Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemyski pisarz Stefan Darda: Moje książki stoją po dobrej stronie mocy

Hubert Lewkowicz
Stefan Darda: Jeśli nikt nie podejmowałby walki z demonami, to z otchłanią mogłoby być jeszcze więcej problemów, niż jest.
Stefan Darda: Jeśli nikt nie podejmowałby walki z demonami, to z otchłanią mogłoby być jeszcze więcej problemów, niż jest. Piotr Dutko
Czytelnicy opowiadają mi wiele niesamowitych historii. Kiedyś je wykorzystam - mówi Stefan Darda z Przemyśla, jeden z najpopularniejszych polskich pisarzy literatury grozy.

Stefan Darda

Stefan Darda

- autor m.in. "Domu na Wyrębach", czteroczęściowego cyklu "Czarny Wygon", zbioru opowiadań "Opowiem ci mroczną historię". W czasie studiów był muzykiem Orkiestry Świętego Mikołaja. Mieszka w Przemyślu.

W pana książkach, a konkretnie w cyklu "Czarny Wygon", Wielki Tydzień ma duże znaczenie. To wtedy - według fabuły - można przeniknąć ze świata realnego do przeklętej wioski, w której dzieje się znaczna część akcji. Dlaczego akurat w tym czasie?

Pomysł wykorzystania motywu przejścia pomiędzy światem realnym a przeklętą wioską przyszedł mi do głowy w Wielki Poniedziałek. Ten fakt okazał się być zaczynem, który z czasem przemienił się w czterotomowy cykl, ale na pewno nie wystarczyłby sam zaczyn, gdyby wkrótce nie znalazł podbudowy w postaci fabuły traktującej o walce dobra ze złem. Im dłużej zżywałem się z ideą stworzenia tego typu historii, tym bardziej byłem przekonany, że Wielkanoc mogłaby tu odegrać nie tylko rolę nietuzinkowego tematu przewodniego, ale także wspomóc koncepcję całym wachlarzem symboli, nawiązań kulturowych, czy wieloznaczności.

Czy Wielki Tydzień w ludowych opowieściach miał jakieś szczególne, poza religijnym, znaczenie?

Wielki Tydzień ciągle w niektórych domach wręcz kipi od symboliki, zwyczajów, tradycji, a nawet przesądów czy zabobonów, ale wszystko to jest bardziej lub mniej związane z religijnym obchodzeniem i pojmowaniem tego wyjątkowego czasu. Teraz to się zmienia, ale jeszcze niedawno, zwłaszcza w mniejszych miejscowościach, wszelkie nakazy i zakazy związane z Wielkim Postem były traktowane naprawdę bardzo poważnie, więc nie było w tym obszarze raczej miejsca na sprawy mniejszej wagi. Inna rzecz, że opowieści ludowe, zwłaszcza te z dreszczykiem, są przeważnie związane z jakąś postacią, która pojawia się jako duch lub demon, a łączenie tego typu zjawisk z Wielkanocą mogło się wydawać niestosowne nawet najbardziej frywolnym gawędziarzom. W moim przekonaniu sprawa z tak zwanymi mocami zła ma się nieco inaczej, wszak w zmartwychwstaniu Chrystusa właśnie przecież chodzi o pokonanie zła przez dobro, o zwycięstwo nad piekłem i szatanem, o triumf światła nad ciemnością. "Czarny Wygon" poważnie i z szacunkiem traktuje te tematy, jednocześnie - co bardzo częste w przekazach tradycyjnych - duży nacisk kładzie na zachowania i postawy ludzi w konfrontacji z tym, co niebezpieczne, złe, a czasem nawet zgubne. Sądzę, że tak traktując zagadnienie,mogłem sobie pozwolić na stworzenie mrocznej "opowieści ludowej," tym bardziej że wątki i konteksty kulturowo-religijne są w niej bardzo mocno akcentowane.

W ludowej obyczajowości wiara zawsze mieszała się z przesądami związanymi ze strzygami, upiorami, wampirami. To dobra inspiracja dla literatury grozy?

Oczywiście. Dowodem na to jest choćby moja debiutancka powieść "Dom na wyrębach". Przy tworzeniu postaci strzygi pełnymi garściami czerpałem z przekazów ludowych, pamiętając jednocześnie, że w powszechnej świadomości różnego typu demony i upiory można pokonać lub się od nich uchronić za pomocą przedmiotów związanych z kultem religijnym, takich jak święcona woda czy odpowiedni medalik. Na kartach książki epizodycznie pojawia się też ksiądz egzorcysta, u którego główny bohater szuka pomocy. Czytelnik ma więc do czynienia z klasycznym i od dawna funkcjonującym połączeniem: słowiańskie mity kontra religia i wszelkie jej atrybuty, które mogą pomóc w pokonaniu złych lub z innych powodów niebezpiecznych mocy.

W pana twórczości pojawia się też odniesienie do śmierci Jana Pawła II, której rocznicę za chwilę będziemy obchodzili. To ważna postać i ważny moment dla pana, dla pańskich bohaterów?

Informacja o śmierci Jana Pawła II zastała mnie w Krakowie. Wsłuchując się wtedy w bicie najsłynniejszego polskiego dzwonu, uświadamiałem sobie, że umarł ktoś ważny dla mnie. Jestem akurat w takim wieku, że pamiętam wybór Karola Wojtyły na papieża, a zdecydowana większość mojego życia to jego pontyfikat. Druga rzecz - można się spierać o rolę, jaką w historii świata i w historii Polski odegrał papież Polak, ale chyba nie ma nikogo, kto mógłby stwierdzić, że nie odegrał żadnej, tak więc śmierć Jana Pawła II miała też wymiar istotny dla nas wszystkich, niezależnie od światopoglądu danej osoby.
Odchodzenie i śmierć papieża były ważne szczególnie dla jednego z bohaterów "Czarnego Wygonu" i zdecydowałem się podkreślić ten wątek, niejako wplatając w ten opis kawałek swojej prywatnej historii.

Pana utwory pełne są postaci ze świata mroku, choć dodać trzeba, że są one zwalczane przez tych pozytywnych bohaterów. Nigdy nie spotkał się pan z zarzutami pisania o złych mocach?

Raz spotkałem się z takimi uwagami, ale były one bardziej spowodowane troską o mnie, niż z chęcią wyrzucania mi czegokolwiek. Nietzsche twierdził: "kiedy spoglądasz w otchłań, ona również patrzy na ciebie", pisał też, że "ten, który z demonami walczy, musi uważać, aby nie stać się jednym z nich" i mniej więcej o to chodziło osobie mnie ostrzegającej. Po pierwsze - staram się uważać, a po drugie - sądzę, że jeśli nikt nie podejmowałby walki z demonami, to z otchłanią mogłoby być jeszcze więcej problemów niż jest. Wydaje mi się, że moje książki stoją po dobrej stronie mocy, więc raczej nie mam powodów do zmartwień.

Pisarz literatury grozy w święta odpoczywa czy pracuje? W rodzinnych stronach, czyli okolicy Lubyczy Królewskiej, czy może w ukochanych górach?

Staram się odpoczywać w święta. To jest czas dla rodziny, z którą nie spotykam się jakoś nadmiernie często. Spędzamy święta w kilku miejscach, przeważnie w moich rodzinnych stronach, ale akurat w przypadku bycia z bliskimi miejsce spotkania nie ma specjalnego znaczenia. Najważniejsze jest samo spotkanie. Człowiekowi wydaje się, że ma mnóstwo ważnych rzeczy do zrobienia, że "może w następne święta", a tak naprawdę nikt z nas nie wie, czy przypadkiem kiedyś za ten niespędzony wspólnie czas nie oddalibyśmy naprawdę wiele. Tyle że wtedy, nawet jeśli chcielibyśmy oddać wszystko, i tak nie uda się cofnąć czasu.

Jakiś czas temu rozstał się pan z etatową pracą w urzędzie i został zawodowym pisarzem. Nie żałuje pan przejścia na zawodowstwo?

Nie, nie żałuję. Wkrótce miną cztery lata od tej decyzji i uważam, że była ona słuszna. Steve Jobs radził, by podążać za sercem, intuicją i wielkimi marzeniami oraz, by kochać to, co się robi i nie dać się powstrzymać na tej drodze. Idę więc do przodu, mając świadomość, że zwykle najtrudniejsze ścieżki prowadzą w najbardziej interesujące miejsca.

Z literatury można się w Polsce utrzymać?

Jak na razie mnie się to udaje i jestem szczęściarzem, ponieważ niewielu autorów może sobie pozwolić na utrzymywanie się wyłącznie z literatury. Kiedyś sporo czasu bywałem w rozjazdach, na spotkaniach z czytelnikami, w tym roku postanowiłem nieco je ograniczyć. Nie dlatego, że ich nie lubię - przeciwnie, to dla mnie powód do wielkiej radości i satysfakcji - jednak postanowiłem więcej czasu poświęcać pracy nad kolejnymi utworami. Mam wrażenie, że czytelnicy bardziej oczekują ode mnie kolejnej dopracowanej pozycji literackiej, niż spotkania oko w oko i dedykacji w książce. Ale kiedyś postaram się to nadrobić. Czasem też wybywam z Przemyśla, gdy chcę nieco popracować w innym otoczeniu, odetchnąć innym powietrzem, zobaczyć inny widok w oknie, nabrać innej perspektywy, a czasem wyjazd jest wynikiem jakichś osobistych zdarzeń, które nie pozwalają mi się skupić.

W chwili, gdy rozmawiamy, opuszcza pan właśnie Przemyśl. Nad czym pan teraz pracuje?

Piszę thriller osadzony dość mocno we współczesnych polskich realiach. Już sam gatunek wskazuje na fakt, iż książka ta nie będzie zawierała elementów fantastycznych. To dla mnie nowe wyzwanie, choć jeśli ktoś czytał opowiadanie "Pierwsza z kolei" zamieszczone w niedawno w wydanym zbiorze mojego autorstwa zatytułowanym "Opowiem ci mroczną historię", to może sobie wyobrazić mniej więcej klimat tej powieści. Mam nadzieję, że z jej premierą uda się zdążyć na czerwiec bieżącego roku.

Czy wciąż przy pisaniu zapala pan świece, jak bohaterowie "Domu na Wyrębach"?

Kiedyś dobrze pisało mi się nocą, świece dodawały klimatu i były elementem wspomnianych "fanaberii", dodatkowym uprzyjemnieniem samego procesu tworzenia tekstu. W tej chwili zdaję sobie sprawę, że najjaśniejszy umysł mam rano i staram się nie zwracać uwagi na to, co jest wokół mnie, więc świece nie są warunkiem koniecznym, aczkolwiek czasem, ot tak, dla przyjemności wracam do tego dawnego zwyczaju.

Kiedy ukaże się zapowiadana przez pana książka nawiązująca do tej debiutanckiej?

To trudne pytanie, bo podczas pracy nad książką mogą przytrafić się nieprzewidziane przestoje, ale jeśli dobrze pójdzie, to "Nowy dom na Wyrębach" powinien pojawić się w księgarniach w pierwszej połowie 2016 roku, natomiast jeśli pójdzie idealnie, to może nawet pod koniec tego roku. Ciągnie mnie do tej książki, czytelnicy o nią pytają. Są jeszcze dwa powody, dla których mam ochotę to zrobić. Po pierwsze dlatego, że sam jestem ciekaw dalszych losów bohaterów związanych z Wyrębami, a po drugie - od dłuższego czasu planuję powieść zlokalizowaną w Przemyślu. W zbiorze "Opowiem ci mroczną historię" jest parę tekstów, których fabuła zlokalizowana jest na Podkarpaciu albo których bohaterką jest mieszkanka tego regionu. Teraz przychodzi pora na zmierzenie się z miastem, w którym mieszkam od siedemnastu lat. Mam nadzieję, że ta książka będzie interesująca zarówno dla mieszkańców Podkarpacia, jak i dla czytelników z innych regionów Polski. Myślę, że jestem ją winien grodowi nad Sanem, który swego czasu otoczył mnie gościnnymi i niezwykle urokliwymi skrzydłami.

Przeżył pan kiedyś na własnej skórze jakąś mroczną historię?

Zdarzyło mi się coś takiego w czasie górskiej zimowej wędrówki. Nocą ktoś mnie odwiedził. Słychać było, że zbliża się do miejsca mojego noclegu, ale nazajutrz rano na śniegu nie było żadnych śladów. Ta historia jest jednak mało efektowna w porównaniu z opowieściami, które słyszę od czytelników. Nie będę o nich tutaj wspominał, ponieważ mam tylko zgodę na wykorzystanie ich w powieściach lub opowiadaniach. Kto wie - może kiedyś skuszę się na tego typu powieść lub zbiór.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24