Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Poznańskie zoo o interwencji: Krokodyl bardzo długo przebywał w wodzie ze zmacerowanymi zwłokami samicy - towarzyszki

Joanna Grabarczyk
Joanna Grabarczyk
Gady był wyziębiony. Ratownicy obawiają się, że tragiczne warunki, w jakich przebywał, mogły doprowadzić do jego zatrucia.
Gady był wyziębiony. Ratownicy obawiają się, że tragiczne warunki, w jakich przebywał, mogły doprowadzić do jego zatrucia. Facebook/Zoo Poznań
Jak dowiadujemy się z mediów społecznościowych ZOO w Poznaniu, 2 maja miała miejsce niezwykła akcja ratownicza. Pracownicy zoo w asyście policji ratowali mierzącego około trzy metry krokodyla nilowego. Zwierzę znajdowało się w fatalnych warunkach - było odwodnione i wyziębione. Ratownicy odbierający gada donoszą o tym, że basen, w którym znajdowało się zwierzę, pełen był brudnej wody, w której znajdowało się również zmacerowane ciało samicy krokodyla. Gad walczy o życie.

Władze zoo obawiają się jednak, że przebywanie w zatrutej wodzie mogło spowodować zatrucie zwierzęcia, którego konsekwencje ujawnić się mogą dopiero z upływem czasu.

- Właściciel przekazał, że może to być zwierzę nawet trzydziestoletnie. Zakładając, że nie doszło do zakłócenia pracy narządów, to zwierzak miałby przed sobą jeszcze długie życie. Gady niestety ratuje się i leczy bardzo trudno ze względu na ich bardzo powolny metabolizm

- mówi portalowi i.pl Ewa Zgrabczyńska, dyrektor poznańskiego zoo, do którego trafił uratowany zwierzak. Dodaje, że dopiero za kilka tygodni będzie można mówić o dodatkowych konsekwencjach zdrowotnych związanych z warunkami, w jakich gad był przetrzymywany, dlatego opiekunowie zwierzęcia dalecy są od odtrąbienia ostatecznego sukcesu akcji ratunkowej.

Nowe szczegóły dotyczące interwencji w sprawie krokodyla

Zoo w Poznaniu na bieżąco informuje o sytuacji dotyczącej uratowanego gada. W ich social mediach pod wieczór 2 maja pojawił się post o następującej treści:

"Kochani! Dziś znowu ratowaliśmy wyjątkowe bardzo niebezpieczne zwierzę: trzymetrowego krokodyla nilowego. Jesteśmy tam, gdzie trzeba nieść pomoc szczególną. Władze Miasta Poznania pomogły innemu miastu na prośbę organów ścigania. Prosimy o trzymanie kciuków, żeby udało nam się dowieźć zwierzę żywe do zoo i żebyśmy mogli zapewnić krokodylowi rehabilitację i spokój po tym, czego doświadczył. Za kilka dni Prokuratura i Policja podadzą szczegóły interwencji. Dziękuję wspaniałej drużynie zoo (Michał, Jarek, Radek, Łukasz), a szczególnie- Radkowi, który z ogromną odwagą, ale i rozsądkiem był w samym centrum działań. Pracownicy poznańskiego zoo kochają i ratują zwierzęta- i te zagrożone wyginięciem, i te bardzo skrzywdzone przez człowieka. Oczywiście ktoś musiał kierować i koordynować akcję od środka i stać na końcu liny- dyrektorka zoo, Ewa Zgrabczyńska".

Akcja ratunkowa miała miejsce na Śląsku. Pracownicy zoo interweniowali wraz ze służbami na terenie prywatnej posesji. Ewa Zgrabczyńska podejrzewa, że prywatny właściciel trzymał gady w celach hodowlanych. Jak opowiada portalowi i.pl dyrektor ogrodu zoologicznego w Poznaniu, akcja ratunkowa w tym wypadku byłą niezwykle złożona:

- Po pierwsze jest to zwierzę dużych rozmiarów, niemal trzymetrowe. Tego rodzaju krokodyl bardzo łatwo może zabić człowieka. Po drugie, przebywał w basenie z wodą. Jest praktycznie niemożliwym wyciągnięcie z wody tego rodzaju zwierzęcia, które wykonuje tak zwany „korkociąg”. Taki manewr może też skończyć się tragicznie dla osoby, która próbuje zwierzęciu pomóc. Dodatkowym kłopotem było to, że ta woda była praktycznie breją i najprawdopodobniej bombą mikrobiologiczną ze względu na to, że pływały w niej rozczłonkowane zwłoki towarzyszki tego krokodyla, samicy w stanie zaawansowanego rozkładu, która zmarła wcześniej. W takiej wodzie ten krokodyl nilowy przebywał przez okres wielu tygodni. Przy akcji ratunkowej nie tylko smród był problemem. Trzeba było poprosić o pomoc straż pożarną, która tę wodę z basenu odpompowała – po to, żeby później można było krokodyla złapać

- mówi Zgrabczyńska.

Uratowanego krokodyla jadły żywcem larwy much

Zwierzę ma za sobą wiele traumatycznych przeżyć. Sama interwencja - choć konieczna - była dla niego źródłem dodatkowego stresu:

- Krokodyl był aktywny. Nie było to absolutnie zwierzę w stanie, który można by nazwać agonalnym czy ciężkim. Konsekwencją tej sytuacji, w jakiej się znalazł, było to, że krokodyl był odwodniony ze względu na wodę, która miała taki, a nie inny charakter

- przekazała Zgrabczyńska. Dodała, że teraz najważniejsza będzie rehabilitacja nowego mieszkańca poznańskiego zoo.

- Ten proces będzie polegał przede wszystkim na naświetlaniu i nagrzewaniu. Krokodyl już tam na miejscu został umyty – przeszedł porządny prysznic po to, żeby spłukać z niego zatrutą wodę. Niestety, na tarczkach kostnych znajdowało się już u niego sporo larw much

- relacjonuje dyrektor poznańskiego zoo.

Nowy mieszkaniec poznańskiego zoo otrzymał imię Ancalagon. Imię to nawiązuje do twórczości Johna R. R. Tolkiena - w stworzonym przez pisarza Śródziemiu nosił je najpotężniejszy smok wszech czasów, wyhodowany przez Morgotha. Imię nadał zastępca prezydenta Poznania Jędrzej Solarski. Zoo informuje, że gad ma się obecnie nieco lepiej:

"Ancalagon (imię nadane przez Zastępcę Prezydenta Miasta Poznania Pana Jędrzeja Solarskiego, z nadzieją że zwierzę odzyska siły i osiągnie rozmiary najpotężniejszego smoka z Tolkienowskiej opowieści) podnosi się na łapy. Wygrzał się, wszedł do basenu.

Czułe krokodyle serce: bronił padliny swojej towarzyszki

O szczegółach interwencji ma wkrótce informować Śląska Policja i Prokuratura. Ze strony zoo dowiadujemy się jedynie o tragicznych warunkach, w jakich przebywał gad:

"Zwierzę przebywało bardzo długo w fatalnych warunkach utrzymania w wodzie ze zmacerowanymi zwłokami samicy- towarzyszki, bardzo obawiamy się efektów zatrucia, które ze względu na specyficzny metabolizm krokodyli mogą ujawnić się z czasem. To była bardzo trudna akcja ratownicza".

- Krokodyl aktywnie bronił swojej towarzyszki i jej zwłok, a później najprawdopodobniej także padliny. Dlatego zaistniał problem z wyciągnięciem martwej samicy z basenu

- wyjaśniła Ewa Zgrabczyńska. Dodała, że utrata towarzyszki była dla mieszkańca basenu wielką traumą.

- Krokodylowate są to zwierzęta, które zdolne są do bardzo złożonych zachowań i do behawioru opiekuńczego. Tworzą stałe relacje. Jest u nich rozwinięty neocortex, czyli zaczątki kory nowej w mózgu, tak że w tym wypadku mówimy o zwierzętach zdolnych do okazywania swoich emocji i uczuć

- tłumaczy dyrektor poznańskiego zoo.

Zoo prosi wszystkich sympatyków o trzymanie kciuków za to, by zwierzę przeżyło.

Artykuł będzie aktualizowany.

od 12 lat
Wideo

Wybory samorządowe 2024 - II tura

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Poznańskie zoo o interwencji: Krokodyl bardzo długo przebywał w wodzie ze zmacerowanymi zwłokami samicy - towarzyszki - Portal i.pl

Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24