Pomysł starostwa na cenzurowanym

Rodzice dzieci dojeżdżających do szkoły z terenu powiatu muszą dziennie kupować sześć biletów, cztery dla siebie i dwa dla dziecka. - To mit, że mają zwracane pieniądze i nie ma z tym problemów. Rodzice je muszą wyczekać, wyprosić, a przecież za coś trzeba żyć - mówi mama 13-letniego Konrada, Danuta Wolińska.
Szkoła w centrum jest wyremontowana i to w większości dzięki rodzicom i sponsorom, a nie władzom powiatu. Jest czysta, kameralna, a przede wszystkim parterowa. Tylko rodzice dzieci niepełnosprawnych wiedzą jakie to ważne. Maluchy często panicznie boją się dużych przestrzeni, schodów, gubią się w dużych budynkach. I są niesprawne ruchowo, nie dadzą rady kilka razy dziennie pokonać schodów. W szkole nie mają komfortowych warunków, ale dzieci ją kochają, czują się tu bezpieczne. - Nie wyobrażam sobie ich przenosin do zagrzybionego budynku na peryferiach - załamuje ręce Danuta Wolińska. Podkreśla, że dzieci muszą jak najczęściej bywać w centrum miasta, widzieć ruch uliczny, urzędy, sklepy. Tak uczą się życia. Na peryferiach nie mają takich szans.
Członek zarządu powiatu, Andrzej Kurdziel podkreśla, że projekt zakłada przede wszystkim zmniejszenie kosztów administracyjnych funkcjonowania szkół, ale zdaje sobie sprawę, że istnieje jeszcze aspekt społeczny sprawy. - Nawet jeślim analiza finansowa potwierdzi, że powiat zaoszczędzi na połączeniu szkół, to dyskutując o tym na pewno weźmiemy pod uwagę zdanie rodziców. - zaznacza.