Sytuacja zdaje się być wyjątkowo trudna, zważając na fakt, że dwie strony konfliktu przedstawiają całkowicie odmienne stanowiska, bronią ich i argumentują słuszność.
Tajemniczy konflikt
Protestującymi byli Ukraińcy, którzy, jak mówią, po nieudanej próbie odzyskania zaległych pieniędzy i równie nieudanej próbie kontaktu z byłą szefową postanowili wyjść na ulicę. Właścicielka szwalni, której firma stała się w czwartek (4 kwietnia) miejscem sporu, czuje się niesłusznie oskarżona i pomówiona, bo jak mówi, zawsze była uczciwym pracodawcą.
Pracownicy z Ukrainy
Pani Monika przyznaje, że w szwalni faktycznie pracowały osoby z Ukrainy, które uzyskały zatrudnienie za pośrednictwem agencji pracy tymczasowej. Ale po pierwsze owe osoby miały legalną umowę, kartę pobytu i regularnie dostawały wynagrodzenie. Po drugie nie był to nikt z protestujących.
Nie znam tych ludzi
Właścicielka w rozmowie tłumaczy, że osoby, które zostały u niej zatrudnione dzięki agencji, po wygaśnięciu umowy zrezygnowały z pośrednictwa pracy. Dzięki temu dostawały bezpośrednie zatrudnienie i wyższą stawkę. Podejrzewa, że demonstranci zostali wynajęci. - Oni chcą na mnie wymusić, żeby te pracownice do nich wróciły — mówi pani Monika.
- Nikomu nie jestem winna żadnych pieniędzy. Ta sytuacja jest dla mnie szkalująca, bo prowadzę tę firmę ponad 20 lat. Nie miałam nigdy problemów z pracownikami. Nie można przecież nikogo zmusić do pracowania dla agencji, skoro taki układ jest dla nich mniej korzystny — tłumaczy właścicielka.
Spółka nie wypłaciła pieniędzy
Przedstawiciel protestujących Ukraińców tłumaczy, że powodem demonstracji jest fakt, że sześć osób nie otrzymało należnego im wynagrodzenia za okres trzech miesięcy, za pracę wykonaną jeszcze w ubiegłym roku. Pan Yuri zdecydował się wspierać protestujących, bo zna język polski, a nie wszyscy z protestujących mówią po polsku. Jak przyznaje, nie ma informacji na temat sposobu zatrudnienia tych osób, wie natomiast, że kilkukrotnie podejmowano próbę kontaktu z właścicielką, ta jednak nie odbierała i nie odpisywała na wiadomości. - Czekamy na kontakt, chcemy porozmawiać. W przeciwnym wypadku mamy zaplanowane kolejne demonstracje w przyszłym tygodniu – dodaje pan Yuri Gulik.
Temat z zainteresowaniu PIP
- Aktualnie mogę potwierdzić, że sprawa jest w zainteresowaniu inspektora pracy — mówi Barbara Babicz, st. specjalista Okręgowego Inspektoratu Pracy. Przypomina również, że w przypadku, gdy pracownik podejrzewa wystąpienie nieprawidłowości w zakresie przestrzegania przepisów prawa pracy, bezpieczeństwa i higieny pracy w zakładzie pracy, może skorzystać z porady prawnej świadczonej przez ekspertów Okręgowego Inspektoratu Pracy. - Porady w Okręgu udzielane są bezpłatnie, osobiście, za pośrednictwem poczty elektronicznej lub telefonicznie – dodaje.
Do tematu wrócimy po tym, jak sprawę zbada Państwowa Inspekcja Pracy.
Czytaj też:
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?