Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Profesor Miodek: gdyby nie Rzeszów, nie byłbym tym, kim jestem dzisiaj

Tomasz
Tomasz
W budynku WiMB przy ul Sokoła 13 odbyło się spotkanie mieszkańców miasta z profesorem Janem Miodkiem. Frekwencja przerosła najśmielsze oczekiwania organizatorów i miłośnicy belferskich wywodów Pierwszego Polonisty III RP wypełnili do pełna zarówno salę, jak i korytarz.

Pogadankę rozpoczęło zaskakujące wyznanie profesora, który z uśmiechem na ustach oświadczył, że gdyby nie Rzeszów, nie byłby tym, kim jest dzisiaj. Nim zaskoczenie zeszło z twarzy rozbawionej widowni, profesor zaczął opowiadać o tym, jak przed pięćdziesięciu laty prof. Stefan Reczek opuścił Uniwersytet Wrocławski, by wesprzeć kadrę nauczycielską w powstającej w naszym mieście uczelni. Tym samym zrezygnował z prowadzenia rubryki „Rzecz o Języku", którą prowadził w „Słowie Polskim". Cztery lata później postanowiono wskrzesić tę rubrykę, a jej prowadzenie powierzono młodemu stażyście, właśnie Janowi Miodkowi, który wówczas nie zdawał sobie sprawy z tego, że nie tylko będzie ją prowadził po dziś dzień, ale i ukierunkuje ona jego zawodową karierę. Jak to wpłynęło na życie Jana Miodka obrazują jego słowa:„Konieczność prostego pisania o języku, sprawiła, że ja od samego początku prowadzenia swej działalności zawodowej stałem się językoznawcą odludnym – jeśli mogę tak powiedzieć - bez przerwy proszonym na prelekcje, na spotkania do różnych środowisk, w różne miejsca: akademiki, szkoły przedszkola, kluby, kawiarnie, księgarnie, itd.".
Po tym krótkim wstępie, prof. Miodek przeszedł do kolejnych tematów, którymi sypał jak z rękawa. Będąc Kierownikiem Zakładu Historii Języka Polskiego nie mógł pominąć zagadnienia dotyczącego pochodzenia nazwy stolicy Podkarpacia. Jan Miodek, przygotowując się do spotkania, doszukał się trzech uzasadnień, ale o żadnej koncepcji etymologicznej Rzeszowa nie mógł jednoznacznie stwierdzić, że jest właściwa. Według niego, geneza nazwy sprowadza się do imion Rędziwój/Rędzisław oraz Grzegorz, natomiast ostatnia do niemiecko brzmiącej nazwy Reichshof.
„Nie wiem. Słowo honoru nie wiem, którą z tych trzech hipotez wybrać. Zostawiam to Państwu (...) Od czego Rzeszów pochodzi? No są zapisy, ale te zapisy nie informują o początku".
Prof. Miodek opowiadał także o zawiłościach językowych i przywiązaniu Polaków do myśli, że polska ortografia jest tą najtrudniejszą. Jak się okazuje, owo przekonanie jest mitem.
„Polska ortografia – tylko nie mogę powiedzieć, czy 100, 150, 500, a może i 1000 razy – jest łatwiejsza od ortografii angielskiej, francuskiej, czy niemieckiej, bo jest ortografią młodszą. Ostatecznie jest skodyfikowana na stosunkowo młodych ramach językowych. Ortografia angielska, francuska, czy niemiecka przylega do stanu tych języków z czasów średniowiecza, a języki germańskie, romańskie rozwijały się o wiele szybciej niż nasze języki słowiańskie (...) Zapewniam państwa, że zasady morfologiczne, historyczne są o wiele prostsze niż w języku niemieckim, francuskim, angielskim".
Prof. Miodek zwrócił również uwagę na troskę rodaków o polszczyznę, która wynika ze znaczącego napływu wyrazów obcych. Profesor uspokoił, że języki w ramach rodziny indoeuropejskiej są wariantami jednego rodzimego. Przykładowo niemieckie Rinne zostało spolonizowane do naszej rynny, a Paris do Paryża. Dzięki temu przyswoiliśmy obcą naszej polszczyźnie zbitkę „ri". To co irytuje profesora to anglizowanie wyrazów, które nie były do tej pory tak wymawiane.
„Dzisiaj młode pokolenia nasyca swoje wypowiedzi takimi wtrętami leksykalnymi, przede wszystkim angielskimi. Jeśli ja nie powiem trzy sylabowo prze-pra-szam, to będę do końca z francuska mówił pardon (...) Oni, jeśli nie powiedzą przepraszam, to mówią sorry, a to sorry jest tak popularne, że ma swoiste warianty: sorka, sorki, sorewicz. Mówią, że mają, czują albo nie czują powera".
Takie zjawisko irytuje Jana Miodka z tego względu, że owe sformułowania są nie tylko groteską, ale stanowią wręcz o wypadnięciu z kodu kulturowego. Profesor załamuje ręce nad tym, gdy w telewizji słyszy o walce 'Dejwida' z Goliatem, „Najki" z Samotraki, oraz o „kłintecie", czy „rekłem".
Wywody profesora zakończyła masa pytań z widowni. Nie zabrakło tych tradycyjnych dotyczących spraw językowych, jak i prywatnych. Jan Miodek wykazał się niesamowitym dystansem do siebie przypominając słowa Kabaretu pod Wyrwigroszem, który kilka lat parodiował profesora – czym rozbawił wszystkich słuchaczy. Ponad to, przyznał, że gdy ogląda wiadomości, relacje sportowe, to wychwytuje błędy dla samej frajdy, a nie z profesorskiego musu.
Po gromkich brawach, które zakończyły część oficjalną, profesor pozował do wspólnych zdjęć i wpisywał się do książek, które specjalnie w tym celu przynieśli jego miłośnicy. 

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Profesor Miodek: gdyby nie Rzeszów, nie byłbym tym, kim jestem dzisiaj - Warszawa Nasze Miasto

Wróć na rzeszow.naszemiasto.pl Nasze Miasto