Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokurator: fałszowali recepty. Wyłudzili 2 miliony złotych

Ewa Gorczyca
Prokurator Wiesława Basak zarzuca lekarzom, farmaceutom i hurtownikom wyłudzenie z NFZ prawie 2 mln złotych.
Prokurator Wiesława Basak zarzuca lekarzom, farmaceutom i hurtownikom wyłudzenie z NFZ prawie 2 mln złotych. Fot. Tomasz Jefimow
Trzech lekarzy, właściciel i kierownik hurtowni leków, przedstawiciel handlowy firmy farmaceutycznej i właściciele aptek - w sumie 14 osób zasiada na ławie oskarżonych.

Wyłudzenia w Rzeszowie

Wyłudzenia w Rzeszowie

Pięć lat (z dwuletnią przerwą) trwał w Rzeszowie proces 15 oskarżonych o wyłudzanie pieniędzy z NFZ na lewe recepty. NFZ miał stracić 350 tys. zł. Na ławie oskarżonych zasiadało 4 lekarzy, 6 farmaceutów, 2 techników farmacji, 2 rejestratorki z przychodni i kierowca pogotowie, który wg prokuratury był organizatorem procederu. Część z oskarżonych dobrowolnie poddała się karze. Wyrok w I instancji zapadł w listopadzie ub. roku. Oskarżeni dostali grzywny, wyroki w zawieszeniu i zostali zobowiązani do zwrotu pieniędzy. Wyrok wciąż nie jest prawomocny.

W Sądzie Okręgowym w Krośnie udało się rozpocząć ich proces.

Odroczenie wynikało z długotrwałej choroby jednego z oskarżonych. W piątek nie wszyscy stawili się w sądzie, ale ci, których zabrakło, zgodzili się na prowadzenie rozprawy pod ich nieobecność.
Prokuratura wyliczyła straty NFZ na 1 mln 987 tys. zł. W sądzie nie było jednak nikogo reprezentującego Fundusz Zdrowia.

Fikcyjna sprzedaż lekarstwa na raka

Prokurator Wiesława Basak rozpoczęła odczytywanie wyjątkowo obszernego (ponad 800 stron) akt oskarżenia. Prokuratura zarzutami objęła 14 osób, wszyscy to mieszkańcy Podkarpacia. Jej zdaniem - działali jako grupa przestępcza. Proceder trwał prawie trzy lata (od marca 2002 do stycznia 2005). Wśród nich są trzej lekarze, którzy w tamtym czasie pracowali w Ośrodku Onkologicznym w Brzozowie i prowadzili prywatną praktykę. Wypisywali recepty na Lucrin Depot 11,25 mg. To bardzo drogi (kosztuje ok. 1000 zł) lek stosowany w leczeniu zaawansowanego raka.

Zdaniem prokuratury mechanizm wyglądał tak: handlowiec firmy farmaceutycznej odbierał od lekarzy recepty. Część z nich przekazywał właścicielowi hurtowni w Nowej Dębie. Ten, wraz z fakturą sprzedaży leku, do różnych aptek na Podkarpaciu dostarczał również recepty. Aptekarze dokumentowali sprzedaż na podstawie dostarczonych recept i występowali o refundację do NFZ.

Część recept przedstawiciel firmy farmaceutycznej przekazywał bezpośrednio do realizacji właścicielowi rzeszowskiej apteki, która z kolei uzyskiwała leki w oparciu o podrobione recepty. Te trafić miały do dyspozycji lekarzy, którzy ordynowali je pacjentom.

Co warte podkreślenia, chorzy na raka prostaty, za ten lek na refundowany na receptę w aptece płacą tylko kilka złotych. Różnicę płaci NFZ. Prokuratura musi dowieść, kto i ile zarabiał na tym procedurze.

700 fikcyjnych faktur

Według prokuratury do dokumentacji księgowej hurtowni wprowadzono 124 fikcyjnych faktur nabycia lucrinu depot. Na ich podstawie wystawionych zostało 686 fikcyjnych faktur sprzedaży leku do różnych aptek na Podkarpaciu. Prokuratura oparła się m.in. na opinii biegłej, która analizowała recepty, wypisywane na lucrin. Okazało się, że były wystawiane bez wpisu w dokumentację medyczną pacjentów i znacznie częściej niż wskazują na to zalecenia medyczne. Zdaniem prokuratury - recepty służyły do wyłudzenia refundacji.

Oskarżeni nie przyznają się do winy

Właściciele aptek, z którymi rozmawialiśmy twierdzą, że oni nie mają nic wspólnego z przestępczym procederem.

- Oskarżenie jest bezpodstawne. Nie można wymagać od farmaceuty, żeby badał prawdziwość dokumentów, zasadność leczenia konkretnego pacjenta. Aptekarz otrzymuje receptę i ma wydać lek - mówi Dariusz Fogielman, adwokat jednej z farmaceutek.

Proces w tej sprawie zapowiada się na długi i żmudny. Do przesłuchania jest ponad 500 świadków (m.in. osoby, na których nazwiska były wypisywane recepty). Wolę dobrowolnego poddania się karze wyraziło tylko dwoje oskarżonych, małżeństwo właścieli apteki. Ryszard J. zaznacza jednak, że nie poczuwa się absolutnie do winy.

- Trudno było kwestionować recepty, które trafiały do mojej apteki, nawet te, które przynosili hurtownicy. Jednak, mimo to, pytałem lekarzy je wystawiających. Oni potwierdzili, że wszystko jest w porządku. Jeśli chodzi o ten lek, to marża dla aptek była bardzo mała - ok. 3 zł. Dla nas to na pewno nie było opłacalne - powiedział Nowinom. Dodał, że ma świadomość, że wyroki nie zapadną szybko.

- Dlatego zgodzę się na zaproponowaną przez sąd karę, bo nie chcę przez wiele miesięcy uczestniczyć w procesie, zasiadając na ławie oskarżonych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24