Przygniotła go bramka

W czerwcu Tomek wraz kolegami grał w piłkę na boisku przy szkole podstawowej w dzielnicy Suchodół. Stał na bramce. W pewnej chwili próbował podciągnąć na poprzeczce. Bramka przewróciła się na niego.
- Syn miał złamane dwa kręgi, uszkodzone wyrostki kręgosłupa, krwiak, stłuczoną nerkę - wylicza Aniela T. Osiem dni spędził w szpitalu, przez 7 tygodni leżał w gipsie, potem nosił gorset. Nie mógł siadać przez 3 miesiące. Tomek jest w klasie maturalnej. Nadal skarży się na silne bóle, musi brać leki nawet w trakcie lekcji. Rodzice zgłosili wypadek w Urzędzie Miasta w Krośnie, na policji, w prokuraturze. Zdaniem krośnieńskich urzędników, chłopcy weszli na boisko, które było wówczas w remoncie. - Sami wnieśli zdemontowane bramki na murawę - twierdzi Dariusz Ptak, pełnomocnik prawny UM w Krośnie. - Miasto nie ponosi winy za ten wypadek. - To nieprawda, bramki stały już wcześniej, a po wypadku także nikt ich nie usunął. Wszyscy korzystali z tego boiska, widziałem grających uczniów podczas lekcji. Nawet samorządowcy z naszej dzielnicy trenowali tutaj przed meczem. Dopiero we wrześniu bramki umocowane zostały na stałe - mówi Tomek. Aniela T. w imieniu syna domaga się od miasta na drodze cywilnej odszkodowania w wys. 50 tys. zł. W piątek odbyła się rozprawa przed sądem okręgowym w Krośnie. Strony podtrzymały swoje stanowiska. Sędzia Małgorzata Pelczar postanowiła odroczyć sprawę do czasu zapoznania się z aktami prokuratury.