Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemyski dworzec nocą wciąż kipi życiem, choć już 200 metrów stąd ulice są zupełnie puste [RELACJA, ZDJĘCIA]

Andrzej Plęs
Andrzej Plęs
Uchodźcy w Przemyślu.
Uchodźcy w Przemyślu. Paweł Dubiel
Pod dworcem kolejowym w Przemyślu i na parkingu Centrum Logistycznego przybywa pojazdów z tablicami rejestracyjnymi państw innych niż Polska. To jeszcze odruch serca ludzi dobrej woli, a nie zorganizowana pomoc.

Przemyski dworzec nocą wciąż kipi życiem, choć już 200 metrów stąd ulice są zupełnie puste. Wjazdy na plac dworcowy pilnuje dwoje policjantów, w ich radiowozie kłębi się trójka małych dzieci z matką. Policjant, pytany, w jaki sposób takie maloty naruszyły prawo, zaczyna się śmieć i tłumaczy, że tylko strasznie przemarzły, więc pozwolił im się ogrzać w radiowozie.

W budynku dworca wychodzący nie mieszczą się w drzwiach z wchodzącymi, ruch komplikuje kolejka do jednej z kas.

- Stoją przede wszystkim po in formację, ale niektórzy chcą kupić bilet – wyjaśnia pilnujący porządku strażak. – Ale tych drugich jest niewielu, bo przecież uciekinierzy mogą jeździć koleją za darmo.

Chwile później z głośników dworcowych płynie informacja, że „pociąg relacji Przemyśl – Kraków odjedzie z toru”… I dalej, że obywatele Ukrainy mogą jechać za darmo, o ile wylegitymują się obsłudze składy paszportem, albo innym dokumentem, potwierdzającym tożsamość i obywatelstwo. Komunikat tylko po polsku, więc nie wiadomo, do ilu zainteresowanych dotarł.

Uchodźcy w Przemyślu.
Uchodźcy w Przemyślu. Paweł Dubiel

Położyły głowy na blacie. Śpią

Tuż przy drzwiach wejściowych do budynku na małej stercie ubrań leży kilkuletnia dziewczynka, nie ma szans na chwilę snu, bo ruch taki, że drzwi nie zamykają się. „Ona sowsiem ustała” – tłumaczy jej matka z przepraszającym uśmiechem. W holu głównym przy okrągłym stoliku siedzą na krzesełkach cztery osoby, z których trzy położyły głowy na blacie i wydaje się, że w śnie nie przeszkadza im rwetes wokół. Na peronie dwudziestoletni (mniej więcej) Rusłan w żółtej kamizelce wolontariusza stoi w otoczeniu kilku osób i ponad ich głowami pokrzykuje coś po ukraińsku.

- Mam zebrać piętnaście osób, matki z dziećmi – wyjaśnia. – Jestem tłumaczem i dostałem zadanie zgromadzenia dokładnie takiej grupy, bo mogą zatrzymać się i przenocować w czternastce. No, szkole numer czternaście w Przemyślu. Czterech mi brakuje, ale nie mogę się stąd ruszyć, bo wszyscy, których już zgromadziłem, pójdą za mną i zrobi się bałagan.

Mówi, że wielu przybywających zza Buga jest mocno zdezorientowanych, że wysiadają z pociągów w obcym im Przemyślu, nie znają nikogo, więc jego – w żółtej kamizelce – też pytają, gdzie jest informacja, kiedy będą odjeżdżać pociągi i dokąd, gdzie toaleta, gdzie niemal wszystko. A dworcowa toaleta w wejściu do przejścia podziemnego ma niekończącą się kolejkę. Wprawdzie to tylko dwadzieścia – trzydzieści osób, ale wychodzących wciąż zastępują przychodzący.

Uchodźcy w Przemyślu.
Uchodźcy w Przemyślu. Paweł Dubiel

Mąż został, zostali też rodzice. Kiedyś wrócą na Ukrainę

W dworcowej restauracji nieco zaciszniej, tu skryły się Tania i jej córka Katia. Trzydziestokilkulatka wygląda na szczególnie zmęczoną, po chwili wyjaśnia się dlaczego.

- Z Odessy przyjechaliśmy pociągiem – mówi. – Mąż został, bo mężczyzn nie wypuszczają, zresztą nie chciał jechać. Wiadomo dlaczego, ale poza tym w Odessie zostali nasi rodzice. Ja też bym nie wyjechała, ale tam już nie miałam szansy na leczenie.

Na pytanie: jakie leczenie, pokazuje paczuszkę z lekami. Wtedy staje się jasne, dlaczego w całym pomieszczeniu tylko ona eleganckim turbanikiem ukrywa, że jest w trakcie chemioterapii.

Katia mówi, że w chwili kiedy wyjeżdżały z mamą, w Odessie był jeszcze spokój. Tylko na dworcu kolejowym takie tłumy, jakich na ulicach nie widać. I nie wszyscy mogą wyjechać, bo pociągi nie mieszczą. Na razie jadą do Częstochowy, do cioci, ale niech się tylko „trochę uspokoi”, to wrócą do domu. Bo tata, dziadkowie, i wszystkie jej koleżanki – Katia wylicza powody według hierarchii ważności.

Media nie mogą wejść

Przed budynkiem dworca do czeskiego autokaru wsiada grupa uciekinierów z Ukrainy. Przed Centrum Logistycznym przy ul. Lwowskiej jest takich więcej.

  • Co najmniej trzy z Hiszpanii, kilka samochodów z Estonii, ogromny autokar norweski, sporo niemieckich busów, wśród których ten z napisem „Mobilny doktor” pewnie pozostanie tu dłużej.
  • Po uchodźców przyjechali Litwini, Duńczycy i Austriacy. To nie wygląda na systemową pomoc państw, raczej spontaniczny ruch pomocowy organizacji społecznych, samorządów lub odruch serca pojedynczych ludzi. Na placu przed budynkiem byłego Tesco sterty ubrań, które nie budzą niczyjego zainteresowania.
  • Nawet stolik ze stertą zabawek dla dzieci. Kilka stoisk z żywnością, w środku zimnej nocy największy jest popyt na gorącą zupę, kawę i herbatę, ale w ciastach i ciastkach można przebierać, słodycze raczej „nie schodzą”.
Uchodźcy w Przemyślu.
Uchodźcy w Przemyślu. Paweł Dubiel

W wejściu do hali Centrum Logistycznego zatrzymuje żołnierz WOT.

- Przepraszam, ale mamy zakaz wpuszczania mediów – tłumaczy. Zakaz od zarządcy obiektu, ale uprzejmy, acz stanowczy mundurowy ma swoje zdanie. – Bo to głupio wygląda. Wchodzą z kamerami, reflektorami, aparatami, robią zdjęcia, filmują, jakby to było zoo, a nie tłum zagubionych i zrozpaczonych ludzi.

Łóżek przybywa, uciekinierów przybywa

Bardziej rozmowny jest ochroniarz obiektu: łóżek polowych na sali przybywa, bo i uciekinierów przybywa. I do niedawna – mówi – przyjeżdżali na ogół ci, którzy wiedzieli, dokąd zmierzają: ktoś z rodziny pracuje w Polsce albo w Niemczech. Ci zostają w Centrum na kilka, kilkanaście godzin, po czym krewniak ich odbiera. A teraz coraz więcej tych, którzy uciekli przed wojną „ciemno”. I zostają w Centrum na dłużej niż kilka godzin, bo czekają, aż ktoś im pokaże przyszłość.

Wolontariat umiera

Przy jednym ze stoisk z żywnością jeden wolontariusz zwierza się drugiemu, że chyba wolontariat umiera. Bo w pierwszych dnia ukraińskiego uchodźctwa chętnych do pomocy była moc, a teraz jakby euforia pomocowa w narodzie przygasła.

Uchodźcy w Przemyślu.
Uchodźcy w Przemyślu. Paweł Dubiel

Rozmawiają nieopodal pomarańczowego namiotu z napisem „Wolontariusze”, na ścianie którego na czterech kartkach ostrzegawcze napisy w czterech językach: ukraińskim, rosyjskim, polskim i angielskim: „Proszę poinformować pasażerów, żeby robili sobie „selfie” kierowcą, jeśli się nie zgodzi, niech z nim nie jadą. Zrobili zdjęcie numeru rejestracyjnego pojazdu, oraz dokumentów kierowcy i wysłali je do rodziny i przyjaciół, zanim wsiądą do auta. Unikali zmęczonych kierowców”. Treść wyraźnie sugeruje, że nie każdy, kto oferuje tu transport uciekinierom, jest człowiekiem dobrej woli.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Kto musi dopłacić do podatków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24