochodzą z roku 1214. Z kolei parafialny kościół i sanktuarium maryjne - najpierw należące do norbertanów, a potem do cysterek - powstało w 1278roku. W ciągu kolejnych dekad sanktuarium bardzo szybko nabierało na znaczeniu oraz popularności i w niedługim czasie stało się ważnym centrum pielgrzymkowym. Efektem tego było przyznanie sanktuarium szerokich przywilejów pątniczych (1398) oraz umieszczenie tego podkoszalińskiego miejsca kultu na prestiżowej mapie z najważniejszymi miejscami pątniczymi w Europie (1500). Upadek sanktuarium rozpoczął się w pierwszej połowie XVI wieku, wraz z podziałem w Kościele katolickim i zwycięstwem na tych ziemiach protestantyzmu. W krótkim czasie kult maryjny zaniknął, a sam kościół został zburzony.
A co na jego temat przekazuje nam Johann Wendland? Swoje zapiski zaczyna tak. - "Na Górze Chełmskiej był dawniej mały kościół, który proboszcz, przeorysza i konwent klasztoru w Koszalinie rzeczywiście na tej Górze zbudować mieli i który to stan posiadania wraz własnościami konfirmował papież Leon X dokumentem wystawionym w Rzymie dnia 1 czerwca 1513 roku". Co ciekawe koszaliński kronikarz wspomina o niezwykłej funkcji jaką przed wiekami pełniła świątynia. - "Na wieży tegoż kościoła rozpalano dla podróżujących po morzu i porą nocną światło latarni. Po tym jednak jak w latach 1526, 1532 święty ogień Ewangelii jaśnieć zaczynał, wkrótce kościół całkowicie zniszczono, tak że dzisiaj żadnych szczegółowych śladów po nim znaleźć nie można, poza leżącymi w ziemi kawałkami murów".
Dalej Wendland pisze o najsłynniejszych elementach wyposażenia świątyni. - "W opisywanym kościele znajdował się ołtarz, na którym stał krucyfiks, który pewien stary sukiennik Simon Bohm dostał, a który zmarł dopiero w 1585 roku. Po nim krucyfiks zatrzymał jego syn Carsten Bohm, który po tym jak przez długi czas przechowywał go w swoim domu, ostatecznie cechowi sukienniczemu przekazał, który to cech ów krucyfiks renowacji poddał i w 1652 roku w kościele parafialnym (czyli dzisiejszej katedrze - patrz ramka) nad stallami zawiesić go kazał, gdzie do chwili obecnej można go oglądać". Kronikarz wspomina też o misie -"Misa, która na szczycie wieży kaplicy zawieszona była i dalekie odbicie światła dawała, skradziona została przez złych ludzi" - oraz o pewnej piramidzie - "Ponadto jeszcze jeden zabytek z tegoż kościoła pochodził, mianowicie artystycznie wykonana piramida, na której krucyfiks się znajdował, u dołu zaś szkatułki do przechowywania monstrancji. Piramida owa dawniej na chórze kościoła parafialnego stała, teraz zaś, z uwagi na jej zły stan zachowania, w miejscu pod dzwonami złożona została".
Tyle nasz nieoceniony kronikarz. Dziś, po kilkusetletniej przerwie, znów do odbudowanego, maryjnego sanktuarium pielgrzymują wierni.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?