Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Przybyszówka i Bzianka protestują: pieniądze wpłaciliśmy, a kanalizacji ani śladu!

Andrzej Plęs
Jeśli gmina nie zrobiła kanalizacji, to niech odda ludziom pieniądze – domagają się w Bziance i Przybyszówce.
Jeśli gmina nie zrobiła kanalizacji, to niech odda ludziom pieniądze – domagają się w Bziance i Przybyszówce. Krzysztof Kapica
- To jawna niesprawiedliwość! - buntują się w Przybyszówce i Bziance. Pieniądze wpłacili kilkanaście lat temu, a kanalizacji ani śladu.

Zamarzyła im się cywilizacja. Była końcówka lat 80., szło nowe i nie wypadało wypuszczać nieczystości z domów do szamba, na pole, a już - nie daj Boże - do rowu. Szło nowe, ale po staremu czynem społecznym i kasą trzeba było wspomóc władzę, skrzyknąć gospodarzy we wsi, zawiązać komitet kanalizacyjny, wpłacić pieniądze na robociznę i rury. W Bziance i Przybyszówce skrzyknęli się i wpłacili. Kanalizacji nie mają do dziś. I pieniędzy nikt im nie zwrócił.

- Przepadły gdzieś w urzędzie gminy Świlcza i urząd nie chce słyszeć o zwrocie - denerwuje się Aleksander Walat, były radny gminny.

Wspólnymi siłami

Edward Łyszczek był wtedy sołtysem na Bziance i doskonale pamięta to ultimatum.

- Przykaz taki przyszedł od ówczesnego naczelnika gminy, że każda wioska, która chce wstąpić do tej kanalizacji, musi mieć swój komitet i zebrać pieniądze na minimum 20 procent wartości budowy - wspomina. - Pieniądze zebrałem i wpłaciłem do gminy. I przepadło.

Nie tak od razu. Wprawdzie koparki do Bzianki i Przybyszówki nie wjechały, ale plany kanalizacji nakreślono. Kosztowało trochę, zapłacono z pieniędzy komitetów kanalizacyjnych. Wtedy nikt nie pomyślał, że całej tej sieci rur nie ma do czego podpiąć, nie ma jak poprowadzić nieczystości do oczyszczalni i trzeba czekać, aż Rzeszów "oruruje się" w tę stronę i będzie można wpiąć się we wspólną sieć.

Czekano i czekano. Rzeszów nie spieszył się z cywilizowaniem swoich zachodnich rubieży, więc plany kanalizacyjne na Przybyszówkę i Bziankę postarzały się, aż do unieważnienia.

Woda znikła, pieniądze znikły

Nie doczekali się mieszkańcy Bzianki i Przybyszówki ani kanalizacji, ani wodociągu. Studnie zostały, a i te do czasu, bo przyszła Geofizyka z Sanoka i zaczęła badać grunt w poszukiwaniu ropy i gazu.

- Metodą sejsmiczną badali - precyzuje Walat. - Odstrzały prowadzili tak blisko zabudowań, że niektórym ściany domów popękały, ze studni uciekła woda.

Wkurzyli się ludzie, od Geofizyki zaczęli domagać się odszkodowań. A firma nie chciała słyszeć o odszkodowaniach. Skrzyknęli się raz jeszcze, wynajęli adwokata, sprawy w sądzie założyli, urząd gminy reprezentował ich w sądzie. Parę lat Temida zastanawiała się, po której stronie jest sprawiedliwość, w końcu sanocka firma doszła do wniosku, że taniej wyjdzie, jak sprawę załatwi się polubownie.

- Tylko zastrzegli, że nie będą każdemu wypłacać indywidualnie, jakiegoś wspólnego konta chcieli - tłumaczy Walat. - Przelali nasze pieniądze na konto gminy i gmina miała wypłacić każdemu jego odszkodowanie. I tyle te pieniądze widzieliśmy.

Urząd gminy przesłał tylko wszystkim zainteresowanym informację, że pieniądze z odszkodowań przeznaczone będą na sfinansowanie budowy kanalizacji. Kręcono nosami, ale nie protestowano przesadnie, bo wciąż była nadzieja na rury pod domem.

Unia namieszała

Przez piętnaście lat nic się nie działo, aż w 2005 roku Bzianka i Przybyszówka weszły do Unii Europejskiej. A Unia powiedziała jasno: kanalizacja to zadanie własne samorządów lokalnych i z ich budżetów powinna być budowana. Tknęło ówczesnego radnego gminy Walata.

- Jeśli gmina ma budować z własnego budżetu, to co z naszymi pieniędzmi? - pytał wójta. - Nie było jasnej odpowiedzi, ludzie domagali się zwrotu pieniędzy, bo kanalizacji wciąż nie mieli. Gmina nie chciała zwracać.

To w czerwcu 2006 roku Walat zaprotestował. Przykuł się na dwa dni do grzejnika w gabinecie wójta. Kasy dla współmieszkańców i tak nie odzyskał.

- Wójt powiedział, że dokumentacja była źle wykonana i pieniądze przepadły - tłumaczy Tadeusz Gołaś z Przybyszówki. - A mnie to nie interesuje, wpłaciłem i oczekuję, że inwestycja będzie.

Sądu trzeba było

Chyba jako pierwszy "wyrwał" od gminy pieniądze, co je w ramach odszkodowania Geofizyka wpłaciła do kasy gminy. Wtedy, kilkanaście lat temu, odstrzały Geofizyki wysuszyły mu studnię i porysowały ściany domu. Pewnie, jak reszta, machnąłby na nie ręką, ale...

- Jakiś czas temu poszedłem do urzędu skarbowego, potrzebowałem jakiegoś zaświadczenia - opowiada. - A w urzędzie mówią mi, że jestem dłużnikiem. Że ileś tam lat temu dostałem z Geofizyki odszkodowanie i nie zapłaciłem od tego podatku. I przez lata odsetki od podatku narosły, musiałem zwrócić skarbówce 300 złotych. Chociaż odszkodowania nigdy do ręki nie dostałem.

Sądu trzeba było, bo po dobroci gmina nie chciała pieniędzy oddać. Sąd zdecydował, że Gołasiowi zwrócić trzeba niecałe 1600 zł. Tylko w Bziance jest ze 40 takich, którym Geofizyka przyznała odszkodowania za szkody górnicze. Zbierają siły do walki o zwrot...

Pieniędzy nie zamierzam zwracać

Ludzi z Przybyszówki i Bzianki najbardziej boli to, że ci w bliżej położonym wobec Rzeszowa Dworzysku już z kanalizacji korzystają. Tej na przepisach Unii zbudowanej, więc nie płacili za nią ani grosza. Ci w Przybyszówce i Bziance wpłacili kilkanaście lat wcześniej, a kanalizacji ani śladu. Potraktowali to, jako niesprawiedliwość.

Wójt Świlczy Wojciech Wdowik musi teraz tłumaczyć się za "błędy i wypaczenia" swoich poprzedników.

- Wtedy obowiązywała taka zasada, że każdy z mieszkańców musiał partycypować w kosztach budowy, przez wpłatę równowartości 45 kwintali żyta i budowę przykanalika do 20 metrów od domu - mówi. - Ja ludziom, poza Przybyszówką i Bzianką, już podłączałem budynki do sieci i nie chcę tych zasad zmieniać na końcu i tylko dla Bzianki.

Tłumaczy też, że zainteresowani musieliby na koszt własny wykonać mapki, uzyskać pozwolenia i budować te 20-metrowe przykanaliki, a to niemałe koszty. Pewnie równe ich wpłatom do niegdysiejszego komitetu kanalizacyjnego. A tak, to gmina podłącza ich nieodpłatnie od początku do końca.

- Póki co, ja nie mam zamiaru tych pieniędzy zwracać, chyba, że sąd mnie do tego zobowiąże - zapewnia. - Z tamtych wpłat to ja zrobiłem projekty, uzgodnienia, pokryłem setki wydatków, związanych z kanalizacją. Której do tej pory nie ma...

- No, nie ma - przyznaje wójt. - Mamy pozwolenie na budowę, czekam na Rzeszów, aż dokończy Przybyszówkę, wtedy będę miał do czego wpiąć kanalizację z Bzianki.

Bo najpierw trzeba dokończyć rurować Przybyszówkę. A kawał Przybyszówki włączono do Rzeszowa, razem z kawałem projektowanej dopiero sieci. Kto miał zapłacić za sporny teren?

- Wziąłem to na siebie, bo co winni są ludzie z Przybyszówki, że włączyli ich do Rzeszowa? - tłumaczy wójt. - Na koszt gminy wykonano cały projekt, dla Bzianki i Przybyszówki, razem z tą "rzeszowską" częścią.

Nie jest zachwycony tym, że prezydent Ferenc będzie przecinał wstęgę przy otwarciu inwestycji, którą uruchomiła Świlcza.

- I przejął od nas kanalizację i wodociągi. - Za nic Rzeszów dostał nasz majątek wart 15-17 milionów.

Ludzi w Bziance wojny sąsiedzkie samorządów nie interesują. Kanalizacji chcą. Za komuny jeszcze, u jej schyłku, wpłacili na te rury. - A przecież jakaś ciągłość władzy jest, nie? - pytają. - I ciągłość odpowiedzialności też powinna być.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24