- Ten blisko 3-metrowy wąż musiał mieć amputowany kawałek ogona ponieważ nie nadawał się do leczenia. Wycięliśmy także martwe tkanki, które wcześniej zaatakowały larwy - powiedział lek. wet. Radosław Fedaczyński z lecznicy dla zwierząt "Ada".
Andzia, bo tak nazwano anakondę, codziennie smarowana jest specjalnymi żelami i kąpana w ciepłej wodzie.
- Mamy nadzieję, że za 2-3 miesiące któryś z ogrodów zoologicznych w Krakowie lub we Wrocławiu ją przyjmie - dodał Fedaczyński.
Policjanci nadal ustalają kto mógł porzucić anakondę.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na Twitterze!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?