Przez Bieszczady do GROMU-u

Według informacji Rzeczpospolitej, dowództwo NATO zaprosiło Polskę do elitarnego klubu państw, których specjalnością mają być wojska specjalne. W związku z tym jednostki o takim statusie wchodzące w skład polskiej armii, będą rozbudowywać swoje struktury.

Jedną z formacji, która jesienią br. rozpocznie selekcję kandydatów jest GROM (Grupa Reagowania Operacyjno-Mobilnego), porównywalny z amerykańską Delta Force, czy brytyjskim SAS.

Przyszli komandosi najczęściej rekrutowani są z innych jednostek WP, policji oraz ABW, BOR, ale o pracę mogą się ubiegać także cywile. Wszyscy bez wyjątku muszą przejść selekcję, którą ostatecznie z pozytywnym wynikiem kończą tylko nieliczni.

Testy fizyczne (bieg na 100 metrów i 3 kilometry, podciągają się na drążku, pływanie, nurkowanie, itp.) oraz psychologiczne mają wyłonić "najlepszych z najlepszych". Część sprawdzianu, m.in. mordercze marsze w górach, w poprzednich latach organizowano w Bieszczadach. Czy podobnie będzie tym razem? To tajemnica.

Kilka lat temu byli już komandosi GROMU-u: Krzysztof Przepiórka i zmarły w 2007 roku Leszek Drewniak szkolili żołnierzy Polsko-Ukraińskiego Batalionu Sił Pokojowych z Przemyśla wyjeżdżających na misję do Kosowa.

- Profesjonaliści w każdym calu - wspomina jeden z żołnierzy. - Doskonali strzelcy, mistrzowie walki wręcz, opanowani, posiadający doświadczenie w wielu misjach, z których zaledwie kilka opisywano w mediach.