Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Polskie Mundiale (2002): Mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor. Wygrali tylko "rezerwejros"

Tomasz Ryzner
Tomasz Ryzner
Emanuel Olisadebe zdobył dla Polski w eliminacjach do mistrzostw osiem bramek
Emanuel Olisadebe zdobył dla Polski w eliminacjach do mistrzostw osiem bramek laczynaspilka.pl
Piechniczek i Boniek wykrakali w Meksyku – po 1986 roku dla reprezentacji nadszedł okres wielkiej smuty. Srebro olimpijskie z Barcelony rozbudziło nadzieje na lepsze czasy, kluby potrafiły awansować do Ligi Mistrzów (Legia, Widzew), ale Euro i Mundiale były nie dla nas. Nie pomagał los, który kojarzył Polskę w eliminacjach z takimi ekipami jak Anglia, Holandia czy Francja.

Nadszedł jednak nowy wiek i do przełamania złej passy zabrał się Jerzy Engel. 20 lat wcześniej pomagał w przygotowaniach do Espana 82, ale Piechniczek nie zabrał go do Hiszpanii.

Pan Jerzy postanowił iść z duchem czasu, szczerze porozmawiał z prezydentem Aleksandrem Kwaśniewskim i polskie obywatelstwo przed eliminacjami otrzymał Emanuel Olisadebe. Ten ruch miał się okazać strzałem w dziesiątkę.

Polacy przeszli przez eliminacje jak burza. Imponowali na wyjazdach, gdzie ogrywali Ukrainę (3:1), Norwegię (3:2) i Walię (2:1). „Oli” trafiał jak na zwołanie i po 3:0 z Norwegią w Chorzowie nasz zespół awansował na mistrzostwa jako pierwszy zespół z Europy.
Nasi wrzucili na luz i w ostatnim meczu eliminacji, o nic, padli 1:4 z Białorusią. Nikogo to zasmuciło. Engel ogłosił koniec selekcji i tylko odstrzelenie z drużyny Tomasza Iwana, zmąciło na chwilę (a może na dłużej) chemię na linii trener – drużyna.

Tak czy owak rozpoczęło się dyskontowanie sukcesu. Wokół kadry pojawili się sponsorzy, piłkarze pojawili się reklamach, a trener biało-czerwonych znalazł czas na napisanie książki pod optymistycznym tytułem „Futbol na tak”.

Mundial po raz pierwszy miał się odbyć w Azji, konkretnie w Korei Południowej i Japonii. Polsce w grupie trafiła się Korea, Portugalia i USA. Losowanie oceniono pozytywnie. „To kajtki” – komentował Marek Koźmiński, odnosząc się do wzrostu gospodarzy, z którymi mieliśmy zagrać na początek.

Przed meczem hymn Polski z naszymi piłkarzami odśpiewała Edyta Górniak. Gospodarze zapewnili jej akompaniament... fabrycznej orkiestry, której rzępolenie było kompletnie niekompatybilne z tym, co zaprezentowała polska gwiazda. Pani Edycie i tak się jednak dostało od mediów. Jeden z dziennikarzy jej interpretację nazwał usypiającą kołysanką, inny kolendą w stylu „Lulajże Jezuniu”.

Gdy sędzia dał sygnał do gry, okazało się, że wspomniane Kajtki są piekielnie zadziorne, wybiegane i, o ironio, wygrywają prawie wszystkie powietrzne starcia. Sędzia dyskretnie trzymał rękę na pulsie, sporne sytuacje rozstrzygał na wiadomą stronę, ale nie był to jeszcze poziom stronniczości, która wsparła Koreańczyków w starciach z Włochami i Hiszpanią. Nasi przegrali 0:2. Zasłużenie.

Jako jedną z przyczyn porażki wskazywano, a jakże, źle dobraną bazę Polaków. Polacy stacjonowali w ośrodku w Dedzon, a z Koreą grali w Pusan, gdzie panował zupełnie inny klimat, o 15 stopni cieplej, o wiele wilgotniej. Działacze nie wzięli pod uwagę, że w Korei jest kilka stref klimatycznych.

Zrobiło się nieciekawie, bo już drugi mecz, z Portugalią, okazał się grą o wszystko. Wielkiej historii ten pojedynek nie miał. Wynik otworzył Pedro Pauleta. Wprawdzie Paweł Kryszałowicz wyrównał, ale sędzia szkocki sędzia nie uznał prawidłowego trafienia. To był dzień Paulety; trafił na dwa, na trzy zero, a dobił nas Rui Costa.

Winowajcą nr 1 okrzyknięto Tomasza Hajtę, który miał pilnować autora hat-tricku. Pan Tomasz był po kontuzji, miał nadwagę, ale pytany o mecz sprzed 20 lat powtarza, że zawalił co najmniej przy jednym golu.

Było po frytkach. Polakom został mecz o honor z USA. Engel uznał, że z tą selekcją jednak coś nie tak było i posłał do boju sporo piłkarzy z ławki. Ci pokazali panu trenerowi, że coś umieją i po 5 minutach prowadzili 2:0, choć gole strzelali gracze pierwszego rzutu (Olisadebe, Kryszałowicz). Skończyło się wygraną 3:1, a mogło być lepiej, gdy Żurawski wykorzystał rzut karny.

Po Mundialu kadrowicze, którzy w Korei czasem nieładnie odnosili się do dziennikarzy, naczytali się o sobie. Jedna z gazet okładkę magazynu sportowego utworzyła z ich podobizny umieszczonych na zupkach błyskawicznych (efekt przedmundialowych działań marketingowych). Tytuł materiału jedynie na pozór nie był dosadny. Brzmiał... „Piłkarze do zupy”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24