Polskiemu Komitetowi Pomocy Społecznej potrzebny jest wózek widłowy

Problemem jest brak wózka widłowego do rozładowania kontenerów.

- Polski Komitet Pomocy Społecznej mylony jest z Miejskim Ośrodkiem Pomocy Społecznej - stwierdza przewodniczący PKPS dr Kazimierz Wojas. - Tymczasem my w PKPS pracujemy społecznie, przy wparciu jednej osoby oddelegowanej z urzędu pracy i drugiej osoby, która na pół etatu skierowana jest z MOPS.

Z pomocy korzystają tylko osoby najbiedniejsze, które mają odpowiednie zaświadczenie z MOPS. W formie pomocy otrzymują głównie żywność z unijnych transportów. Są to cukier, mleko, kasze, ryż, makarony, sery żółte. Wszystko to jest przywożone w kontenerach i składowane magazynie przy ulicy Energetyków.

Niestety, od kilku lat wolontariusze nie mogą się doprosić wózka do przenoszenia palet z żywnością z kontenerów do magazynu. Załadowana paleta waży 800 kg i nie ma innego sposobu jej przeniesienia, jak tylko przy użyciu wózka widłowego. Do tej pory udaje się to dzięki życzliwości firmy Stalprzem, ale wolontariusze marzą o własnym transporcie.
Problemem jest koszt sprzętu. Używany wózek kosztuje 50 tys. zł i zdobycie takich pieniędzy jest dla wolontariuszy niemożliwe. Urząd marszałkowski umożliwia tylko częściowe pokrycie tej kwoty i to w ramach konkursu, do jakiego PKPS musiałby stanąć.

- Tymczasem należy się liczyć z coraz większą pomocą ze strony Unii i koniecznością przenoszenia coraz większych ilości towarów do magazynu, skąd wydawana jest po dopełnieniu formalności biurowych.