Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pubal nie zamieszka w puszczy

Krzysztof Potaczała
Leśnicy żegnali żubra jak najlepszego przyjaciela. Nic dziwnego - opiekowali się nim prawie dwa lata.

250-kilogramowy żubr biegał między domami w Cisnej, a ludzie pstrykali zdjęcia. Tak wyglądały ostatnie godziny Pubala w Bieszczadach. W piątek odwieziono go do gospodarstwa w Wielkopolsce. Nie musiał tam trafić. Zawinili lekkomyślni turyści.
1 marca rano Ryszard Paszkiewicz, nadleśniczy z Baligrodu, odebrał telefon:

- Pubal chodzi po Cisnej, mieszkańcy próbują go karmić, dzieciaki mają ubaw.
- Wpadłem w złość - opowiada Paszkiewicz. - Przecież niemożliwe, żeby sam wydostał się z leśnej zagrody i pomaszerował ponad 10 kilometrów wprost do Cisnej.

Szybko ustalono, że młodego żubra wywabiła z lasu pod Kołonicami 30-osobowa grupa turystów prowadzona przez przewodnika. Nęcili zwierzę kanapkami i owocami. Poszło za nimi jak po sznurku. -Temu przewodnikowi powinno się zabrać uprawnienia - twierdzi Paszkiewicz. -Zachował się skrajnie nieodpowiedzialnie, zrobił żubrowi krzywdę.

Uratowany z powodzi

Historia Pubala sięga 2005 roku. W lipcu, po potężnej powodzi, która nawiedziła część Bieszczadów, ledwo żywe dwudniowe żubrzątko znaleźli na bitej drodze w Rabem koło Baligrodu robotnicy leśni. Na polecenie Ryszarda Paszkiewicza zostawili cielaka. -Miałem nadzieję, że odnajdzie go matka - wspomina nadleśniczy. - Dzień później było wiadomo, że musimy się nim zaopiekować.

Podaliśmy mu mleko. Był tak głodny, że wypił je duszkiem.

25-kilogramowy żubr trafił do zagrody przy leśniczówce Witolda Szybowskiego w Czarnem. Menu ustalono z naukowcami. Udało się znaleźć domową krowę, która świeżo po ocieleniu daje tzw. siarę -najbardziej wartościowy pokarm dla malucha. Żubr dziennie wypijał nawet 6 litrów. - Ssał mleko przez smoczek z plastikowej butelki po wodzie mineralnej - uśmiecha się Witold Szybowski. - A jak się do mnie tulił! Niczym ludzkie niemowlę.

Wilczy apetyt

Leśnicy nazwali żubra Pubal, mimo że zwyczajowo dzikim zwierzętom nie nadaje się imion. "Pu" to litery zastrzeżone dla żubrów linii nizinno-kaukaskiej żyjącej w Bieszczadach, a "bal" to pierwsze litery od Baligrodu. Po trzech miesiącach spędzonych w zagrodzie w Czarnem Pubal ważył już grubo ponad 100 kg. Nic dziwnego - miał iście wilczy apetyt. Pochłaniał siano, buraki, jeżynę, gałęzie jodły i sosny. I robił się coraz bardziej krnąbrny. Wierzgał nogami, rozbijał rogami wiązki siana.

Wiosną 2006 r. leśnicy zadecydowali o wypuszczeniu Pubala na wolność. - Był zdrowy, silny, więc mógł wrócić do naturalnego środowiska - tłumaczy Szybowski. - Ale nie przeczę, było mi trochę żal się z nim rozstawać. W końcu chodziłem koło niego dzień i noc przez dziewięć miesięcy...

Zwierzę wprowadzono najpierw do skrzyni transportowej. Nie bez trudu, bo stawiało opór. Potem wywieziono je kilkadziesiąt kilometrów od miejsca, w którym dotąd przebywało. - O dziwo, byczek wyszedł ze skrzyni spokojnie, był tylko nieco zdezorientowany - wspomina Edward Marszałek, rzecznik Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Krośnie. - Po chwili został sam na sam z dziką przyrodą.

Nieodwzajemniona miłość

Przyszedł maj, a wraz z nim w Bieszczady zjechali na długi weekend turyści. Pubal szybko zrozumiał, że może się przy nich posilić. Wypatrzył grupkę młodych biwakowiczów i...wprosił się na obiad. -Strasznie ich przestraszył - opowiada Stanisław Strzyżewski z Leska, któremu zrelacjonowali tę historię. - Pierwszy raz zobaczyli takie zwierzę, no i nie mieli pojęcia, że jest oswojone i dopiero uczy się życia w lesie.

Niedługo po tym zdarzeniu spotkał się z Pubalem Witold Szybowski. Żubr nie chciał przystać do stada dziko żyjących pobratymców i samotnie włóczył się po okolicy. - Szukał ludzi, bo u nich się wychował. Jednak nie poznał mnie, co świadczyło o tym, że ta moja miłość do niego została nieodwzajemniona - śmieje się pan Witold.

Towarzyskiego byczka zamknięto w zagrodzie aklimatyzacyjnej o powierzchni jednego hektara w Woli Michowej. Odizolowano go od ludzi, podrzucano tylko niezbędną karmę. Leśnicy chcieli go zmusić do poszukiwania naturalnego pokarmu własnymi sposobami. Te umiejętności miały mu ułatwić życie po opuszczeniu zagrody.

Zanim do tego doszło, Pubal sam uciekł. Była akurat niedziela, więc powędrował za ludźmi aż pod kościół.
- Wtedy zrozumiałem, że przywrócenie go do natury będzie zadaniem skrajnie trudnym albo wręcz niemożliwym - mówi doc. Kajetan Perzanowski ze Stacji Badawczej Fauny Karpat w Ustrzykach Dolnych.

Teraz albo nigdy

Mimo tych wątpliwości, leśnicy opiekujący się na co dzień Pubalem nie zrezygnowali z kolejnych prób. W lutym ważącego już 250 kg byka przetransportowali do lasu pod Kołonicami w Nadleśnictwie Baligród. Daleko od dróg i zabudowań. W specjalnie przygotowanym ogrodzeniu miał znowu przyzwyczajać się do życia z dala od ludzi.

Nadzieje prysły 1 marca rano, kiedy Ryszard Paszkiewicz dowiedział się, że Pubal spaceruje po Cisnej. Natychmiast wysłał tam swoich podwładnych, by spróbowali odciągnąć żubra od wsi. Zastali go między blokami. W pobliżu kręcili się mieszkańcy, pstrykali zdjęcia.

- Szybko dowiedzieli się, że zwierz jest oswojony, ale i tak istniało niebezpieczeństwo, że może kogoś poturbować - mówi Paszkiewicz.

- Był spokojny, nawet przyjazny, chętnie podchodził do ludzi - zapewnia świadek zdarzenia, ale prosi, by nie publikować jego nazwiska.

Kajetan Perzanowski: - Pubal nie stracił wszystkich dzikich instynktów. Sprowokowany, choćby zbliżonym do niego aparatem fotograficznym, mógł nadziać człowieka na rogi.

Żubr jedzie do żubroni

Leśnikom udało się odciągnąć żubra od osiedli mieszkaniowych i odprowadzić w miejsce, gdzie nie byłby niepokojony. -Pomyślałem, że już najwyższy czas, by opuścił Bieszczady - przyznaje nadleśniczy z Baligrodu. - Nie powziąłbym takiego zamiaru, gdyby nie turyści, którzy wywabili go z lasu i zniweczyli jego szanse na życie w lesie.

Chętnych na zaopiekowanie się Pubalem nie brakowało. Bardzo chciał go mieć u siebie Henryk Ordanik, hodowca żubroni z Wielkopolski (żubronie to żubry skrzyżowane z bydłem domowym - przyp. KP), który dowiedział się o nim z telewizji. Na wywóz Pubala z Bieszczadów musiał się jednak zgodzić minister środowiska.
- Zezwolenie otrzymałem dzień po wydarzeniach w Cisnej - mówi Ryszard Paszkiewicz. - W piątkowe południe nasz podopieczny na zawsze opuścił bieszczadzkie lasy. Nawet nie stawiał oporu przy zapędzaniu go do skrzyni przewozowej.

Kilkanaście godzin później najsłynniejszy w ostatnich latach bieszczadzki żubr przekroczył bramę gospodarstwa rolnego w Karolewie w gminie Borek Wielkopolski. - Dojechał w dobrej kondycji - zapewnia Henryk Ordanik. - Na razie przebywa w niewielkiej zagrodzie, oddzielony od dwóch starszych od niego żubrów. W ogóle nie jest nimi zainteresowany, większym zaufaniem darzy naszych pracowników.

Dawca nasienia

Nasienie Pubala będzie wykorzystywane do sztucznego zapładniania domowych krów. - Próbujemy tu wyhodować żubronie - wyjaśnia Ordanik. - Na razie mamy dwa, ale liczymy na więcej. Nie wątpię, że sprowadzony z Bieszczadów żubr odegra w tym projekcie znaczącą rolę.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24