Protest wobec likwidacji szkoły w Boreczku k. Sędziszowa Małopolskiego bez dyskusji radnych

Z końcem grudnia ub. r. niemal 140 mieszkańców Boreczku stawiło się na spotkaniu z burmistrzem Bogusławem Kmieciem, by zaprotestować przeciwko likwidacji szkoły podstawowej. Burmistrz uzasadniał, że to najmniejsza, a zarazem najdroższa w przeliczeniu na jednego ucznia szkoła w gminie, uczęszcza do niej zaledwie 45 dzieci, z których zaledwie połowa, to mieszkańcy Boreczku, pozostali dojeżdżają tu z sąsiednich wiosek lub osiedli.

Protestujących miały także przekonać argumenty ekonomiczne: średni koszt utrzymania dziecka w sokołowskiej szkole, to 11,9 tys. zł rocznie, zaś tego w Boreczku – 23,7 tys. zł.

W planach miasta było, by dzieci z likwidowanej placówki przenieść do innej, położonej niespełna trzy kilometry dalej w Borku Wielkim, zaś w opróżnionym budynku urządzić mieszkania dla osób samotnych, starszych i niepełnosprawnych.

Uczestników spotkania nie przekonał nawet obietnicą, że w zamian za zgodę na likwidację szkoły przeznaczy 3 mln zł w ciągu pięciu lat na inwestycje w Boreczku. Ci argumentowali, że we wsi rozwija się budownictwo mieszkaniowe, dzieci przybywa, szkoła w przyszłości będzie coraz bardziej potrzebna, a poza tym w dużej szkole ich dzieci będą miały gorsze warunki do rozwoju. Spotkanie skończyło się tym, że obie strony pozostały przy swoich stanowiskach.

Próbując przeciwdziałać decyzjom władz gminy, protestujący postanowili napisać petycję do burmistrza i rady miejskiej. Przyznali, że respektują argumenty ekonomiczne, ale „edukacja naszych dzieci nie może być traktowana w taki sam sposób, jak sprzedaż gruntów czy remonty dróg”. I podkreślali sukcesy swojej szkoły: znakomite wyniki uczniów w egzaminach ośmioklasisty, laury podczas konkursów tematycznych szczebla powiatowego i wojewódzkiego, nadto boreczkowska szkoła wolna jest od używek i przemocy, za to dzieciarnia chętnie uczestniczy w rozlicznych akcjach charytatywnych i prospołecznych. Podkreślili też, że decyzja o jej likwidacji zapadła bez konsultacji w lokalną społecznością, dla której placówka jest centrum życia społecznego i miejscem spotkań. I jeszcze: „Brak placówki edukacyjnej zniechęci potencjalnych inwestorów budowlanych, zahamuje rozwój lokalnych przedsiębiorstw i zrazi młodych ludzi do osiedlania się w Boreczku.”

Petycja miała trafić do rozpatrzenia przez radnych Sędziszowa podczas sesji minionego czwartku. Dyskusji o przyszłości szkoły jednak nie było, ponieważ radni zdecydowali uchwałą, żeby pozostawić petycję bez rozpatrzenia. Dopatrzyli się w niej uchybień formalnych, a te polegały na tym, że dokument podpisali „Zaniepokojeni rodzice, pracownicy oraz przyjaciele i sympatycy Szkoły Podstawowej w Boreczku”.

Wprawdzie do petycji dołączono 23 karty z personaliami i podpisami, ale to nie wystarczyło do wypełnienia wymogów prawnych. Jak zauważono projekcie uchwały „Złożona petycja zawiera braki formalne, gdyż nie wskazano w niej osób reprezentujących poszczególne podmioty wnoszące petycję, nie podano siedziby podmiotów wnoszących petycję oraz adresu do korespondencji”. Za przyjęciem takiego stanowiska głosowało 18 radnych, jeden wstrzymał się od głosu.