Kilka dni temu posesja była wizytowana m.in. przez członków Stowarzyszenia Ochrony Zwierząt "Sara" oraz pracownika Urzędu Gminy w Krasiczynie.
- Pojechaliśmy tam na prośbę krasiczyńskiej policji. Widok, jaki zastaliśmy, był przerażający. Na środku leżał martwy szczeniak. Zaczynał się już rozkładać. Inne były zarobaczone. Dużo psów ma choroby skóry, jeden z tego powodu nie miał już sierści - opowiada Artur Bąk, wiceprezes "Sary" (stowarzyszenie administruje schroniskiem dla bezdomnych zwierząt w podprzemyskich Orzechowcach).
Legalne schronisko tylko w Orzechowcach
Legalne schronisko tylko w Orzechowcach
Jedynym legalnie działających schroniskiem dla bezdomnych zwierząt jest obiekt w podprzemyskich Orzechowcach, administrowany przez Stowarzyszenie Ochrony Zwierząt "Sara". Jest on finansowany wyłącznie przez przemyski Urząd Miejski oraz prywatnych sponsorów. Obecnie trwają rozmowy z okolicznymi gminami nt. ich uczestnictwa w kosztach funkcjonowania obiektu.
Psy w prałkowskim przytulisku chodzą po posesji bezpańsko. Niektóre łatwo przeskakują ogrodzenie i atakują ludzi. Obiekt nie został ulokowany w odpowiednim miejscu. W bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się kilka domów. Sąsiedzi uskarżają się na hałas i smród.
- Od dłuższego czasu sąsiedzi skarżą się na nieprzyjemne zapachy i wskazują na zagrożenie ze strony uciekających czworonogów. Nic nie możemy zrobić, bo to jest prywatna posesja. Liczymy, że sąd wyda nakaz eksmisji. Ostatnio otrzymaliśmy informację, że od 4 dni psy nie są karmione ani pojone. Osoby, które chcą się opiekować bezdomnymi psami, powinny być bardziej odpowiedzialne - mówi Jerzy Kowalski.
Schronisko jest dzierżawione przy prywatne osoby, członków Towarzystwa Opieki nad Zwierzętami. Jednak samo TOnZ odżegnuje się od przytuliska.
- My tego nie firmujemy, ani nie popieramy tej inicjatywy. Warunki, w których przebywają psy, są złe. Poinformowaliśmy o tym odpowiednie organy - twierdzi Jolanta Rogalska, prezes przemyskiego oddziału TOnZ.
- Psy są trzymane razem z sukami. To powoduje niekontrolowane rozmnażanie. Już jest kilkadziesiąt szczeniaków, a kolejne suki są ciężarne. Zwierzęta są praktycznie wszędzie, na posesji i w ogrodzie. Nie ma odpowiedniej liczby pojemników na jedzenie, co skutkuje tym, że najadają się tylko najsilniejsze osobniki - wylicza A. Bąk. - Awaryjnie zawieźliśmy im tam chleb, rosół i mięso. 50 litrów strawy - dodaje.
Szczeniaki i kilka dorosłych psów zostało zabranych do lekarza. Wczoraj nie udało się nam skontaktować z dzierżawcami przytuliska. W wypowiedziach dla prasy twierdzili, że nieprawdą jest, jakoby psy przez kilka dni nic nie jadły. Winą za chwilowe, ich zdaniem, zaniedbanie obarczyli nietrzeźwego pracownika przytuliska, a skandaliczne warunki - brakiem pomocy ze strony krasiczyńskiej gminy.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?