Przemyślanie: boimy się, że wyrzucą nas z mieszkań

To stara, jeszcze przedwojenna kamienica. Część należy do miasta, część do prywatnego właściciela. Ten drugi, prawdopodobnie niedawno nabył kilka pomieszczeń od przedwojennych właścicieli.

- Kilka dni temu zastaliśmy tylko krótką informację na kartce, wywieszonej na korytarzu. Urząd Miejski w Przemyślu twierdzi, że będzie wykonywany pomiar mieszkań i prosi, aby w tym celu umożliwić wejście pracownikowi - opowiada Janusz Galiczyński, jeden z lokatorów.

Mieszkańcy boją się. Głównie dlatego, że nikt im nie wyjaśnił po co wykonywane są pomiary.

- Przychodzi pracownik z jakimś urządzeniem laserowym. Mierzy, zapisuje i nic nie wyjaśnia po co mu to - denerwuje się jedna z lokatorek.

Wśród mieszkańców szybko rozeszła się informacja, że prywatny właściciel nie może spłacić długów, dlatego bank zajął kamienicę. Po pomiarach będzie chciał ją sprzedać.

- To lokale komunalne. Czynsz płacimy miastu. Ale podobno jest taki bałagan, że nie wiadomo, która część jest miejska, a która prywatna - twierdzi Galiczyński.

Sprawdziliśmy w Urzędzie Miejskim. Faktycznie, sprawa ma związek z niewypłacalnością prywatnego właściciela. Należy do niego pewien procent tej nieruchomości.

- Właściciel nie uregulował długów wobec jednego z banków. Nie mogę ujawnić o który chodzi. Z tego powodu bank przejął tą część, która należała do dłużnika. Jednak nie wiemy, która część jest miejska, a która prywatna. Nigdy nie było fizycznego podziału tego budynku. Teraz chcemy to zrobić. Dlatego biegły rzeczoznawca przeprowadza inwentaryzację - mówi Witold Wołczyk, rzecznik prezydenta Przemyśla.

Spora grupa mieszkańców kamienicy chciałaby mieć możliwość wykupu swoich mieszkań.

- Niektórzy włożyli sporo wysiłku i pieniędzy w odnowę swoich lokali. Teraz mają je oddać bankowi? - niepokoi się pan Janusz.

- Na razie chcemy zinwentaryzować ten budynek. Nie ma jeszcze żadnych decyzji co do jego dalszych losów - dodaje Wołczyk.