Pożar gospodarstwa rolnego w Słobodzie. W jednej chwili stracili dorobek całego życia. Ruszyła zbiórka na odbudowę budynków [WIDEO, ZDJĘCIA]

Tego feralnego dnia do małej miejscowości pod Leżajskiem, liczącej zaledwie 170 mieszkańców przyjechało aż stu strażaków z 27 jednostek OSP i PSP. Pożar wybuchł przed godziną 15. Po przyjeździe na miejsce pierwszych zastępów okazało się, że ogień pochłonął stajnię, stodołę i pozostałe budynki gospodarcze.

- Podczas akcji konieczna była częsta podmiana ratowników ze względu na wyczerpanie spowodowane wysoką temperaturą pożaru i pracą w upale. Temperatura osiągnęła 34°C - mówi bryg. Wojciech Długosz, oficer prasowy Komendanta Powiatowego Państwowej Straży Pożarnej w Leżajsku.

Wszystkie budynki gospodarcze uległy zniszczeniu. Konieczna jest ich rozbiórka. Żywioł strawił także wiele elementów wyposażenia rolniczego, sprzętów i narzędzi.

Spłonęła też pasza dla zwierząt, zboże i miód z pobliskiej pasieki. Ostał się jedynie dom jednorodzinny, który w czasie pożaru był zagrożony ogniem.

Cudem, z ogarniętej przez płomienie obory, udało się wyprowadzić bydło - 22 krowy dojne i 20 cieląt.

– Krowy wszystkie przeżyły, ale trzy były poszkodowane. Jedna miała popalone strzyki (brodawki sutkowe), a dwie poparzone grzbiety. Teraz tym krowom trzeba będzie odbudować stajnię i zapewnić paszę – mówi pani Małgorzata, siostra właściciela spalonego gospodarstwa w Słobodzie.

29 czerwca Tomasz Surgota stracił dorobek nie tylko całego swojego życia, ale również dorobek całego życia jego ojca. Pan Bolesław, senior rodu kilka lat temu przypisał gospodarstwo na syna. W czasie pożaru zasłabł i trafił do szpitala.

- Była karetka, zabrali go. Tata ma cukrzycę. Na drugi dzień wypisali go do domu. Dzięki Bogu, nic mu się nie stało, ale na pewno zestresował się tą całą sytuacją. Do teraz bardzo to przeżywa i płacze – zdradza córka, pani Małgorzata.

29 czerwca, zanim na miejsce przyjechała straż pożarna, ogień próbowali gasić sąsiedzi, przyjaciele i rodzina pana Tomasza. Właściciel gospodarstwa był w tym czasie ze swoimi dziećmi na odpuście w sąsiedniej wiosce.

Do dziś nikt nie wie jak doszło do tego pożaru.

– Wykluczono podpalenie. Susza też na pewno miała wpływ, bo nie padało tutaj prawie 2 miesiące – zauważają mieszkańcy Słobody.

Najprawdopodobniej ogień zaczął się rozprzestrzeniać od strony garażu sąsiadującego ze stajnią. Tak przynajmniej twierdzi jeden z sąsiadów, który tuż przed pojawieniem się ogromnego żywiołu przejeżdżał blisko domu. To on jako pierwszy wezwał na miejsce straż pożarną.

Akcja gaśnicza trwała ponad 6 godzin. Strażakom – oprócz domu mieszkalnego - udało się uratować traktor, samochód osobowy oraz część płodów rolnych i pasieki.

Skala zniszczeń okazała się ogromna. Wszystkie budynki gospodarcze nadają się do rozbiórki. Straty szacowane są nawet na 500 tys. złotych.

- Spłonęło wszystko. Zboże, pasze w worach, koncentraty, chłodziarka mleka, dojarka – wymienia siostra właściciela gospodarstwa. – Podobnie sprzęt rolniczy, za który teraz trzeba zapłacić krocie. Taki opryskiwacz kosztuje 30 tys. zł, tyle samo owijarka z prasą rolującą – dodaje.

W internecie została utworzona zbiórka na rzecz odbudowy gospodarstwa rolnego w Słobodzie. Cel to 120 tys. złotych. Jeśli chcesz pomóc wejdź na stronę www.pomagam.pl/sloboda38

- Chcę pomoc bratu, który samotnie wychowuje dwójkę dzieci, utrzymuje się tylko z produkcji mleka i ma duże kredyty na maszyny – mówi pani Małgorzata, siostra poszkodowanego rolnika i inicjatorka zbiórki.

Spalone doszczętnie gospodarstwo to kolejna wielka tragedia w życiu pana Tomasza Surgoty i jego rodziny. W grudniu ub.r. mieszkańcowi Słobody zmarł najmłodszy syn.