Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przejście w Budomierzu. Uchodźcy przekraczający granicę mają przy sobie tylko małe plecaki. Potrzebują praktycznie wszystkiego

Urszula Sobol
Urszula Sobol
Każdego dnia przejście graniczne w Budomierzu, 12 kilometrów od Lubaczowa przekracza tysiące uchodźców. Uciekają oni z Ukrainy, przed bombami i rakietami, w pośpiechu, zabierając tylko kilka drobnych, najpotrzebniejszych w podróży rzeczy
Każdego dnia przejście graniczne w Budomierzu, 12 kilometrów od Lubaczowa przekracza tysiące uchodźców. Uciekają oni z Ukrainy, przed bombami i rakietami, w pośpiechu, zabierając tylko kilka drobnych, najpotrzebniejszych w podróży rzeczy Mariusz Guzek
Przejście graniczne w Budomierzu. Ludzi jest mnóstwo, głównie kobiety z malutkimi dziećmi. Uciekli do Polski, mając przy sobie jedynie małe plecaki lub torby. Oprócz traumatycznych przeżyć czasami towarzyszą im zwierzęta, pies lub kot, trzymany na rękach lub krótko na smyczy. Wojna odbiera im wszystko, a oni czują się bezradni.

Każdego dnia przejście graniczne w Budomierzu, 12 kilometrów od Lubaczowa przekracza tysiące uchodźców. Uciekają z Ukrainy, przed bombami i rakietami, w pośpiechu, zabierając tylko kilka drobnych, najpotrzebniejszych w podróży rzeczy.

ZOBACZCIE ZDJĘCIA:

Dramatyczna sytuacja na przejściu granicznym w Budomierzu [Z...

- Ta wojna odbiera nam wszystko – płacze Irina Pawluk z miejscowości Biała Cerkiew (Bila Tserkva) na Ukrainie. – Zabrała nam nasze domy, mężów, ojców, a także całe nasze życie. W pośpiechu musiałam uciekać. Zabrałam tylko plecak i jedną reklamówkę z jedzeniem na drogę. Nie wzięłam nawet ładowarki do telefonu, który i tak po kilku godzinach się rozładował. Nie mam, od kilku dni, żadnego kontaktu z wujostwem. Mieszkają w Kijowie. Nie wiem, czy oni jeszcze żyją. Zostawiam chłopaka i rodziców, którzy nie chcą uciekać ani do Polski, ani nigdzie indziej. Moja siostra opuściła Ukrainę w tamtym tygodniu. Wyjechała z dziećmi do teściów do Niemiec. Szwagier niestety musiał zostać.

Irina relacjonuje, że w jej rodzinnym mieście widać już panikę ludzi. Coraz mniej sklepów jest jeszcze otwartych, zamknięte są szkoły, przedszkola i wszystkie inne zakłady. – Część ludzi już uciekła. Niektórzy przygotowują się do opuszczenia swoich domu, ukrywają swoje cenne rzeczy. Wszyscy się bardzo boją i wojny, i głodu, bo w sklepach brakuje już niektórych towarów spożywczych. Brakuje też lekarstw – dopowiada Irina. – Chowamy się do piwnic, jak tylko słyszymy alarmy bombowe.

Irina śledzi wiadomości z Ukrainy.

– Cieszę się, że jestem już tutaj, chociaż wydaje mi się, że w Polsce jest tylko moje ciało, a serce zostało na Ukrainie – mówi Irina. - Nie mogę przestać myśleć o chłopaku i rodzicach. Czy ja ich jeszcze zobaczę?

ZOBACZ WIDEO:

od 16 lat

Katrina, która przyjechała z Odessy, podkreśla, że nie spodziewała się, że otrzyma w Polsce tyle pomocy. – To, co tutaj się dzieje, po stronie polskiej jest niezwykłe. Wszyscy są dla nas bardzo pomocni i życzliwi – dopowiada Katrina. – Przekroczyłam granicę bardzo głodna i wyziębiona. Od razu dostałam gorącą kawę i talerz ciepłej zupy.

Na miejscu w Budomierzu pomagają absolutnie wszyscy – policja, wolontariusze, strażacy, panie z kół gospodyń wiejskich, a także pracownicy gminy m.in. Lubaczowa. Rozdają nie tylko ciepłe posiłki i napoje, ale także najpotrzebniejsze rzeczy dla dzieci m.in. pampersy, słoiczki z jedzeniem, mleko, butelki, smoczki i ciepłe ubrania. Pod jednym z namiotów stoją wózki dziecięce, spacerówki i gondole, które chętnie zabierają matki małych dziećmi.

- Jeszcze kilkanaście dni temu było tu puste pole, nawet nie było prądu. Dzisiaj mamy tu dobrze wyposażony punkt, który pomaga uchodźcom z Ukrainy – opowiada jeden z wolontariuszy.

- Staramy się codziennie pomagać, jak tylko możemy. Mamy ogrzewane namioty, z których korzystają uchodźcy – opowiada Zbigniew Cencora, z Urzędu Gminy w Lubaczowie. – Dzisiaj jest bardzo zimno, a niektórzy zatrzymują się tutaj na dłuższą chwilę. Czekają na rodzinę, przyjaciół, znajomych. W tych namiotach mogą się ogrzać i zjeść coś ciepłego.

Ciepłe posiłki, kawę i herbatę ze street foodowej budki serwuje m.in. Dariusz Szumełda z Przemyśla, który reprezentuje w Budomierzu World Central Kitchen, światową, humanitarną organizacje. Działacze WCK pomagają w różnych miejscach świata. Obecnie są przy ukraińskich granicach w Polsce, na Słowacji, Węgrzech, Rumunii, ale również na Ukrainie.

– Jesteśmy tutaj od wtorku, 1 marca i codziennie rozdajemy potrzebującym około 300 posiłków – opowiada Dariusz Szymełda. – Część posiłków pakujemy na wynos i są one zanoszone na ukraińską stronę.

Tamara Duszko ze Lwowa jedzie do Krakowa. Usiadła na chwilę w namiocie.

– Za mną długa podróż. 17 godzin jestem w drodze, a to jeszcze nie koniec. Moja koleżanka ze studiów (Tamara studiowała w Krakowie) zorganizowała dla mnie mieszkanie w Krakowie. Jutro ma przyjechać do mnie siostra z dwójką dzieci. Mam nadzieję, że uda się im uciec. Siostra mieszka w Winnicy, a tam teraz już jest bardzo nieciekawie. Jestem wściekła na Rosję i na tego okropnego człowieka, co nam to robi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24