- Tak, bezwzględnie tak. Po rozmowie ze Zbigniewem Sieczkosiem, dyrektorem Narodowego Funduszu Zdrowia w Rzeszowie i wicewojewodą jestem o tym przekonany.
- Rozumiem, że starostwo sanockie lobbuje na rzecz utworzenia tej pracowni?
- Mamy bardzo duże wsparcie samorządu gminnego. W zeszłym tygodniu burmistrz Wojciech Blecharczyk zwołał konwent wójtów i burmistrzów. Uczestniczyli w nim przedstawicie samorządów z Leska i Ustrzyk Dolnych. Mamy ich pełne poparcie. To samo dotyczy powiatu brzozowskiego.
- Ale czy NFZ weźmie to pod uwagę?
- Na pewno. Jak również to, że nasz szpital nie jest zadłużony, a w mieście funkcjonuje Lotnicze Pogotowie Ratunkowe. Dodatkowym argumentem jest też to, że wykładamy pieniądze na wyposażenie szpitalnego oddziału ratunkowego, który otworzyliśmy w czwartek, 11 stycznia. Mamy już około 30 procent potrzebnego sprzętu. Resztę dokupimy. Wielka jest pomoc samorządu miejskiego.
- Skąd więc te doniesienia, że NFZ skłania się ku utworzeniu pracowni w Krośnie?
- Rozmowa z dyr. Sieczkosiem nie utwierdziła mnie w tym przekonaniu. A że pojawiają się inne głosy? Trudno.
- Ale jeśli pracownia powstałaby w Krośnie, czas dowozu chorych i tak znacznie się skróci w stosunku do czasu potrzebnego na transport do Przemyśla.
- Krosno to dla nas za daleko. Proszę pamiętać, że chodzi również o mieszkańców Bieszczadów oraz turystów i kuracjuszy. W chorobach serca liczy się pierwsza godzina. Ale nie jesteśmy przeciwni, by pracownia hemodynamiki powstała również w Krośnie. Możemy wspólnie zabiegać u ministra Religii o większe pieniądze dla Podkarpacia.
- A jeśli się nie uda? Taka porażka na początku kadencji...
- Jeszcze raz podkreślam, jestem przekonany, że pracownia hemodynamiki w Sanoku powstanie.
Wyższe mandaty od skarbówki z początkiem maja