Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polska w czasie wojny? Byłaby kompletnie bezradna

gen. Waldemar Skrzypczak, Edyta Żemła „Jesteśmy na progu wojny”
Bartek Syta/polska press
Może wszyscy żyją w przekonaniu, że wojna nie nadejdzie? - To niech tkwią w tym przekonaniu. Obudzą się, gdy wojna przyjdzie, ale będzie już za późno - mówi gen. Waldemar Skrzypczak w rozmowie z Edytą Żemłą.

Jeśli doszłoby do wybuchu jądrowego, jak ma się zachować zwykły cywil? Jeden z wojskowych, którego o to zapytałam, skrzywił się i odparł: „Cywil może tylko nakryć się prześcieradłem i czołgać na cmentarz”.
Pyta pani o Polaków?

Zacznijmy od Polaków.
Polskie państwo nie jest przygotowane na takie zagrożenia, choć propagandowo jest gotowe na wszystko. Ale to jest lipa, oszukiwanie ludzi.

A kiedykolwiek było przygotowane?
Tak. Jeszcze trzydzieści lat temu nasze państwo było całkiem nieźle przygotowane do działań na wypadek wojny, także wojny z użyciem środków masowego rażenia. Miało przeszkolonych ludzi, którzy wiedzieli, jak się zachować w przypadku użycia tego typu broni. Były systemy szkoleń, instrumenty, infrastruktura - to wszystko pozwoliłoby ludziom przetrwać. Teraz wszystko zostało zaniedbane.

Również jeśli chodzi o wojnę konwencjonalną?
Mówiliśmy o tym, że broń przyszłości będzie coraz bardziej precyzyjna, będzie uderzała w wybrane obiekty, ale to nie oznacza, że ludność cywilna w ogóle nie ucierpi. Przecież użycie każdej broni ma na celu między innymi sterroryzowanie społeczeństwa, bo jeśli nieprzyjaciel tego nie zrobi, to wojny nie wygra, nie zacznie okupacji. Dopiero gdy ujarzmi ludność cywilną, będzie mógł powiedzieć: „Zdobyłem to państwo”. Armię można pobić, bitwę wygrać, ale ludzi na zdobytym terytorium trzeba sterroryzować. W naszym przypadku będzie to proste. Polskie społeczeństwo jest nieprzygotowane do tego, by przeżyć w warunkach wojennych, nawet w przypadku użycia broni konwencjonalnej. Coraz bardziej nowoczesna, precyzyjna, o wielkiej sile rażenia broń będzie niszczyła wszystko - infrastrukturę drogową, elektrownie, fabryki itp. Ludzie nie wytrzymają długo bez prądu, wody, jedzenia. Wyobraźmy sobie sytuację, że zniszczone zostały wodociągi. Skąd czerpać wodę? Przecież już nie ma studni na podwórkach. Rzeki są zanieczyszczone. Wojna to jeszcze spotęguje, a użycie broni masowego rażenia doprowadzi do ich całkowitego skażenia. Państwo powinno przede wszystkim przygotować system przetrwania narodu. Zapewnić ludziom elementarne bezpieczeństwo. A tego nie robi. Najprostsza rzecz - ludzie muszą wiedzieć, jak należy się zachować w przypadku nalotu bombowego, ostrzału artyleryjskiego, użycia przez nieprzyjaciela broni masowego rażenia. Co mają robić, gdy usłyszą sygnał alarmu?

Sama nie wiedziałabym, co zrobić, gdy zawyją syreny.
Nikt tego nie wie. Albo inaczej: gdy wyją syreny, ludzie stają na baczność, bo myślą, że jest rocznica Smoleńska czy powstania warszawskiego. A jeśli to nie będzie kolejna rocznica, tylko alarm lotniczy? Obawiam się, że ludzie najpierw staną, zatrzymają samochody, a gdy wybuchną pierwsze bomby, zacznie się niewyobrażalna wręcz panika.

Nie ma systemu ostrzegania przed niebezpieczeństwem?
System może i jest, ale zupełnie archaiczny. Dodatkowo ludzie go nie znają, nie wiedzą, jak reagować, bo nikt ich tego nie uczy. Nie wiedzą, gdzie się udać, gdzie znajdą pomoc, gdzie są schrony. Kiedyś zostałem zaproszony do „Kropki nad i”. Z gospodynią programu Moniką Olejnik również rozmawialiśmy o ewentualnej wojnie z Rosją, jej przyczynach i skutkach. W pewnym momencie zapytałem: „A pani redaktor wie, gdzie znajduje się najbliższy schron, gdyby rosyjskie samoloty pojawiły się na polskim niebie?”. „Jaki schron?” - zapytała zdziwiona redaktor Olejnik. „To gdzie się pani schowa? Pod kołdrę? Do szafy?” - dopytywałem. „Wie pan, naprawdę nie wiem” - odparła. Chyba nigdy wcześniej o tym nie myślała, jak zresztą większość z nas.

Ja również nie wiem, gdzie powinnam się schować w razie ataku bombowego.
No właśnie. To jest sedno problemu.

To co powinnam zrobić jako cywil?
Poszukać najbliższej piwnicy, a po ataku natychmiast przystąpić do ewakuacji siebie i rodziny jak najdalej od strefy działań wojennych.

(...) W Stanach Zjednoczonych narodził się ruch preppersów, czyli osób przygotowujących się na nadejście końca świata, wojny czy kataklizmów. Ludzie ci sami budują schrony, gromadzą zapasy jedzenia i wody itd. To ma sens?
Jeśli ktoś robi z tego cel życia, to jest to oczywiście nieporozumienie. Jednak nie ma co się śmiać z tego typu działań. Ludzie, którzy funkcjonują normalnie, ale myślą o tym, że może dojść do konfliktu, i próbują się do tego przygotować, są rozsądni. Zbudowanie na działce schronu, który pozwoli im przetrwać okres pierwszych 7-10 dni po użyciu broni masowego rażenia, może im kiedyś uratować życie.

Co z tymi, którzy takich schronów sobie nie wybudują? Wojsko ma takie pomieszczenia?
Choć po II wojnie światowej schrony były budowane, w tej chwili, z tego co mi wiadomo, są już w większości w ruinie. Były pod wojskową jurysdykcją, ale w latach dziewięćdziesiątych wojsko przestało o nie dbać. Pojawiły się jakieś animozje z samorządami o to, kto ma łożyć na ich utrzymanie. W końcu zaczęły niszczeć. Te obiekty były świetnie wyposażone. Oglądałem jeden z nich. Tam było wszystko, łącznie z łóżkami, kocami, apteczkami, zapasami jedzenia i wody. Były tam też zgromadzone zapasy masek i odzieży ochronnej, środki do odkażania. Dawałyby ludziom ochronę na wypadek wojny.

Utrzymanie tych schronów nie jest chyba aż tak drogie, by polskie państwo nie mogło tych kosztów udźwignąć.
To jest poważniejszy problem niż finanse. U nas nie mówi się o zwycięstwie, mówi się o porażce. Mamy syndrom klęski, wciąż czcimy pamięć poległych bohaterów, upajamy się przeszłością, nie myśląc o przyszłości. Dlatego nie inwestujemy w obronę cywilną, w infrastrukturę taką jak schrony służące przetrwaniu narodu w razie wojny, w system wczesnego powiadamiania o kryzysach i system ewakuacji ludności, a w końcu w edukację społeczeństwa. Nie uczymy tego, jak ludzie mają się zachować na wypadek wybuchu wojny, jak mają chronić swoje dzieci. Ale skoro Polska nawet ze smogiem sobie nie może poradzić, to jak my mamy się przygotować do wojny?

Czy są na świecie państwa, które sobie z tym lepiej radzą niż Polska?
Na pewno. Na przykład Wielka Brytania. Brytyjczycy mają doskonałe systemy wczesnego powiadamiania, ewakuacji i ratownictwa. Pokazały to w praktyce akcje udzielania pomocy rannym po zamachach terrorystycznych w londyńskim metrze.Imponującą obronę cywilną ma Belgia. Składa się z profesjonalnie przygotowanych kolumn ratowniczych, wyposażonych w samochody, dźwigi i setki różnego rodzaju sprzętów do niesienia szybkiej pomocy ludności dużych miast. Wrażenie robi też infrastruktura tego typu w Szwecji. W większości miejscowości są schrony, w których może ukryć się nawet 80 procent ludności kraju. Nieźle zorganizowaną obronę cywilną mają też nasi sąsiedzi Czesi. Ich pułki obrony cywilnej są gotowe do akcji w ciągu trzech godzin od ogłoszenia alarmu. W Niemczech władze obligują samorządy do dbania o infrastrukturę krytyczną i zapasy na wypadek wojny. A niemieccy urzędnicy samorządowi muszą przechodzić obowiązkowe szkolenia w Akademii Obrony Cywilnej. Tak przynajmniej było kilkanaście lat temu, gdy jako gość zostałem zaproszony, by obejrzeć, jak działają te niemieckie systemy.

Jakiś czas temu Najwyższa Izba Kontroli stwierdziła, że u nas obrona cywilna działa tylko teoretycznie.
Niestety, tak to wygląda. Kieruje nią komendant główny straży pożarnej. Obrona cywilna opiera się głównie na tej formacji, ale nie ma systemowych rozwiązań. Należałoby zacząć od rozwiązań prawnych, które zobligują wszystkie szczeble administracji państwa do troski o te kwestie. Następnie trzeba stworzyć strukturę, która zbuduje system i go wdroży, a potem zadba o to, by każdy człowiek był przygotowany do tego, jak należy zachować się w przypadku nalotu czy ostrzału. Obowiązkowe szkolenia w tym zakresie powinny być nakładane przez państwo na dyrektorów szkół, przedszkoli, dyrektorów przedsiębiorstw, na samorządy. Słowem na wszystkich, którzy odpowiadają za społeczność lokalną.

Gen. Skrzypczak: Mam wrażenie, że powoli stajemy się armią-muzeum

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wideo

Materiał oryginalny: Polska w czasie wojny? Byłaby kompletnie bezradna - Portal i.pl

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24