Radny Sak: świąteczne lampki na latarniach jak terapia światłem

- Mieliśmy oszczędzać, a w budżecie Rzeszowa na oświetlenie znowu jest 700 tysięcy złotych. Miasto ma wiele ważniejszych wydatków, jeśli światełka zawisną na co trzeciej latarni zamiast na wszystkich, nic się nie stanie. Takimi słowami dyskusję na temat zmian w wieloletniej prognozie finansowej miasta rozpoczęła wczoraj Jolanta Kaźmierczak, szefowa klubu radnych PO.

Odniosła się w ten sposób do kwoty, jaką urzędnicy zarezerwowali na wynajęcie świątecznego oświetlenia Rzeszowa. Na wniosek jej ugrupowania w kwietniu zmniejszono ją o połowę. Wówczas miasto szukało oszczędności we wszystkich dziedzinach, aby podnieść swoją zdolność kredytową. Było to konieczne do uzyskania 300 mln zł preferencyjnego kredytu z Europejskiego Banku Inwestycyjnego. Radni PO zaproponowali wówczas, aby oszczędności szukać w oświetleniu, a nie w kulturze i oświacie. Po burzliwej debacie i szybkiej rekonstrukcji uchwały zmieniającej budżet, Rada Miasta przystała na ich propozycję.

- Na jakiej podstawie kwota jest zatem taka sama jak w ubiegłym roku - pytała wczoraj poirytowana Jolanta Kaźmierczak.

Radni prezydenta za oświetleniem

- Kiedyś media pisały, ze Rzeszów to ciemne miasto. Postanowiliśmy je więc rozświetlić. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę, chcemy, żeby i w tym roku miasto było pięknie oświetlone - tłumaczył prezydent Tadeusz Ferenc.

Wtórowali mu radni z popierającego ratusz Rozwoju Rzeszowa. Czesław Chlebek uznał, że kwota powinna być jeszcze wyższa.

- Aby ozdoby dotarły także do nowo przyłączonych osiedli, np. mojej Przybyszówki. Tu mieszkańcy też chcą poczuć świąteczną atmosferę - przekonywał. Jeszcze dalej posunął się Bogusław Sak, przewodniczący komisji gospodarki komunalnej. - Ludzie, czym jest kwota 700 tys. zł przy ponad miliardowym budżecie? Światełka to promocja miasta, rodzaj terapii dla mieszkańców. Nie powinniśmy na nich oszczędzać - mówił poirytowany Sak.

- Terapia? - kręcili ze zdziwieniem głowami radni prawicy.

- Chodzi o tworzenie dobrego nastroju w czasie przygnębiającej jesienno-zimowej szarówki - tłumaczy Sak.

Urzędnicy przekonują, że o zmianie zasad ustalonych w kwietniu nie mowy. - 700 tys. zł to kwota zapisana w prognozie finansowej na dwa lata - przekonywała Janina Filipek, skarbnik miasta.

- Na tegoroczne oświetlenie możemy wydać maksymalnie połowę tej kwoty. Przetarg jest już ogłoszony, firma, która go wygra zamontuje światełka na początku grudnia i zdejmie je na początku lutego. W cenę jest wliczona także konserwacja oświetlenia - zapewnia Maciej Chłodnicki, rzecznik prezydenta Rzeszowa.

Ostatecznie radni przystali na zamiany w prognozie finansowej i zgodzili się na taki podział pieniędzy. Przeciwko byli tylko Jolanta Kaźmierczak i Jacek Kiczek z PO.

- Bo nie jestem do końca przekonana tymi tłumaczeniami. W środę spotkam się z dyrektorem MZD, który ma wyjaśnić sposób finansowania oświetlenia w szczegółach - tłumaczy swoje stanowisko J. Kaźmierczak.