Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mieszkanie do kontroli

Beata Bielecka
Pracownica Ośrodka Pomocy Społecznej stara się o mieszkanie komunalne po byłym podopiecznym.

- To jakiś przekręt - powiedziała nam wczoraj była radna Elżbieta Miszczuk. W poprzedniej kadencji szefowała komisji mieszkaniowej, która opiniuje wnioski. - Nie rozumiem, jak można było przegłosować mieszkanie dla tej pani, skoro nie było jej nawet na liście oczekujących - mówiła.

Komisja na ,,tak''

Sprawdziliśmy to. Okazało się, że pracownica ośrodka Monika N. dwa lata temu została zameldowana przez Jana J. w jego mieszkaniu przy ul. Krótkiej. Mniej więcej w tym samym czasie mężczyzna dostał przydział do domu pomocy w Tursku. Smaczku całej sprawie dodaje fakt, że Monika N. przeprowadzała wywiad środowiskowy na jego temat.

Wiosną tego roku mężczyzna zmarł. Pracownica OPS napisała do miasta prośbę o przepisanie mieszkania na nią. Zgodnie z procedurą sprawą zajęła się najpierw komisja mieszkaniowa. Ta nie miała wątpliwości, żeby dać kostrzyniance mieszkanie. Szef komisji Antoni Żołna zapytany o to wczoraj powiedział nam, że nie przypomina sobie sprawy. Potem zadzwonił jednak z informacją, że rzeczywiście wniosek został zaopiniowany pozytywnie.

- Pani ta mieszkała z dzieckiem u swojego dziadka, który był w domu pomocy społecznej. Gdy zmarł, mieliśmy dwa wyjścia: albo ją eksmitować i dać mieszkanie socjalne, albo przepisać na nią lokal. Jednogłośnie wybrano drugi wariant - tłumaczył A. Żołna.

Tymczasem dowiedzieliśmy się, że Jan J. nie był ani dziadkiem Moniki N., ani nawet dalekim krewnym.

Burmistrz na ,,nie''

Monika N. nie chciała z nami rozmawiać. - Jak ktoś ma jakieś wątpliwości, niech sobie drąży temat. Wszystko zostało załatwione zgodnie z prawem. Nie rozumiem, dlaczego robi się z igły - widły - stwierdziła wczoraj. Teraz czeka na decyzję burmistrza o przydziale mieszkania.

- Nie otrzyma go, a do komisji wystosuje pismo i zobliguje ją do solidniejszego opiniowania wniosków - zareagował wczoraj burmistrz Andrzej Kunt. Ponadto zlecił kontrolę, żeby sprawdzić, dlaczego najemca mieszkania trafił do domu pomocy i jaką rolę odegrała w tym pracownica ośrodka. - Jeśli stwierdzimy, że nadużyła stanowiska pracy, natychmiast wyciągniemy konsekwencje służbowe - zapowiedział.

Starania Moniki N. o mieszkanie komunalne określił jako ,,zbyt duże ominięcie całej procedury". - Jeśli będzie spełniać wymagania, zostanie umieszczona na liście oczekujących, tak jak inni - dodał burmistrz. Na razie jednak prawdopodobnie miasto będzie musiało Minikę N. eksmitować i dać jej lokal socjalny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na gazetalubuska.pl Gazeta Lubuska