Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przerwana misja

BARTOSZ BĄCAL, współpraca: Norbert Ziętal
W polskim Obozie "Biały Orzeł"  w Starym Kacaniku na ponad 550 żołnierzy przypada 5 lekarzy. W razie potrzeby mogą uzyskać pomoc od specjalistów amerykańskich, w ostateczności skorzystać ze szpitala w Skopje. W dziejach bałkańskiej misji z udziałem pododdziałów 21. BSP tak poważny przypadek choroby zdarzył się po raz pierwszy. Wcześniej miały miejsce przypadki grypy, biegunki, anginy, drobne kontuzje.
W polskim Obozie "Biały Orzeł" w Starym Kacaniku na ponad 550 żołnierzy przypada 5 lekarzy. W razie potrzeby mogą uzyskać pomoc od specjalistów amerykańskich, w ostateczności skorzystać ze szpitala w Skopje. W dziejach bałkańskiej misji z udziałem pododdziałów 21. BSP tak poważny przypadek choroby zdarzył się po raz pierwszy. Wcześniej miały miejsce przypadki grypy, biegunki, anginy, drobne kontuzje. BARTOSZ BĄCAL
Hubert Z. nagle zachorował podczas służby w Kosowie. Jego ciało pokryły ropne bąble. Gdy jedne pękały zamieniając się w strupy, na ich miejsce pojawiały się kolejne. Bardzo cierpiał. Lekarze próbują ustalić, co to była za choroba.

- Pobyt w macedońskim szpitalu uratował synowi życie. Dlaczego jednak wojsko nie poinformowało mnie o jego chorobie? Gdyby Hubert nie miał telefonu komórkowego, o niczym bym nie wiedziała. I nie mogłabym pomóc synowi - mówi Krystyna Z., mieszkanka Jarosławia.

Matura na pięć

Hubert ukończył technikum w Jarosławiu. Po szkole postanowił zarabiać na siebie. Założył warsztat samochodowy. Mechanikiem był dobrym, na brak klientów nie narzekał. Latem 2001 r. przyszło wezwanie do wojska. Mając 21 lat znalazł się w koszarach 5. batalionu strzelców podhalańskich w Rzeszowie. Przeszedł szkolenia, zrobił prawo jazdy na ciężarówki i postanowił jechać na rok na Bałkany. - Jak już poszedł do wojska, to przynajmniej mógł coś przy okazji zarobić - wyjaśnia jego matka.
Pod koniec lutego br. wyruszył do Kosowa. Sprawdził się tam jako kierowca i mechanik. Otrzymywał wyróżnienia, nagrody.

Dziwne objawy

Płk Bogdan Tworkowski, komendant Wojskowego Centrum Szkolenia dla Sił Pokojowych ONZ w Kielcach:

- Wszyscy żołnierze wyjeżdżający na misję zagraniczną przechodzą kompleksowe badania. Niezaliczenie przez żołnierza choćby jednego, automatycznie eliminuje go z wyjazdu. Szczegółowo badani i poddawani kwarantannie są także po powrocie do kraju.

Zachorował w połowie września. Jego ciało pokryły ropne bąble. Trafił do obozowej Izby Chorych. Słabł, rosła gorączka. Pisał o tym w SMSach do matki. Czytała je przerażona i bezradna, bo jak pomóc dziecku na odległość?
Chorego żołnierza przewieziono do Szpitala Akademickiego w Skopje, stolicy Macedonii. - W drodze syn pisał, że na zaplanowany urlop przyjedzie chyba w plastykowym worku - opowiada Krystyna Z. - To znaczy, że się bardzo bał.
Lekarze macedońscy stwierdzili ospę. - Oddałem żołnierzowi do dyspozycji lekarza i sanitariusza - wyjaśnia ppłk Wojciech Marchwica, dowódca Polskiego Kontyngentu Wojskowego KFOR w Kosowie.
- Od godziny 22 do 6 szpital był zamknięty dla ludzi spoza personelu, więc syn pozostawał sam - twierdzi matka Huberta. - Nie miał sił wstać z łóżka, leżał w cienkiej pidżamie, pod kocem w nieogrzewanym pomieszczeniu. Dopiero moja interwencja w kancelarii prezydenta Kwaśniewskiego i w Sztabie Generalnym doprowadziła do całodobowej opieki polskiego sanitariusza nad synem.
- Nasi żołnierze musieli początkowo dostosować się do zwyczajów macedońskich, gdzie są gośćmi - odpowiada płk Jan Brzozowski, dowódca 21. Brygady Strzelców Podhalańskich.

Znowu w bazie

Zginęło 50 żołnierzy

Płk Zdzisław Gnatowski: - Poza granicami kraju służy obecnie 2 tys. żołnierzy. Na Wzgórzach Golan, w Libanie, Bośni i Hercegowinie, Kosowie, Macedonii. Od 1973 r. na misjach zginęło 50 żołnierzy, w tym 2 w Kosowie, kilkuset odniosło rany. Zarzuty matki są nieprawdziwe.

W połowie października Hubert Z. powrócił do Izby Chorych w bazie "Biały Orzeł" w Starym Kacaniku. - Wbrew moim prośbom, nie puszczono go do Polski na dalsze leczenie - mówi Krystyna Z.
- Musiał być pod obserwacją, nabrać sił - wyjaśnia W. Marchwica.
- Spalili mu rzeczy osobiste. Sam kupił dres i bieliznę za pieniądze pozbierane przez kolegów.
- Niszcząc ubranie postąpiono zgodnie z procedurą. Żołnierz oświadczył, że przyjmuje 360 dolarów i nie rości sobie pretensji - twierdzi J. Brzozowski.
Pod koniec miesiąca Hubert Z. wyruszył autobusem urlopowym do kraju. - Jechał 20 godz. Cierpiał. Zażył ponad 20 tabletek przeciwbólowych - zarzuca wojsku Krystyna Z.
- Pisemnie poprosił o wysłanie go do kraju właśnie z turą urlopową. W drodze towarzyszył mu lekarz i sanitariusz - odpiera zarzut płk Brzozowski. - W autobusie ich nie było - ripostuje pani Krystyna. Brzozowski:- Mamy oświadczenie sanitariusza całą drogę opiekującego się chorym.

Szpitale

[obrazek5] W polskim Obozie "Biały Orzeł" w Starym Kacaniku na ponad 550 żołnierzy przypada 5 lekarzy. W razie potrzeby mogą uzyskać pomoc od specjalistów amerykańskich, w ostateczności skorzystać ze szpitala w Skopje. W dziejach bałkańskiej misji z udziałem pododdziałów 21. BSP tak poważny przypadek choroby zdarzył się po raz pierwszy. Wcześniej miały miejsce przypadki grypy, biegunki, anginy, drobne kontuzje. (fot. BARTOSZ BĄCAL)Trafił do 114 Szpitala Wojskowego w Przemyślu, gdzie przebywał 5 nocy i 4 dni. Na oddziale dermatologii, potem wewnętrznym. W miejscu pękających bąbli pojawiały się brunatne strupy i nowe bąble. Karetką przewieziono go więc do Kliniki Wojskowej w Warszawie. Tam kontynuowano badania rozpoczęte w Przemyślu.
- Po trzech dniach spędzonych u nas, chory już nie gorączkował. Zaobserwowaliśmy miejscowe gojenie się ran. Jednak nie potrafiliśmy rozpoznać choroby. Dlatego zdecydowaliśmy się przekazać pacjenta naszym transportem do Warszawy - mówi płk lek. med. Andrzej Chojak, zastępca komendanta 114. Szpitala Wojskowego w Przemyślu.
W Warszawie stan zdrowia Huberta poprawił się na tyle, że tydzień temu lekarze pozwolili mu jechać do domu. Do szpitala ma wrócić 12. grudnia br.

Syndrom bałkański

Płk Jan Brzozowski, dowódca 21. BSP:

- Ppłk Wojciech Marchwica, dowódca Polskiego Kontyngentu Wojskowego KFOR w Kosowie zachował się zgodnie z obowiązującymi procedurami, nie popełnił żadnego uchybienia. Oddając choremu do dyspozycji sanitariusza zrobił więcej niż wymagają przepisy.

Jak dowiedzieliśmy się w warszawskiej klinice, lekarze mają kilka hipotez choroby. Może to być bardzo rzadka choroba Becheta. Brak jednak stuprocentowej pewności.
Być może żołnierz padł ofiarą tzw. Syndromu Bałkańskiego, czyli choroby występującej w wyniku bombardowania, wiosną 1999 r. przez NATO, pozycji serbskich wojsk stacjonujących w Kosowie, pociskami zawierającymi zubożony uran. W 2000 r. zachorowało prawdopodobnie z tego powodu kilku włoskich żołnierzy.
- Może Hubert podczas patrolu miał kontakt z resztką amunicji. Organizm nie był wystarczająco odporny i nie obronił się przed jakąś inną chorobą. Pozostali żołnierze czują się dobrze - zapewnia Brzozowski.
- Żołnierz korzystał z obozowej siłowni i od marca 2002 r. zażywał środki przyspieszające rozwój mięśni. One mogły osłabić organizm, wpłynąć na nietypowy przebieg choroby - wyjaśnia płk Zdzisław Gnatowski, rzecznik Sztabu Generalnego w Warszawie.
- Hubert nie ukrywał, że korzysta z odżywek, ale na pewno nie były to sterydy. Moim zdaniem wojsko zaniedbało obowiązki wobec chorego żołnierza. Zamierzam domagać się odszkodowania od armii - mówi Krystyna Z.
- Przecież mama żołnierza dziękowała dowódcy Kontyngentu za opiekę nad synem - przypomina płk Gnatowski.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24