Dynowskie przedsiębiorstwo położone przy ul. Piłsudskiego od dawna zwracało uwagę mieszkańców z kilku powodów. Po pierwsze składowane na placu w balach, sprasowane butelki PET były widoczne nawet zza ogrodzenia.
- To wygląda jakby w centrum miasta, gdzie jest przecież kościół i cmentarz było po prostu wysypisko śmieci - mówi nam jeden z mieszkańców. -Poza tym ten teren jest ogrodzony, ale nie zamknięty, wejść może tam każdy. Wystarczy jedna zapałka i mamy ogromny pożar - dodaje i na dowód przesyła zrobione przez siebie zdjęcia.
Ale czarę goryczy mieszkańców przelała sytuacja z końca lipca, kiedy nagle z dnia na dzień najbliżsi sąsiedzi firmy zorientowali się, że mają w domach prusaki. Szybko powiązali to z działalnością firmy i okazuje się, że mieli rację. Robactwo przyjechało razem z towarem przeznaczonym do recyklingu. Dowiozła je tutaj sortownia z Siemianowic Ślaskich, która dostarcza dynowskiej firmie to, co ma zostać poddane obróbce.
- Jak tylko się zorientowaliśmy, co się dzieje odesłaliśmy towar do sortowni. Sam powiadomiłem o sytuacji sanepid i rozpocząłem dezynsekcję - opowiada Jacek Majcher, właściciel firmy. - Od początku nie uchylałem się od odpowiedzialności, rozumiem mieszkańców, którzy nie powinni odczuwać skutków działalności, dlatego pokryłem wszystkie koszty dezynsekcji nie tylko na placu naszej firmy i dwóch sąsiednich przedsiębiorstw, ale także na prywatnych działkach mieszkańców - zaznacza.
I dodaje, że zorganizował w tej sprawie dwa spotkania z mieszkańcami, by wyjaśnić sytuację i uspokoić nastroje. Walka z robactwem nadal trwa.
- Minimalizujemy zapasy, co oznacza, że rezerwa towaru, która znajduje się na placu zniknie, bo to tam jeszcze chowają się prusaki - dodaje Jacek Majcher. - Realizujemy też zalecenia sanepidu, by na bieżąco współpracować z firmą dezynsekcyjną - dodaje.
Ma być tu porządek
I zaznacza, że towar nie będzie już wystawał ponad ogrodzenie. Zamontowane zostaną banery, które zasłonią mało estetyczny widok, a to, co zostaje po obróbce jako odpad będzie na bieżąco wywożone do utylizacji. W ten sposób magazynowanie będzie ograniczone do minimum.
- Natomiast co do zagrodzenia terenu to w tej sprawie od dłuższego czasu próbujemy się dogadać z prywatną firmą i miejską spółka, z którymi dzielimy plac, ale jak dotąd bez skutku. Dlatego podjąłem decyzję, że zamontujemy bramę zamykającą dostęp tylko do naszej firmy - mówi Jacek Majcher. - Oczywiście nie zabezpieczy go to w 100 proc., bo przez ogrodzenie nadal będzie można wrzucić np. łatwopalną substancję, ale mam nadzieję, że poprawi to kwestie bezpieczeństwa - dodaje.
Burmistrz Dynowa pytany o działalność firmy przyznaje, że miał skargi w sprawie ostatniej sytuacji, ale firma w pełni współpracuje ze wszystkimi możliwymi organami.
- Ma niezbędne pozwolenia zarówno na składowanie odpadów na zewnątrz i wewnątrz, bardzo szybko i odpowiedzialnie zareagowała na ostatnie wydarzenia i na pewno nadal będziemy z nią rozmawiać - mówi Zygmunt Frańczak, burmistrz Dynowa.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
Plotki, sensacje i ciekawostki z życia gwiazd - czytaj dalej na ShowNews.pl
- Niewielu wie, że jest wnukiem Wodeckiego. Leo Stubbs już raz próbował sił w rozrywce
- Lodzia z "Rancza" bardzo się zmieniła. Na nowych zdjęciach trudno ją rozpoznać
- Tak dziś wygląda syn Olejnik. Jerzy Wasowski wyrósł na przystojnego mężczyznę
- Szok, w jakim stroju paradowała 16-letnia Viki Gabor! Ludzie pytają, gdzie są rodzice