Radni ratowali posadę przewodniczącego

Miasto jest jednym z założycieli Fundacji Uniwersyteckiej. Fundacja od kilkunastu lat wspiera ośrodek akademicki Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego w Stalowej Woli. W ostatnich latach dokarmia też biednych.

Liczy się stołek

Prezesem fundacji jest Jerzy Kozielewicz, przewodniczący rady miasta. Prawo zabrania łączenia stanowisk w samorządzie z funkcjami w fundacjach, które korzystają z majątku gminnego. Przewodniczący w takiej sytuacji, powinien zrezygnować z pracy etatowej w fundacji.

Koledzy z miejskiego samorządu postanowili ratować posadę Kozielewicza za 7,6 tys. zł. Janina Sagatowska, radna PiS, zaproponowała wycofanie miasta z Fundacji Uniwersyteckiej.

- To kompromitujący wniosek - zareagował Andrzej Szlęzak, prezydent miasta. - W ten sposób miasto traci kontrolę nad wielomilionowymi inwestycjami. Czy warto dla jednego stołka?

ANDRZEJ SZLĘZAK, prezydent Stalowej Woli: - Ta uchwała sabotuje rozwój szkolnictwa wyższego w Stalowej Woli. Jest to czystej wody kolesiostwo. Liczę na wojewodę, że wykaże błędy w uchwale i ją unieważni.

Są we władzach fundacji

Stalowa Wola buduje kampus uniwersytecki. Większość pieniędzy daje na to Unia Europejska. Projekt był oparty na współpracy miasta z FU. Teraz wszystko może się wywrócić. Uchwała rady miejskiej, o wystąpieniu z Fundacji, została przyjęta większością głosów PiS, komitetu "Stalowa Wola Naprzód" i "Forum Mieszkańców". Przegłosowano ją, mimo opinii radcy prawnego, że jest niezgodna z prawem!

Przewodniczący Kozielewicz twierdzi, że ma wykładnię prawną, która nie zabrania mu łączenia funkcji. Autorem tej wykładni jest Bronisław Majgier, brat jednego z radnych PiS. Za przyjęciem uchwały głosowało kilku radnych, którzy są we władzach tej, albo innej fundacji.