- Dobrze, że żyjemy - ociera łzy Władysław Koza, który wraz z żoną uratował się z płonącego domu.
Budynek socjalny w Moszczańcu. Stary, drewniany, ocieplony płytą wiórową, dach pokryty papą. Lokatorzy - 8 osób. 50-, 60-latkowie na emeryturze lub rencie.
Wybiegli, w czym stali
W nocy z niedzieli na poniedziałek w swoich mieszkaniach przebywała szóstka lokatorów.
O godz. 21.30, niektóry już spali, inni właśnie układali się do snu.
- Przyleciał do mnie sąsiad z krzykiem, że się pali. Otworzyłem drzwi. Na korytarzu było pełno dymu. Wziąłem jedno wiaderko wody, potem drugie, ale ogień był coraz większy - opowiada Władysław Koza.
- Chcieliśmy coś ratować, ale nie dało rady. Wybiliśmy okno, żeby wyrzucać dobytek, ale wtedy taki ogień poszedł, że mało nas nie zdmuchnęło. Trzeba było uciekać. Zdążyliśmy tylko wyrzucić butle z gazem, bo gdyby nie to, nie byłoby co z nas zbierać - dodaje Józef Gilewski.
Wszyscy wybiegli z płomieni tak jak stali - w pidżamach, koszulach nocnych. Nie mieli czasu do namysłu, trzeba było ratować życie. Niestety, dwóch mężczyzn zbyt późno wydostało się z budynku. Leżą teraz w sanockim szpitalu z poparzonymi górnymi drogami oddechowymi.
Strażacy walczyli do końca
Z pomocą natychmiast wyjechali strażacy z Sanoka. Pokonanie 61 kilometrów w fatalnych warunkach - burza śnieżna, śliska droga, zajęło im 67 minut. Niemal natychmiast na miejscu pojawili się ochotnicy z Moszczańca, Komańczy, Rzepedzi i Wisłoka Wielkiego, ale budynek już cały był w ogniu. W sumie w akcji, przy temperaturze - 24 st. C, wzięło udział 42 strażaków. Węże strażackie zamarzały i pękały. Akcja trwała do godz. 5 rano. Część sprzętu została zniszczona.
- Wielkie podziękowania należą się zawodowej straży z Sanoka oraz ochotnikom, którzy z ogromnym poświęceniem walczyli długie godziny z pożarem - podkreśla Stanisław Bielawka, wójt Komańczy.
Domu socjalnego nie udało się ocalić. Dlaczego się zapalił? Najprawdopodobniej jeden z mieszkańców zaprószył ogień od papierosa.
Wigilia pod obcym dachem
Wczoraj pogorzelcy próbowali dojść do siebie. Wójt jeszcze w nocy naprędce ulokował ich w szkole w Wisłoku Wielkim. Józef Gilewski został zakwaterowany w schronisku dla bezdomnych w Sanoku. Władysław Koza i jego żona Bogumiła znaleźli schronienie u rodziny w pobliskim Turzańsku.
- Jak tu teraz żyć. Przecież nic nam nie zostało - płacze kobieta.
Wigilię i Boże Narodzenia pogorzelcy spędzą z rodzinami, bo, na szczęście, każdy ma kogoś bliskiego. Potem ci, którzy nie będą mieli gdzie się zatrzymać, zamieszkają w Ośrodku Rekolekcyjnym w Rzepedzi. Gmina nie ma w tej chwili żadnych lokali socjalnych. Będzie szukać jakiegoś budynku do remontu, ale to potrwa.
Chcesz pomóc pogorzelcom z Moszczańca? Skontaktuj się z autorką artykułu - tel. 13 436-44-45 lub wójtem gminy Komańcza - 13 467-70-35
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Opozda podjęła decyzję w sprawie Vincenta. Królikowski nie ma tu nic do gadania
- Ostrzegamy: Daniel Martyniuk znowu "śpiewa". Ekspertka wysyła go na oddział
- Dawno niewidziana Szostak na imprezie. Bardzo się zmieniła [ZDJĘCIA]
- Roksana Węgiel i Kevin Mglej wezmą nowy ślub! Sensacyjne szczegóły tylko u nas