Nie był to pierwszy strajk przewoźników w Rzeszowie, wcześniej podobna akcja odbyła się w lipcu, a spowodowana była dokładnie tym samym: bardzo kiepską sytuacją branży przewozowej w całym kraju.
Autobusy wjechały na al. Cieplińskiego ok. godziny 15, było ich w szczytowym momencie kilkadziesiąt. Trasa, której trzymali się kierowcy przebiegała od ronda Pakosława do ronda Dmowskiego, strajkujący jeździli "w kółko" kilkanaście razy. Na miejscu szybko pojawiła się policja, jednak nie powstrzymywała protestu, a jedynie pilnowała ruchu. Delikatne utrudnienia były, jednak nie doszło do całkowitej blokady ruchu. Strajk przewoźników w Rzeszowie trwał do ok. godziny 16.30.
Podkarpaccy przewoźnicy: chcemy być zauważeni
Przewoźnicy, którzy brali udział w proteście podkreślali, że potrzebują pomocy. W innym wypadku cała branża znajdzie się w obliczu kryzysu, którego może nie przezwyciężyć.
- Nie chcemy utrudniać mieszkańcom życia, tylko pokazać, że rząd nas chyba nie zauważył. Może dojść do takiej sytuacji, że za miesiąc czy dwa te firmy nie będą istnieć. Zobowiązania, które firmy posiadają są ogromne. Autobusy nie są tanie, mamy milionowe długi
- mówił Marcin Chmielarski, właściciel firmy Marcel Bus.
Powodem takiej sytuacji jest epidemia koronawirusa, która pierwsze skutki wywarła na branży przewozowej już w marcu. Zamknięte szkoły czy uczelnie sprawiły, że liczba klientów drastycznie spadła, a to przełożyło się na bliski zerowemu obrót. Teraz, jak powiedział nam właściciel "Marcela", jest "powtórka z rozrywki".
- We wrześniu wróciliśmy do spłaty normalnych zobowiązań, to był pierwszy miesiąc, który zaczął generować jakieś 50 - 60 proc. obrotów z zeszłego roku. Było światełko w tunelu, że przyjadą studenci w październiku i jakoś dotrwamy do końca roku. Niestety, jest powtórka z rozrywki i praktycznie od połowy października jesteśmy tak samo zamknięci jak w marcu. 75 proc. naszych przejazdów zostało zredukowanych - opisuje Chmielarski.
CZYTAJ TEŻ: Dramat w komunikacji osobowej na Podkarpaciu. Przez koronawirusa firmy przewozowe są na skraju upadku
Strajk przewoźników: czego chcą kierowcy?
Przede wszystkim chodzi o pomoc zawartą w najnowszej Tarczy Antykryzysowej. Przewoźnicy zauważają, że tym razem nie zostali nią objęci.
- Nie ma dla nas perspektywy ruszenia przed kwietniem 2021 i bez pomocy przy udziale wsparcia czy dopłat do wynagrodzeń, jesteśmy bankrutami. Rozmawiamy z rządem, ale porównywanie nas z branżami, które się na chwilę zamyka i później otwiera nie jest w porządku. Jesteśmy pozbawieni dochodów a to nie nasza wina. Rząd powinien się nami jak najszybciej zainteresować
- apeluje Rafał Jańczuk, prezes Polskiego Stowarzyszenia Przewoźników Autokarowych, jeden z uczestników ogólnopolskiej akcji.
Przewoźnicy zapowiadają, że jeżeli dzisiejszy protest (który odbył się w wielu miastach w całej Polsce) nie przyniesie jakichkolwiek skutków, będą strajkować w ten sposób dalej.
- Jeżeli minister wyjdzie i powie, że usłyszał na i chce nam pomóc, my będziemy rezygnowali z kolejnych manifestacji. Dzisiaj jest pokaz tego, ze jesteśmy. To jest branża ważna dla społeczeństwa. Na dzień dzisiejszy trudno powiedzieć jak to się potoczy - mówił podczas protestu Marcin Chmielarski.
Otwarcie sezonu motocyklowego na Jasnej Górze
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Kim jest córka Kowalewskiego? Gabriela idzie w ślady rodziców. Będzie wielką gwiazdą?
- Nowe wieści o tajemniczym ojcu dziecka Tomaszewskiej. Wygadała się bliska osoba
- Wszyscy patrzyli na wyeksponowane krągłości Romanowskiej. Projektant gwiazd ocenia
- Wspólny występ Roksany Węgiel i Kevina Mgleja w cieniu tragedii. Znamy szczegóły