Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przemyślanin w Rio pracował z paraolimpijczykami z całego świata

Hubert Lewkowicz
Hubert Lewkowicz
Podczas wycieczki do parku Tijuca pan Piotr mógł się wspiąć na liczącą ponad 1000 m n.p.m. górę i podziwiać leżące u jej stóp ogromne Rio de Janeiro
Podczas wycieczki do parku Tijuca pan Piotr mógł się wspiąć na liczącą ponad 1000 m n.p.m. górę i podziwiać leżące u jej stóp ogromne Rio de Janeiro Archiwum Piotra Marka
Jako alpejczyk Piotr Marek reprezentował Polskę na igrzyskach paraolimpijskich w Nagano i Salt Lake City. Do dziś pamięta dumę, która go rozpierała. Podczas niedawnych igrzysk paraolimpijskich mógł zapytać innych sportowców, czemu czują się dumni.

Piotr Marek sam był kiedyś paraolimpijczykiem. Jako zawodnik startował w narciarstwie alpejskim podczas igrzysk paraolimpijskich dwa razy, w Nagano i Salt Lake City. W slalomie, gigancie, supergigancie i zjeździe. Najwyżej był w Salt Lake City, gdzie zajął 11. miejsce.

- Zawsze kochałem sport. Na nartach uczył mnie jeździć mój ojciec. Jeszcze wtedy o takim stoku, jaki ma Przemyśl dzisiaj, nikt nie marzył. Potem jeździłem trochę w Arłamowie - wspomina dawne czasy.
Nie tylko narty go fascynowały. Pomimo dysfunkcji ręki, sukcesy odnosił też w tenisie stołowym.

Kiedy studiował socjologię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim, zaczął na poważnie przygodę z narciarstwem na najwyższym poziomie. Wygrywał zawody za zawodami, aż wreszcie dotarł do sportowego raju - mógł wystąpić w igrzyskach paraolimpijskich.

- To było niesamowite przeżycie. Miałem sponsorów, trenerów, sprzęt i bardzo chciałem się ścigać. Połowę zimy spędzaliśmy na treningach na lodowcach, choć sport paraolimpijski był wtedy jeszcze w powijakach - opowiada przemyślanin, który dziś mieszka w Warszawie.

W swoich najlepszych sportowych czasach w Przemyślu prowadził pub „Salto”. Stali bywalcy tego lokalu do dziś tęsknią za tym miejscem. Ma też za sobą przygodę z dziennikarstwem, był przez pewien czas redaktorem naczelnym nieistniejącego już przemyskiego tygodnika „Pogranicze”.
A potem rozpoczął karierę dla jednej z wielkich korporacji, dla której przepracował osiem lat. Od przedstawiciela handlowego na terenie byłego województwa przemyskiego doszedł do pozycji marketing managera w siedzibie głównej w Warszawie.

Koniec z korporacją

W pewnym momencie zaczęło mu czegoś w życiu brakować. Wyjechał do Stanów Zjednoczonych, gdzie mieszkał przez rok. Najpierw na Florydzie, potem na północy. Dzięki programowi „Wounded Warriors” pracował z byłymi żołnierzami amerykańskimi, którzy poprzez sport wracali do społeczeństwa.

- Moim zadaniem było uczenie ich jazdy na nartach - wspomina pan Piotr. Tam wróciły wspomnienia i energia, którą dawał mu sport. Postanowił zerwać z życiem korporacyjnym i zaczął się rozglądać za nowym zajęciem związanym właśnie ze sportem.
Pracuje teraz dla Instytutu Sportu, który jest państwowym instytutem naukowo-badawczym. Zajmuje się programami edukacyjnymi dla trenerów sportów olimpijskich i paraolimpijskich.

- Wychodzimy z założenia, że nie ma wyników bez dobrych trenerów. Sprowadzamy najlepszych naukowców ze świata i organizujemy programy dla trenerów - tłumaczy były paraolimpijczyk z Przemyśla.

Piotr Marek działa także dla instytucji międzynarodowych związanych ze sportem, także paraolimpijskim. Jako działacz był na igrzyskach w Londynie, cztery lata temu. Tam miał za zadanie tworzenie miejsc wymiany myśli trenerów. W Rio de Janeiro był z kolei menedżerem projektu „Proud Paralympian”(dumny paraolimpijczyk) realizowanego przez International Paralympic Committee, czyli Międzynarodowy Komitet Paraolimpijski, odpowiednik MKOl. Jego zespół był m.in. odpowiedzialny za wybory do rady zawodniczej, ale także za budowanie świadomości sportowców dotyczącej tego, co mogą robić po zakończeniu kariery zawodniczej.

Każdy z nich ma do opowiedzenia niesamowitą historię

Pytali sportowców, co sprawia, że czują się dumni z racji bycia paraolimpijczykiem.
- Te spotkania były bardzo wartościowe. Każdy człowiek na igrzyskach paraolmpijskich ma bardzo ciekawą historię do opowiedzenia. One pokazują nieustępliwość i wolę walki. Pytanie, które im zadawaliśmy, wyzwalało nieraz potok myśli. Opowiadali przecudne rzeczy - mówi z zachwytem pan Piotr. Z odpowiedzi napisanych na kartkach przez paraolimpijczyków powstało ogromne drzewo.
Igrzyska to jednak nie tylko praca. Dzięki karcie vipowskiej Piotr Marek miał wstęp na wszystkie areny. Najczęściej bywał na kortach i w hali, gdzie rozgrywano turnieje tenisa stołowego.
- Miałem przyjemność grać na centralnym korcie. To coś niesamowitego - zachwyca się. - Kibicowałem też naszym pingpongistom, bo tenis stołowy to moja pierwsza dyscyplina. Natalii Partyce i całej reprezentacji, która zdobyła wór medali, co mnie bardzo ucieszyło. Byłem na podnoszeniu ciężarów i szermierce.

Sport niewidomych

Największy podziw budzą u niego sportowcy z niepełnosprawnością wzrokową.

- Z fascynacją oglądałem piłkę nożną niewidomych. Jak oni potrafią podawać sobie do nogi i strzelać gole! Piłka ma dzwoneczek i na trybunach powinna panować cisza. Ale Brazylijczycy mają w sobie tyle energii, że nie dawali rady nie kibicować żywiołowo - uśmiecha się przemyślanin na wspomnienie tamtych wydarzeń.
Choć był w wielu miejscach świata, Ameryki Południowej do czasu igrzysk w Rio de Janeiro nie miał okazji odwiedzić. Może dlatego tak bardzo się zachwycił tym miejscem.

Na rolkach śmigał po ścieżkach przy Copacabanie

- Rio wywarło na mnie niesamowite wrażenie - podkreśla. - Będę to pamiętał do końca życia. Brazylijczycy mają niesamowity entuzjazm. Nie za bardzo myślą o tym, co było wczoraj, ani o tym, co będzie jutro.
Ale widział też, że to kraj ogromnych kontrastów, a samo Rio jest niebezpieczne dla tych, którzy nie wiedzą, jak się po nim poruszać.

Nie mogło go zabraknąć na stadionie Maracana, ale był też w lesie amazońskim, który zaczyna się tuż za miastem. Mógł oglądać Rio z góry, a w okolicy słynnej plaży Copacabana jeździł na rolkach, które zabrał z Polski.

- W jednym miejscu Copacabany zobaczyłem wbitą flagę piracką - opowiada Piotr Marek. - Chciałem pójść i zobaczyć, co to, ale żołnierz, który był w pobliżu powiedział, że nie wpuszczą mnie , bo nie są w stanie mi tam zapewnić ochrony.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24