Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prokuratora w Jarosławiu umorzyła dochodzenie w sprawie "afery podsłuchowej" w Wiązownicy

Janusz Motyka
W czasie kolejnej, publicznej "spowiedzi” sekretarz Błażej Piliszko (pierwszy z prawej) zarzekał się, że dyktafon kupił sobie sam. Prokuratorowi wyjaśnił jednak, że na jego prośbę sprzęt kupił mu na bazarze Jan Żołyniak przewodniczący Rady Gminy (pierwszy z lewej)
W czasie kolejnej, publicznej "spowiedzi” sekretarz Błażej Piliszko (pierwszy z prawej) zarzekał się, że dyktafon kupił sobie sam. Prokuratorowi wyjaśnił jednak, że na jego prośbę sprzęt kupił mu na bazarze Jan Żołyniak przewodniczący Rady Gminy (pierwszy z lewej) Archiwum
Faktycznie, Błażejowi Piliszce, sekretarzowi gminy Wiązownica, dyktafon kupili koledzy z PiS-u. Ale tylko dlatego że sam o to prosił. A nagrywając nim swojego szefa nie złamał prawa.

Tak uznała Prokuratura Rejonowa w Jarosławiu i umorzyła dochodzenie.

W toku przeprowadzonego dochodzenia Błażej Piliszko, sekretarz gminy Wiązownica, (kiedyś działacz PiS-u, teraz członek Małej Ojczyzny) przedstawił najnowszą wersję wejścia w posiadanie dyktafonu.

- Zeznał, iż na jego prośbę dyktafon zakupił dla niego na bazarze w Rzeszowie za kwotę 300 zł jego kolega Jan Żołyniak - napisała w uzasadnieniu Barbara Hopko-Grzebyk, prokurator Prokuratury Rejonowej w Jarosławiu.

Wersji było kilka; najpierw sekretarz Piliszko Błażej tłumaczył publicznie, że sprzęt do nagrywania dostał od ówczesnego dyrektora biura posła Golby w obecności Stanisława Piliszki i Jana Żołyniaka i nagrywał rozmowy dla niego. Później, że to on sam sobie kupił dyktafon i prywatnie nagrywał ze strachu przed wójtem, a koledzy z PiS-u absolutnie nie mieli z tym nic wspólnego. Krążyła też kolejna wersja, rozpowszechniana przez kolegów Piliszki, że to wójt podrzucił sekretarzowi urządzenie żeby skompromitować i jego i posła.

Po co sekretarzowi dyktafon był potrzebny? Ano do nagrywania wójta, bo ten groził że zwolni Piliszkę z roboty. Czyli do własnego użytku. Tę wersję Błażeja Piliszki potwierdzili zgodnie: radny Stanisław Piliszko i Jan Żołyniak. Obaj działacze PiS-u, a Jan Żołyniak dodatkowo przewodniczący Rady Gminy i przez dłuższy czas asystent i szef biura posła Mieczysława Golby (PiS).

W toku postępowania pani prokurator ustaliła, że nagrane były rozmowy prywatne między Błażejem Piliszko i pracownikami urzędu, sesje Rady Gminy, odprawy z pracownikami.

- Nagrania te nie zawierały tajemnicy służbowej - wyjaśnia prokuratura.

Po analizie zebranego materiału prokurator uznała że należy rzecz umorzyć z powodu braku znamion czynu zabronionego. Co więcej, zauważyła, że wójt nie złożył wniosku o ściganie sekretarza, czyli sprawy nie ma.

Z takiego obrotu wójt Marian Ryznar nie jest zadowolony.

- Wprawdzie w gminie rakiet balistycznych nie produkujemy, ale uważam, że ktoś tu prawo naruszył. I nie ja jestem od ścigania - żartuje wójt. Zapowiada, że złoży do sądu zażalenie na prokuratorskie postanowienie.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24