Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Praca kierowcy autobusu miejskiego w Rzeszowie od kuchni

Wojciech Tatara
Wojciech Tatara
Elżbieta Jakóbowicz i Wojciech Cwalina: Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy na pierwszym froncie kontaktu z niezadowolonym pasażerem autobusu i obrywamy często za rzeczy, na które nie mamy wpływu
Elżbieta Jakóbowicz i Wojciech Cwalina: Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy na pierwszym froncie kontaktu z niezadowolonym pasażerem autobusu i obrywamy często za rzeczy, na które nie mamy wpływu Paweł Dubiel
- Tę pracę trzeba lubić, żeby dobrze ją wykonywać - mówią zgodnie Wojciech Cwalina oraz Elżbieta Jakóbowicz, kierowcy miejskich autobusów w Rzeszowie.

Opowiedzieli nam o odpowiedzialności, o problemach z jakimi zmagają się kierowcy oraz nietypowych sytuacjach, które przydarzają im się w trakcie jazdy ulicami Rzeszowa i okolic.

Elżbieta Jakóbowicz jest jedną z 34 kobiet wykonujących zawód kierowcy w rzeszowskim MPK. Mimo, że coraz więcej pań możemy zauważyć za kierownicą miejskich autobusów, to nadal jest zawód zdominowany przez mężczyzn. Na 34 kobiety mężczyzn na tym samym stanowisku w MPK jest 457.

- O żadnych parytetach nie może być mowy, choć z roku na rok jest nas coraz więcej - uśmiecha się pani Elżbieta, do której koledzy zwracają się Ela.

-Tę pracę trzeba mieć we krwi i ją po prostu lubić. Do MPK trafiłam ponad 8 lat temu, ale zawsze lubiłam jeździć różnymi pojazdami. Najpierw zrobiłam kurs w ramach projektu unijnego, następnie miałam staż w lokalnej prywatnej firmie. Potem złożyłam podanie o pracę do MPK. Bardzo szybko się odezwali i po rozmowie kwalifikacyjnej zostałam zatrudniona - opowiada nasza bohaterka.

Dzień zaczyna się przed 3. rano

Wojciech Cwalina autobusy komunikacji miejskiej prowadzi już ponad 15 lat. Jednak wcześniej 8 lat woził mieszkańców Londynu. Po powrocie do Polski zatrudnił się w MPK, gdzie pracuje już 7,5 roku.

- Raz albo dwa o godzinie 2 lub 3 nad ranem człowiek wstanie, ale wstawać tak do pracy przez 5 dni w tygodniu i wozić ludzi do np. godziny 14. to już jest wyzwanie. Do tego trzeba się przyzwyczaić, to po prostu trzeba lubić. Mówię o pierwszych kursach. Większość zaczyna się między 4 a 5 nad ranem. Zakładając, że pierwszy kurs mam o 4., to muszę wstać o 2.40, dojechać na bazę, wziąć dokumenty odpalić autobus, nabić powietrza. Czasami bywa tak, że po zakończonych kursach z autobusem było wszystko w porządku. Jednak, jak wystygł, to komputer zgłasza usterkę. Wtedy trzeba podjechać na warsztat, żeby mechanicy sprawdzili, czy da się ją szybko usunąć, czy można jechać, czy trzeba coś wymienić. Dlatego większość z nas przychodzi znacznie wcześniej niż by to wynikało z godziny odjazdu z bazy na trasę - opowiada pan Wojciech.

Kierowcy w MPK są osadzani na liniach stałych oraz tzw. „bisowych” czyli nieregularnych, które są dodatkowymi np. w trakcie dni szkolnych. Praca w tym systemie charakteryzuje się tym, że podczas jednej zmiany wyjeżdża się na trasę na kilku liniach.

-Zaczynałam od bisówek, ponieważ chciałam poznać jak najwięcej tras autobusowych. Przez pierwsze kilka dni jeździ się z drugim kierowcą, aby przyswoić sobie trasę na danej linii, a jest ich blisko 50. Pamiętam, że prowadziłam sobie zeszyt, gdzie odpowiednimi kolorami opisana miałam każdą z linii. Gdy dowiedziałam się, że np. następnego dnia będę jeździć np. ósemką, to dzień wcześniej jako pasażer przejechałam cała trasę tą linią, aby poznać dokładnie wszystkie przystanki, gdzie należy się zatrzymać, gdzie są korki - opowiada pani Ela.

Praca na liniach bisowych charakteryzuje się także tym, że kierowcy mają kilkugodzinne przestoje np. jeżdżą od godz. 4 do 9, a następnie od 13 do 18. Za przerwę kierowcy dostają dodatek.

-W tym systemie nie ma monotonii, ponieważ kursujemy jednego dnia nawet na kilku liniach w różne miejsca. Wadą jest zdezorganizowany dzień i dlatego nie wszyscy kierowcy lubią jeździć w takim systemie - opowiada pan Wojciech.

Siekiera i zgubione dziecko

Praca kierowcy wiąże się bardzo często z pretensjami pasażerów o spóźnienia autobusów, zbyt ostre hamowanie czy niedziałające biletomaty.

- Zdajemy sobie sprawę, że jesteśmy na pierwszym froncie kontaktu z niezadowolonym pasażerem i obrywamy za rzeczy na które nie mamy wpływu. Ja osobiście staram się nie wdawać w dyskusję i wyjaśnienia, tylko przepraszam takie osoby i skupiam się na dalszej jeździe - opowiada pan Wojciech.

Zmorą wszystkich kierowców komunikacji miejskiej są wprowadzone nowe przepisy, dotyczące zakazu wjazdu na skrzyżowania, gdy zapala się światło pomarańczowe lub na przejście, gdy zbliża się do niego pieszy.

- Teraz kierowca autobusu miejskiego w ciągu dwóch dni może pozbyć się prawa jazdy. Trzeba być bardzo skupionym, choć czasami i to nie wystarcza. Przykład? Jadę z prędkością 30-40 km/h, nagle przed skrzyżowaniem uruchamia się pomarańczowe światło. Muszę decydować: albo nagle zahamować narażając pasażerów, że ktoś się przewróci, uderzy i mocno poturbuje albo wjechać na tym pomarańczowym i liczyć na to, że w pobliżu nie ma patrolu, który może wlepić mi mandat i punkty karne. Jako kierowcy autobusów niemal codzienne stajemy przed takim dylematem- opowiada pan Wojciech.

Zdarza się, również, że kierowcy często muszą się zmagać z pasażerami będącymi pod wpływem alkoholu lub innych używek. Te sytuacja bywają często niebezpieczne.

-Pamiętam, jak kilka lat temu jeździłam „kołem” w niedzielę. Na jednym z przystanków koło godziny 10. wsiadła grupa młodych chłopaków. Zaczęli palić w autobusie papierosy i pić piwo. Kilkakrotnie zwracałam im uwagę ale nie reagowali. W końcu na przystanku obok dworca głównego PKP postanowiłam ich wyprosić. Wtedy jeden z nich nagle ze spodni wyciągnął siekierę. Stałam jak wryta, jednak inni pasażerowie wcześniej już zawezwali policję i ci młodzi ludzie uciekli na dworzec. Ten z siekierą na koniec jeszcze obsikał autobus. Policja bardzo szybko wszystkich zatrzymała. Teraz to się z tego śmieję, ale w tamtej chwili gdy zobaczyłam siekierę to nie było mi do śmiechu - relacjonuje pani Ela.

Wojciech Cwalina nie przypomina sobie w rzeszowskim MPK jakiejś nietypowej sytuacji, która go spotkała jako kierowcę. Taką przeżył na ulicach Londynu.

-Jeździłem tam na jednej z miejskich linii piętrowym autobusem. Tam w porównaniu z Rzeszowem pasażerów jest o wiele więcej, a najbardziej obłożone linie przez cały dzień odjeżdżają co 3 minuty. Z przodu w autobusie jest półka na bagaże i tam usiadło kilkuletnie dziecko. Po chwili malec zaczął się wiercić, więc zwróciłem się do siedzącej obok kobiety, aby zdjęła z półki dziecko, bo ono nie może tam siedzieć ze względów bezpieczeństwa. Kobieta nie reagowała, więc poprosiłem ją jeszcze raz. Wtedy ona stwierdziła, że to nie jej dziecko. Poprosiłem głośno rodziców malca, który nadal beztrosko wiercił się na półce, żeby go stamtąd zabrali. Jednak nikt się nie zgłosił. Okazało się, że malec to pasażer na gapę. W tym samym czasie w radiu był już komunikat, że malec wykorzystując nieuwagę matki wsiadł najprawdopodobniej do autobusu, który prowadzę, a matka jedzie za nim kolejnym. Poczekałem na przystanku 3 minuty, aby mama mogła zabrać synka - mówi pan Wojciech.

Mimo wielu trudów zarówno pan Wojciech jak i pani Ela zgodnie twierdzą, że lubią swoją pracę i nie żałują, że zdecydowali się kosztem często wolnych weekendów czy świąt wozić pasażerów dla których niekiedy MPK jest jedynym środkiem komunikacji.

Czy jesteś dobrym kierowcą? Kto tu ma pierwszeństwo
QUIZ

od 7 lat
Wideo

Pensja minimalna 2024

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24