Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polityczne łupy. Oto, jak płynie kasa dla swoich w samorządowych spółkach

Andrzej Plęs
Stołki prezesów i członków rad są bardzo atrakcyjne finansowo. Ceną jest lojalność wobec interesów partii.
Stołki prezesów i członków rad są bardzo atrakcyjne finansowo. Ceną jest lojalność wobec interesów partii. rys. Tomasz Wilczkiewicz
Przynależność partyjna i lojalność - to często kryterium, które decyduje o dobrze płatnych stołkach. A co z kompetencjami? Sprawdzamy, jacy fachowcy dostali posady w spółkach samorządowych na Podkarpaciu.

Wynagrodzenie rady nadzorczej WFOŚiGW ustala się według przeciętnego miesięcznego wynagrodzenia w sektorze przedsiębiorstw za IV kwartał roku poprzedniego. W 2014 r. miesięczne wynagrodzenie wynosi (brutto):
- przewodniczący - ok. 3600 zł
- wiceprzewodniczący - ok. 3200 zł
- członek - ok. 2800 zł

Szereg publicznych stanowisk polityka przywykła traktować jako łup po wygranych wyborach. Dziesiątki prezesów, przewodniczących i członków rad nadzorczych w samorządowych spółkach kosztują nas rocznie miliony złotych publicznych pieniędzy. Bo panuje niepisana zasada - partia musi nagradzać swoich najwierniejszych działaczy.

Najbardziej łakomym politycznym kąskiem na mapie województwa jest Rzeszowska Agencja Rozwoju Regionalnego. Nie tylko dlatego, że obraca gigantycznymi pieniędzmi, ale także dlatego, że pozostaje pod absolutną i wyłączną kontrolą samorządowych władz wojewódzkich. Również niemałymi pieniędzmi dysponuje Wojewódzki Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej, ale tu udziały ma także Ministerstwo Środowiska, więc samorząd musi się władzą podzielić.

Że i tu prezesura i członkostwo w radzie nadzorczej jest łupem politycznym najlepszym przykładem jest rok 2007, kiedy województwem rządziła koalicja PiS-Samoobrona-Liga Polskich Rodzin. To wtedy członkiem rady nadzorczej WFOŚiGW został syn Marii Zbyrowskiej, podkarpackiej gwiazdy Samoobrony. Przy wtórze głosów krytycznych, że nie ma kwalifikacji, doświadczenia, ma za to kłopoty z prawem.

A potem kolejny szok, bo syn posłanki został... wiceprezesem WFOŚiGW w Rzeszowie, a kandydaturę zaakceptowała... rada nadzorcza funduszu, której nominowany był członkiem. Przeszło, bo nominację zatwierdził zarząd województwa. Dlaczego? Bo takie były ustalenia koalicyjne - padała odpowiedź. Dodawano czasem, że członkowie rodzin polityków też mają prawo pracować.

W tym samym czasie prezesem funduszu został Józef Frączek, brat pani dyrektor Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, która była członkiem rady nadzorczej funduszu. O kompetencjach prezesowskich Frączka mówiło się niewiele, natomiast podkreślano, iż jest byłym senatorem Akcji Wyborczej Solidarność, byłym wicewojewodą, ale przede wszystkim szefem klubu LPR w sejmiku podkarpackim poprzedniej kadencji.

Od 2007 roku w WFOŚiGW tak jaskrawo polityczno-rodzinne nominacje się nie powtórzyły, co nie znaczy, że fundusz uwolnił się od polityki.

Kto ma władzę, ten ma stołki

Rada nadzorcza - organ nadzoru nad bieżącą działalnością spółki akcyjnej, spółki z o.o., spółdzielni. Rada powołuje i odwołuje zarząd spółki, ocenia jego działalność, zatwierdza plany działalności spółki.

Ubiegłoroczny "przewrót majowy" w samorządowej władzy Podkarpacia zmiótł koalicję PO-PLS-SLD, a władzę przywrócił Prawu i Sprawiedliwości. W konsekwencji zmiótł także zarządy i rady nadzorcze spółek w udziałem samorządu i ustanowił nowe.

Także w WFOŚiGW szybko zmieniły się nazwiska decydentów: znikł dotychczasowy prezes Jan Tomaka, który dla tego stanowiska wcześniej porzucił mandat poselski. Z funkcji odwołani zostali też wiceprezesi: Wiesław Pajda, związany z SLD i Mirosław Pięta, związany z PSL. Odwołała ich nowa rada nadzorcza, która od "starej" różniła się nie tylko składem ,ale i zapatrywaniem politycznym.

Przewodniczącym rady nadzorczej WFOŚiGW w Rzeszowie została Hanna Pawłowicz, ale tę funkcję obsadza - jako udziałowiec funduszu - Ministerstwo Środowiska. Pani przewodniczącej trudno odmówić kompetencji, bo w ministerstwie jest szefową departamentu finansowego. Pozostałe stanowiska w radzie nadzorczej leżą w kompetencjach władzy lokalnej, ale nie zawsze panuje tu absolutna dowolność obsady, bo część miejsc w radzie zastrzeżona jest dla członków merytorycznych.

W tej puli stanowisko członka rady ma Lech Kotkowski, Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska w Rzeszowie. Na tej samej zasadzie członkostwo zyskał Andrzej Kulig, dyrektor Departamentu Ochrony Środowiska urzędu marszałkowskiego. Podobna zasada przyświecała kandydaturze Rafała Kumka, zastępcy przewodniczącego regionalnej komisji do spraw ocen oddziaływania na środowisko, a przede wszystkim dyrektora Wydziału Środowiska i Rolnictwa w Podkarpackim Urzędzie Wojewódzkim. Ostał się w radzie, mimo że związany jest z PSL, ponieważ z racji funkcji w PUW jego członkostwo w radzie nie podlegało decyzji urzędu marszałkowskiego w Rzeszowie.

Trzy pozostałe miejsca w radzie funduszu w pełni zależą od sejmiku wojewódzkiego. Tak więc w radzie znalazł się Stanisław Bajda, przewodniczący Komisji Rolnictwa, Rozwoju Obszarów Wiejskich i Ochrony Środowiska Sejmiku Województwa Podkarpackiego.

Nie zaszkodziło mu, że jest członkiem rządzącego województwem Prawa i Sprawiedliwości. Trudno powiedzieć, jakie ma kompetencje w zakresie ochrony środowiska, ale samorządowe i polityczne - z pewnością, skoro wcześniej był starostą przemyskim II kadencji, radnym gminy Krzywcza, następnie radnym powiatu przemyskiego.

Dwa pozostałe stanowiska leżą wyłącznie w gestii marszałka. Teoretycznie nominują je gremia zewnętrzne. Jednego desygnują środowiska samorządów gospodarczych, drugiego - organizacje proekologiczne. Ale i tak zatwierdzić musi zarząd województwa, czyli w praktyce - marszałek. I marszałek zatwierdził w pierwszym przypadku Mieczysława Miazgę, radnego wojewódzkiego III i IV kadencji, członka Komisji Gospodarki i Infrastruktury oraz Komisji Rolnictwa, Rozwoju Obszarów Wiejskich i Ochrony Środowiska, radnego i członka zarządu Sokołowa Małopolskiego w latach 90., a potem radnego powiatu rzeszowskiego.

Z wykształcenia Mieczysław Miazga jest rolnikiem po studiach w WSIE w Rzeszowie. Że jest też radnym wojewódzkim i członkiem PiS - z pewnością nie przeszkodziło mu to w uzyskaniu akceptacji marszałka. Najbardziej tajemniczą postacią w radzie nadzorczej funduszu jest Ryszard Konarski. Nominowała go wprawdzie organizacja proekologiczna, ale w jego publicznej działalności trudno doszukać się czynów na rzecz ochrony środowiska.

Bardziej dał się poznać jako aktywny w Jarosławiu członek Akcji Katolickiej i Stowarzyszenia Rodzin Katolickich, propagator życia w trzeźwości i współzałożyciel Stowarzyszenia "RODZINA KOLPINGA" w Jarosławiu. A najbardziej - jako kandydat w wyborach 2006 roku do rady powiatu jarosławskiego z listy PiS.

Władza i kasa

Po "przewrocie majowym" 2013 roku stanowisko prezesa WFOŚiGW opuścił Jan Tomaka, choć nikt nie zarzucał mu braku kompetencji, skoro z wykształcenia był inżynierem geologiem. Ale - jako członek Platformy Obywatelskiej - z prezesurą musiał się pożegnać i znalazł (znaleziono mu?) miejsce w radzie nadzorczej Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska, do którego wojewódzka władza PiS już nie sięgała.

Wakaty po prezesie i wiceprezesach zarządu wojewódzkiego funduszu trzeba było obsadzić "swoimi", a za "swojego" uchodził kojarzony z PiS Waldemar Burzyński, były szef sanepidu w Rzeszowie i były wiceprezes Rzeszowskiej Agencji Rozwoju Regionalnego (kierował funduszem niewiele ponad rok, niedawno zrezygnował z funkcji).

O ile dobrze jest, by na odpowiedzialnym stanowisku prezesa zasiadał człowiek z kompetencjami, wiedzą i doświadczeniem, o tyle - według niepisanej partyjnej doktryny - dwa stanowiska wiceprezesów takich rygorów spełniać "nie muszą". Wiceprezes Bogusław Kida dla ochrony środowiska zasłużył się tym, że był wiceburmistrzem Sokołowa, a przede wszystkim - członkiem PiS.

Mariusz Król był już wiceprezesem Wojewódzkiego Funduszu Ochrony Środowiska, właśnie wtedy, kiedy PiS współrządził z Samoobroną i LPR, a wiceprezes Król zarządzał funduszem do spółki z synem posłanki Zbyrowskiej. W karierze ma jeszcze funkcje sekretarza gminy Orły i etatowego członka Zarządu Powiatu Przemyskiego.

Stanowiska wiceprezesów w spółkach z udziałem samorządu często traktowane są jako nagroda za zasługi na rzecz zwycięskiej w wyborach partii. Człowiek doskonale zorientowany w niuansach samorządowej polityki zapewnia, że przy nominacji wiceprezesa Króla upierał się radny wojewódzki i członek rady nadzorczej funduszu - Stanisław Bajda. Mimo protestów kręgów przemyskich PiS, które na stanowisku wiceprezesa funduszu wolałyby widzieć "swojego" człowieka. Też z PiS, ale kręgu przemyskiego.
***
W kolejnych publikacjach napiszemy o radach nadzorczych innych spółek samorządowych. a

Zadzwoń lub napisz! A co Państwo sądzą na ten temat? Zapraszamy do dyskusji. Tel. 17 867 22 30, adres e-mailowy: [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24