Praca w straży dla 150 osób

W tym roku w Bieszczadzkim Oddziale Straży Granicznej czeka praca dla 150 osób. Od stycznia podania złożyło już 400 osób. W ub. r., kiedy straż potrzebowała 200 nowych funkcjonariuszy o jeden etat walczyło 11 osób.

Nie radzą sobie ze stresem

Tylko nielicznym kandydatom udaje się sprostać wymaganiom. Najwięcej chętnych odpada na testach psychologicznych.

- W tej pracy trzeba mieć określone predyspozycje psychologiczne, radzić sobie ze stresem. Taka osoba będzie później na co dzień posługiwać się bronią - mówi Elżbieta Pikor, rzecznik Bieszczadzkiego Oddziału Straży Granicznej.

Kandydaci mają także problemy z testami sprawnościowymi i egzaminami ze znajomości języka obcego.

W straży granicznej często chcą pracować przypadkowi ludzie.

- Zdarza się, że podania składają osoby z uszczerbkami na zdrowiu, różnymi schorzeniami np. poważnymi wadami wzroku. Od razu im mówimy, że nie mają szans na tą pracę. Ale niektórzy starają się ukryć swój stan zdrowia i odpadają już po wszystkich testach podczas komisji lekarskiej - wjaśnia E. Pikor.

- Trafiają się też kandydaci, którzy kamuflują swoje skłonności do alkoholu czy problemy z prawem. To zawsze wychodzi na jaw zawsze podczas wywiadu środowiskowego - dodaje.

Najlepsze są panie

Od przyszłych funkcjonariuszy wymagane jest wykształcenie średnie, nieposzlakowana opinia, niekaralność, doskonałe zdrowie, określone cechy psychiczne.

Ponad 30 proc. kandydatów do straży granicznej to kobiety.

- Większość z nich ukończyła studia wyższe i ma dobrze opanowane języki obce. Dlatego łatwiej przechodzą egzaminy - mówi E. Pikor.