Kiedy w październiku 2013 roku sąd ogłosił upadłość Autosanu, pracownicy już od połowy roku nie dostawali regularnej pensji.
Syndyk prawie wszystkich zwolnił. - To było konieczne, żeby załoga mogła dostać pieniądze z Funduszu Gwarantowanych Świadczeń Pracowniczych, zaległe wynagrodzenie za trzy miesiące wstecz przed upadłością plus odprawy i odszkodowania za skrócony okres wypowiedzenia - tłumaczy syndyk Ludwik Noworolski.
Wypowiedzenia były na koniec listopada, ale już od 1 grudnia 2013 roku syndyk, który chciał utrzymać produkcję, ponownie zatrudnił tych samych pracowników. - Jednak pensji nie płacił od razu, ale dopiero od lutego - opowiada Ewa Latusek, szefowa zakładowej „Solidarności”. - Tłumaczył, że przecież każdego miesiąca dostajemy pieniądze z Funduszu.
Ten poślizg ciągnął się ponad dwa lata, aż do sprzedaży Autosanu, w marcu tego roku. - Syndyk zalega więc z wypłatami za trzy ostatnie miesiące - mówi szefowa „S”.
Pieniędzy domagają się nie tylko obecnie zatrudnieni. Ok. 40 osób, którym brakowało niewiele do emerytury czy świadczeń przedemerytalnych, nie korzystało ze skróconego okresu wypowiedzenia. Byli zatrudnieni do końca stycznia 2014 roku. Odeszli bez wynagrodzeń za trzy miesiące: listopad, grudzień i styczeń.
- Jest jeszcze grupa tych, którzy po zwolnieniu nie wrócili ponownie do Autosanu. Oni nie dostali pieniędzy za listopad 2013 roku. Są też nowi, przyjęci przez syndyka. Czekają na ostatnią wypłatę - mówi Ewa Latusek.
Pracownicy są rozżaleni, że syndyk jeszcze przed sprzedażą Autosanu nie wypłacił choć części zaległości. Uważają, że była taka możliwość, gdy wpływały na konto pieniądze ze sprzedaży hali galwanizerni czy ze sprzedaży autobusów. - Trzy związki poszły go prosić. Bez skutku - mówi Latusek.
Pracownicy poszli z pozwami do sądu pracy. - Wpłynęły 133 sprawy, 8 wycofano, część wymaga uzupełnienia - mówi sędzia Artur Lipiński, rzecznik Sądu Okręgowego w Krośnie.
O 89 ważnych pozwach sąd powiadomił syndyka. Ten ma czas na złożenie odpowiedzi i ustosunkowanie się do przedstawionej propozycji ugody.
- Mogłem po ogłoszeniu upadłości zamknąć zakład, ale tego nie zrobiłem - mówi Noworolski, rozczarowany niecierpliwością załogi. Dodaje, że teraz jest czas na rozliczenie się z wierzycielami, w kolejności określonej prawem. - Pracownicy są w pierwszej grupie, dostaną to, co się im należy. Szkoda, że mi nie ufają.
Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?