Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polowanie na Pokemony trwa na całego. Także na Podkarpaciu

kum
K.Kapica
Pokemony rozpierzchły się po świecie i trafiły do Polski. Można je spotkać dosłownie wszędzie: na ulicach, w parkach, czy kościołach. Na Podkarpaciu polują już na nie tysiące osób z komórkami w rękach.

Tuż przed wejściem do redakcji, na ul. Kraszewskiego, udaje mi się złapać pierwszego Pokemona. Na ekranie komórki widzę siebie, czyli tzw. trenera i mapę okolicznych uliczek. Nagle obok pojawia się żółty stworek, w którego dość nieudolnie staram się trafić Pokeballami (rodzaj pojemnika do przechowywania Pokemonów). Przy trzeciej próbie się udaje i na wirtualnej tablicy pojawia się moje pierwsze trofeum. Zdobyczą chwalę się Jakubowi Nowosadowi, który zaprosił mnie na spotkanie grupy Pokemon Go Rzeszów. Chłopak jednak tylko wzrusza ramionami - tego mają już chyba wszyscy, nawet nie chce nam się już ich łapać - mówi.

W parku przy ul. Cieplińskiego w Rzeszowie we wtorkowe popołudnie pojawia się około 100-120 osób. Wszystkie skupione wokół sceny i dwóch pobliskich rzeźb. Wszystkie z komórkami w dłoniach, wielu ma też przy sobie wałówkę i - obowiązkowo - zapasowe baterie lub powerbanki. Wszystkie też grają w jedną grę: Pokemon Go, czyli absolutny przebój ostatnich dni, który podbił serca graczy na całym świecie. Nie przez przypadek spotkanie odbywa się właśnie tutaj - scena i rzeźby to tzw. Poke Stopy, miejsca w których można „doładować” swój zapas Pokeballi i pozyskać inne przydatne rzeczy. Co więcej, jeśli na Poke Stopa rzuci się tzw. „moduł wabiący”, w okolicy zaczynają pojawiać się kolejne Pokemony. Dzięki temu można je łatwiej łapać. Wabi je też duża grupa, więc zalet wspólnego grania na świeżym powietrzu jest więcej.

- I o to chodzi w tej grze: żeby wyciągnąć ludzi z domu, zmusić do spacerowania i wspólnego spędzania czasu. Bo w Pokemony można grać wspólnie i niektórzy specjalnie zbierają się w grupy, żeby razem atakować stwora o wyjątkowo dużej mocy. Dzięki fenomenowi tej gry udało nam się w Rzeszowie stworzyć fajną i zgraną społeczność, która cały czas się poszerza - opowiada Jakub.

Polowanie czas zacząć

Premiera gry Pokemon Go odbyła się 6 lipca w Australii i Nowej Zelandii, stopniowo aplikacja trafiała do kolejnych krajów, a w Polsce oficjalnie działa od soboty. Zainteresowanie w naszym kraju było tak wielkie, że tuż po uruchomieniu padły serwery. Padają zresztą cały czas, bo w Pokemony gra teraz na świecie więcej osób niż obywateli liczy sobie nasza ojczyzna.

- Najgorzej jest późnym popołudniem, wtedy grają Amerykanie, a ruch na serwerach drastycznie wzrasta. Dlatego najlepiej gra się w ciągu dnia - wyjaśnia rzeszowianin.

Dzięki temu zresztą, że serwery chwilowo nie wytrzymały, udaje nam się namówić uczestników spotkania do szybkiego zdjęcia, choć początkowo nie jest to łatwe.

- A musimy wstawać? - pyta ktoś z tyłu.

- Ludzie, robicie dziennie po naście kilometrów z komórkami, a wstać wam się nie chce? - śmieje się Jakub.

Te kilometry to zresztą wcale nie jest przesada. Spotkany w parku Marcin ma już ich na koncie ponad... 200. Tylko po Rzeszowie i tylko z grą. Ale on w Pokemony zaczął grać przed oficjalna premierą. Z kolei Kuba przyznaje, że on w tydzień dzięki Pokemonom zgubił 3 kilogramy.

- Jak już gdzieś idę, to zwykle wybieram dłuższą trasę, bo przy okazji jest szansa wyłapania jakichś Pokemonów. Każda okazja jest dobra, zwłaszcza jeśli trafi się jakiś rzadki okaz. Zaawansowani gracze polują już teraz wyłącznie na takie - wyjaśnia.

Zachować zdrowy rozsądek

W internecie pojawił się rysunkowy żart, na którym widać świętego Piotra u bram Nieba i człowieczka z komórką. Święty ze zdziwieniem pyta: "Co ty tu robisz? Nie mam cię na liście". Człowieczek odpowiada, że wpadł tylko po Pokemona i za chwilę ucieka. Ten krótki komiks nieźle oddaje realia gry, w której stworki znane z niezwykle popularnej w latach 90-tych gry na konsole, a później kreskówki, mogą pojawić się dosłownie wszędzie i o każdej porze. Kiedy w Central Parku pojawił się wyjątkowo rzadki Pokemon, ta część Nowego Jorku została niemal sparaliżowana z powodu napływu graczy chcących go schwytać.

- W piątek wieczorem jeden pojawił się nad kościelną wieżą w naszej parafii. Znajoma pobiegła, żeby go upolować. Wróciła z niczym, bo znikł, ale szybko pojawił się ponownie - opowiada pani Dorota, mieszkanka Wierzbnej, niewielkiej wsi pod Jarosławiem.

Pytany przez nas proboszcz parafii, o grze nie słyszał, a nietypowego ruchu wokół kościoła nie zauważył. - Ale ja dopiero wróciłem z urlopu - tłumaczy. A sytuacji, w których stworki pojawiają się także w takich miejscach jak kościoły, czy cmentarze jest sporo.

W mediach pojawiły się już doniesienia o tym, że gracze w pogoni za Pokemonami zapędzali się do Muzeum Holokaustu w Waszyngtonie, w sieci można znaleźć też zrzut ekranu, na którym widać Pokemona na tle bramy obozu Auschwitz-Birkenau. Zarządcy obu miejsc złożyli już wnioski o wyłączenie ich z gry, podobnie jak wiele innych lokalizacji na świecie.

- Pokemon Go to następca pierwszej gry opartej o geolokalizację - Ingress. Miejsca, w których dzisiaj pojawiają się Pokemony były wskazywane właśnie przez użytkowników Ingressu. To tam dzisiaj znajdują się też Poke Stopy służące dozbrojeniu się i Poke Gymy, czyli specjalnie ringi do walki z potężniejszymi Pokemonami. W praktyce może to być jakiekolwiek miejsce - ratusz, czyjś ogródek, czy dworzec kolejowy. Dlatego staramy się jak możemy uczulać graczy na to, że wszystko ma swoje granice. Czym innym jest gonienie stworka po alejkach parkowych, a czym innym próba wejścia na cudzą posesję. Znajmy granice! - przestrzega rzeszowianin.

Rozszerzona rzeczywistość

Gra choć sympatyczna, wciągająca i mająca już z pewnością zasługi dla walki z otyłością, ma też jednak swoje ciemne strony. Wymaga pewnego skupienia uwagi na ekranie komórki i przez wielu oskarżana jest o pogłębianie „fali zombie”, czyli ludzi skupionych na jednym punkcie, nie zwracających uwagi na otoczenie. W niektórych krajach takie zapatrzenie w ekran i rozgrywkę kończyło się nawet śmiertelnymi wypadkami.

- Żadna w tym wina gry, że ktoś postanawia przetestować ją na przykład jadąc na rowerze czy samochodem. Jeśli nie podejdziemy do tematu zdroworozsądkowo, to właściwie wszystko może okazać się dla nas niebezpieczne - kwituje Jakub.

Uprzedzając jednak potencjalne pomysły: nie da się grać w Pokemony jeśli poruszamy się ze zbyt dużą prędkością, po prostu aplikacja przestaje nam naliczać dystans. Gra została stworzona do tego, żeby z nią spacerować. Nie trzeba też bardzo zbliżać się do Pokemona, żeby go złapać - wystarczy dystans ok. 10 metrów. Gdzie znajdują się najbliższe stwory pokazuje aplikacja, ona też wskazuje nam czy poruszamy się w prawidłowym kierunku i zlicza pokonane kilometry (jeśli mamy ich odpowiednio dużo, możemy „wykluć” Pokemona i zyskać dodatkowe punkty). Obecnie do zebrania jest ok. 150 stworów, a z czasem mają pojawiać się kolejne (łącznie jest ich ponad 700).

- Niektórzy próbują oszukiwać i tak kombinują, żeby nie ruszając się z domu, zbierać punkty. Tacy gracze szybko są jednak namierzani i eliminowani z rozgrywki. Jeśli chcesz mieć kolejne levele zaawansowania i większą moc, to musisz swoje wychodzić i potropić miejsca, w których pojawiają się najrzadsze okazy. Innej rady nie ma - dodaje Jakub.

Kiedy uczestników spotkania podpytuję o to, czy wróżą grze świetlaną przyszłość, zdania są podzielone. Niektórzy twierdzą, że za miesiąc zacznie się nudzić, a już w ogóle po wakacjach, niewielu będzie w nią grało. Są jednak i tacy, którzy uważają, że to dopiero początek:

- To w co gramy, to wersja beta. Nie jest idealna, zawiesza się, a mimo to zachwyciła świat. Czekamy na kolejne ulepszenia i możliwości, które zapowiada Niantic (producent - dop. KM), na czele z działającą funkcją AR, czyli rozszerzonej rzeczywistości. Dzięki niej, na komórce widać nie zwykła mapkę, ale rzeczywisty obraz ulicy i krążące po niej Pokemony - tłumaczą.

***

Wracam ze spotkania. Na przystanku z nudów włączam aplikację. Mam jednak pecha, w promieniu 300 metrów nie znajduje się żaden stworek. Ale, ale! Fontanna w galerii jest Poke Stopem. Doładowuję Pokeballe i spaceruję dookoła. Szybko okazuje się, że takich poszukiwaczy stoi obok mnie więcej. Ba, właśnie ktoś rzucił na fontannę moduł wabiący, więc trochę żałuję, że autobus przyjeżdża o czasie. Dopiero po chwili uświadamiam sobie, że przecież dotąd takie gry mnie nie bawiły. No cóż...

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24