Przepisy nie zezwalają pomóc?

Można współczuć tylko działkowiczom, których działki już kilkakrotnie znalazły się pod wodą. Za każdym razem odbudowywali to, co zniszczył żywioł. Sami, bez jakiegokolwiek wsparcia. I tym razem na pewno uczynią to samo, z wyjątkiem osób, które powiedzą: "mam tego dość !" i pozbędą się działki.
Potężne kry zniszczyły piękne, estetycznie wykonane ogrodzenie działek, oddzielające je od głównej drogi prowadzącej do Sosenek. Swego czasu sami, wielkim wysiłkiem, je wybudowali. Czy teraz też sami, na własny koszt, mają je odbudowywać ? Mają co do tego wątpliwości uważając, że ogrodzenie to stanowi jakiś element infrastruktury istotnej również dla miasta. Nie tylko dla nich. Wobec tego, że zostało zniszczone nie z ich winy, miasto powinno poczuć się w obowiązku sfinansować koszty jego odbudowy. Nie są w stanie zrozumieć jakie to przepisy zabraniają włodarzom Sanoka ponieść taki wydatek. - Czy nie wystarczy, że rajcy miejscy zaakceptują wniosek Zarządu Miasta w tej sprawie ? - pytają działkowicze. - A gdyby wichura poprzewracała drzewa na ulice, to czekano by z ich usuniąciem na zmianę przepisów ?
Wysuwany argument, że nie jest winą władz, iż ogród działkowy "Sosenki" usytuowany jest na naturalnym polderze, wyjątkowo narażonym na zalanie, kwitują pytaniem: - a czyją ? Naszą, działkowiczów ? Przecież ktoś musiał wydać zgodę na lokalizację ogrodu w tym właśnie miejscu.
Za sprawą żywiołu dwustu działkowiczów dotknęło nieszczęście. Ofiarom takich kataklizmów przychodzi się z pomocą. Może zatem, zamiast umywać ręce i tłumaczyć się, że wpuszczenie zatoru na teren POD "Sosenki" nie było winą władz miasta i powiatu, zaprosić społeczników POD "SosenkI" do magistratu i zapytać: W czym można wam pomóc ?