Przez ostatnich kilka miesięcy spór pracowników pogotowia z dyrektorem Zbigniewem Boberem śledził cały powiat. Dyrektor zapowiedział wręczenie wypowiedzeń kilkunastu sanitariuszom, na miejsce których zamierzał przyjąć ratowników medycznych.
Protest sanitariuszy
Tłumaczył, że sanitariusze mieli czas, by się wykształcić, ale szansy nie wykorzystali. Od 1 stycznia NFZ postanowił dobrze płacić tym stacjom, w których pracują świetnie wykształceni fachowcy. Sanitariusze nie zgodzili na zwolnienia, argumentując, że są doświadczeni, oddani, a niektórzy już podjęli naukę.
Przygotowali manifestacje, pojawiali się na sesjach rady powiatu, rozmawiali z władzami wojewódzkimi.
Oferty w szpitalu
Do pracy wróciło sześciu sanitariuszy, którzy już się uczą. Kilku odeszło za porozumieniem stron. Na pozostałych, którzy wrócili ze zwolnień chorobowych, czekają oferty pracy w szpitalu.
Jak mówią sanitariusze, na razie tych propozycji nie przyjęli. Budzą ich nieufność. Dotyczą zatrudnienia czterech osób w oddziale, który ma powstać dopiero za co najmniej miesiąc. Nie znają warunków pracy.
- Trudno powiedzieć, czy to praca stała, pewna. Oddział może powstać i w sierpniu. Każdy z nas jest już zmęczony, może stąd ta cisza. Zobaczymy, co dalej - mówi Mirosław Łuc, przedstawiciel pracowników pogotowia.
Alternatywa dyrektora
Dyrektor pogotowia z kolei zapewnia, że oferty pracy w szpitalu są atrakcyjne. Około miesiąc upłynąłby pracownikom stacji na wypowiedzeniu, a potem mieliby niezłe zarobki i ciekawą pracę. Jeśli odrzucą ofertę, i tak będą musieli otrzymać wypowiedzenia.
- I pozostaje im ewentualnie droga sądowa - podkreśla Bober.
Nie ukrywa rozgoryczenia sprawą. - Można byłoby się porozumieć, negocjować, ale nie miałem możliwości. Pracownicy byli na zwolnieniach chorobowych. Nie przeszkodziło to im jednak protestować.
Mało budująca atmosfera
Swoje zarzuty mają też sanitariusze, którzy nie ukrywają, że problemem jest fatalna atmosfera w stacji. Chcieli zwolnienia dyrektora, który miał ich zastraszać, terroryzować. Do zwolnienia nie doszło. Nie wiadomo, czy sanitariusze będą się jeszcze tego domagać.