Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska szkoła pustoszy kieszenie

Alina Bosak Współpraca: Nina Czochara, Justyna Nowosielska
Barbara Stopa, sprzedawczyni w księgarni (z lewej) przyznaje, że rodzice często rezygnują z kupna książek, bo są dla nich za drogie. - A przecież jeszcze są składki na komitety, ubezpieczenia czy dodatkowe zajęcia - dodaje Justyna Lebedyńska, mama 9-latka.
Barbara Stopa, sprzedawczyni w księgarni (z lewej) przyznaje, że rodzice często rezygnują z kupna książek, bo są dla nich za drogie. - A przecież jeszcze są składki na komitety, ubezpieczenia czy dodatkowe zajęcia - dodaje Justyna Lebedyńska, mama 9-latka. Fot. Wojciech Zatwarnicki
Około tysiąc złotych wydała w tym roku pani Marzena, wyprawiając syna do I klasy gimnazjum. Mogło być mniej, ale minister edukacji przez pomyłkę kazał kupić same nowe podręczniki. To skandal!

Posłowie zapewniają, że im z tego powodu smutno.

Same podręczniki i zeszyty dla syna pani Marzeny kosztowały ok. 500 zł. A wciąż jeszcze brakuje mu książek do dwóch przedmiotów (30-40 zł jedna). Do tego plecak - ok. 100 zł (tańszy zaraz się rozleci), buty do szkoły - 70 zł, buty do chodzenia po szkole (dwie pary, bo na salę gimnastyczną nie można wejść w tych samych, w których biega się po korytarzu) - 30 zł. Nowe spodnie, jakaś bluza - 150 zł. No i opłaty w szkole. Ubezpieczenie (50 zł), komitet rodzicielski - pewnie z 30 zł. Jest jeszcze oferta na dodatkowe lekcje angielskiego. Pani Marzena się zastanawia.

Wszystko drożeje

Płatny angielski jest poza zasięgiem rodzin, w których rodzice dostają minimalne płace albo mają do utrzymania więcej niż dwoje dzieci.

- Matki narzekają, że wszystko drożeje - przyznają w Rzeszowskim Towarzystwie Pomocy im. Św. Brata Alberta, które po raz pierwszy zorganizowało w tym roku zbiórkę "Wyprawka dla ucznia 2009". Akcja to skutek pogarszającej się sytuacji biednych rodzin.

- To ludzie, którzy często nie korzystają z naszej kuchni, ale wiemy, że ich sytuacja jest trudna - mówią u Brata Alberta. - W tym roku znów ceny poszły w górę. Zwłaszcza podręczników i zeszytów. Niewielkie zasiłki państwa na zakupy szkolne nie są w stanie pokryć tych wydatków.

Rząd lekceważy rodziców

Rząd się chwali, że wsparł w tym roku uczniów, dając najbiedniejszym pieniądze na zakup podręczników do klas I-III szkoły podstawowej i I klasy gimnazjum. Ale zapomogi pozwolą rodzinom zakupić co najwyżej połowę książek.

Z ponad 100 mln zł, które z budżetu państwa przeznaczono na ten cel, najbardziej cieszą się wydawcy. Według szacunków gazety giełdowej "Parkiet", wartość rynku nowych książek do szkoły może wzrosnąć w tym roku o około 10 proc., czyli do 670 mln zł.

To zasługa Ministerstwa Edukacji Narodowej. Od września wprowadzono bowiem nową podstawę programową i nowe podręczniki dla klas pierwszych szkoły podstawowej i gimnazjum. I chociaż niektórym książkom wydawcy zmienili jedynie okładki, numerację stron lub inne drobiazgi, ministerstwo przykazało, by rodzice kupowali wyłącznie nowe. Komunikat takiej treści znikł ze strony MEN dopiero tydzień temu, kiedy o skandalu stało się głośno. Tyle że większość rodziców kupiła już nowe podręczniki.

300 zł wyrzucone w błoto

Średnie wydatki rodziców związane z rozpoczęciem roku szkolnego w przeliczeniu na jedno dziecko

Rok (w zł)
1997 - 270
1998 - 322
1999 - 392
2000 - 465
2001 - 435
2002 - 475
2003 - 452
2004 - 468
2005 - 483
2006 - 513
2007 - 558
2008 - 619

Źródło: CBOS, opinie z lat 1997-2008

Pani Marzena ma powody do zdenerwowania. Wszystkie książki po rok starszej córce oddała na makulaturę. Synowi - gimnazjaliście kupiła nowe.

- Przecież nie będę przeglądać tych książek i porównywać - mówi. - W szkole kazano kupić nowe, to tak zrobiłam. Gdyby Tomek mógł skorzystać z książek po siostrze, zaoszczędziłabym ze trzysta złotych. Dla córki zwykle wszystkie podręczniki, oprócz zeszytów ćwiczeń, kupuję w antykwariacie.

Szkoły niewinne, posłom smutno

- Ja i moi koledzy jesteśmy głęboko zasmuceni zaistniałą sytuacją - twierdzi Renata Butryn, poseł PO z Podkarpacia, która na ostatnim posiedzeniu sejmowej podkomisji ds. jakości kształcenia i wychowania usłyszała od rzeczoznawców, że niektóre podręczniki dla gimnazjalistów niewiele różnią się od starych i spokojnie mogły być wykorzystywane w tym roku szkolnym.

Jednocześnie pani poseł stwierdza, że tak naprawdę winne jest nie ministerstwo, ale nauczyciele, którzy dobierali podręczniki.

- Skoro podstawa nauczania języka angielskiego, niemieckiego czy chemii niewiele się różni, podręczników nie trzeba było zmieniać - zauważa i dodaje. - Może komunikat ministerstwa nie był zbyt jasny, ale to chyba oczywiste, że sformułowanie "wyłącznie nowe książki" odnosiło się do sytuacji, kiedy te stare mocno się różnią od podstawy programowej. Ministerstwo generalnie nie popełniło błędu, nie przewidziało tylko, że w niektórych przypadkach wydawnictwa zmienią jedynie okładki. Żaden minister nie pozwoli sobie na świadome wprowadzanie ludzi w błąd.

Maria Snakowska, dyrektor Gimnazjum nr 2 w Rzeszowie nie kryje oburzenia:
- Wini się nauczycieli za to, że dzieci są niedouczone, niedożywione i niewychowane. A teraz jeszcze za to, że kazali kupować nowe podręczniki. Owszem, zauważyliśmy w szkole, że pewne treści w nowych podręcznikach są jedynie poprzesuwane. Ale wytyczne ministerstwa były jasne. Poza tym to ogromnie utrudnia pracę, kiedy część klasy ma nieco inne książki.

Podobnie jak w Gimnazjum nr 2 postąpiono w rzeszowskim Gimnazjum nr 8 i innych podkarpackich szkołach, do których udało nam się dotrzeć. W niektórych, zastrzegając, by nie podawano ich nazwisk, dyrektorzy dodawali, że lobby księgarskie w Warszawie zrobiło swoje.

Szkoła kosztuje nas coraz więcej

Co roku na wrześniowe, szkolne zakupy rodzice przeznaczają coraz więcej pieniędzy. Jak podało w swoim raporcie Centrum Badania Opinii Społecznej, w ciągu ostatnich 10 lat wydatki na jedno dziecko wzrosły dwukrotnie. W ubiegłym roku wyniosły 619 zł i to nie wliczając opłat za ubezpieczenie, komitet rodzicielski itp. Dane za ten rok będą dopiero w październiku, ale z powodu "podręcznikowej awantury" należy się spodziewać znacznego wzrostu wydatków na szkołę.

Dobrze by było, gdyby równie szybko rosły pensje Polaków. I owszem, średnie zarobki są coraz wyższe. Ostatnie dane mówią, że na Podkarpaciu wynoszą ok. 2 tys. zł na rękę. Ale wiele osób o takich kwotach może tylko pomarzyć. I oni boleśnie odczuwają kolejne podwyżki cen i opłat. Dla wielu rodzin nie jest bez znaczenia, czy ubezpieczenia dziecka w szkole kosztuje 37 zł, czy 58 zł. A szkoły często wybierają ten droższy wariant, bo za 30 proc. prowizji od zebranej sumy mogą co nieco kupić czy wyremontować.

- Polska szkoła jest droga - przyznaje poseł Butryn. - Zwłaszcza, jeśli ktoś ma troje dzieci, które musi jednocześnie do niej wysłać. Tak było zawsze.

Skutek? Nie wszyscy uczniowie w polskich szkołach mają podręczniki.

- Rodzice często rezygnują z kupna książek, bo są dla nich za drogie - przyznaje Barbara Stopa, sprzedawczyni z rzeszowskiej księgarni NOVA. - Ci, którzy nie mają dzieci w pierwszych klasach, szukają ratunku w antykwariatach, ale i stamtąd wychodzą zawiedzeni, bo używanych podręczników brakuje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24