Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rafał Jonkisz, Mister Polski z Rzeszowa: akrobatyka wiele razy ratowała mi skórę

kum
Sylwia Dąbrowa
Wystarczył jeden wieczór, żeby zwykły chłopak z osiedla trafił na salony i wylądował na czołówkach plotkarskich magazynów. Rafał Jonkisz zaczyna układać sobie życie według nowych zasad i próbuje zrozumieć celebrycką rzeczywistość.

Na finał konkursu Mister Polski 2015 pojechał z kilkoma ciuchami wrzuconymi do sportowej torby. W Warszawie zamierzał zostać 2, 3 dni i szybko wracać do Rzeszowa, gdzie czekały treningi i szkoła.

- Jestem najmłodszy w towarzystwie, na pewno nie wygram, ale to będzie fajne doświadczenie - opowiadał nam Rafał Jonkisz, 18-latek z Rzeszowa, w redakcji na kilka dni przed wyjazdem. W dniu finału myślał już o tym, że wieczorem będzie mógł się wreszcie wyluzować i zabawić na gali, którą przygotowywano dla uczestników imprezy. Nic dziwnego zatem, że kiedy jury ogłaszało werdykt, chłopaka zamurowało.

- „Jonkisz? Bez żartów, to pomyłka!”- tak pomyślałem, kiedy usłyszałem swoje na-zwisko. Kompletnie osłupiałem, jacyś ludzie coś do mnie mówili, ale nie słyszałem co, ktoś inny próbował założyć szarfę, ale ta ciągle spadała, nawet mowy nie przygotowałem. To wszystko musiało wyglądać komicznie. Od razu zabrano mnie na wywiady. Nie za bardzo pamiętam, co wtedy mówiłem - śmieje się chłopak.

Po trzech godzinach snu, w poniedziałek rano, 18-latek w towarzystwie dotychczasowego mistera - Rafała Maślaka - wylądował na kanapach „Dzień dobry TVN”.

- Dobrze, że Rafał ratował sytuację, bo dla mnie pierwszy kontakt z telewizją na żywo łatwy nie był. Nie jestem zadowolony ze swoich publicznych wystąpień i prawie za każdym razem wściekam się na siebie za to, co i jak mówiłem. To jest coś, nad czym muszę bardzo pracować - tłumaczy.

Z przecieków wiadomo, że Rafał wygrał zdecydowaną przewagą głosów.

- Ale w trakcie konkursu nie miałem takiego wrażenia - podkreśla. - Najwyraźniej mój wiek nie okazał się przeszkodą, ale zaletą. Rafał Maślak jako pierwszy potrafił wykorzystać ten tytuł w stu procentach, udzielając się m.in. w mediach społecznościowych. Chodziło więc też o to, żeby nowy mister potrafił to kontynuować, a większości - zwłaszcza starszych ode mnie kandydatów - to z kolei nie interesowało.

Przed finałem 18-latek miał prywatne konta na Facebooku i Instagramie, po konkursie na FB został utworzony publiczny profil nowego mistera, a także konto na Snapchacie - aplikacji, która skupia głównie młodych ludzi. Tam na bieżąco można śledzić poczynania nowego mistera.

Lekcja życia na Filipinach

Nie bez wpływu na decyzję jury był zapewne pokaz akrobatyczny, który Rafał urządził na scenie. Chłopak śmieje się, że nie pierwszy raz akrobatyka ratuje mu życie.

- Jak trzeba zwrócić na siebie uwagę, to najlepiej zrobić kilka salt, od razu wszyscy cię zapamiętują. Tak było na Filipinach, gdzie chodziliśmy całą grupą uczestników i długo nikt mnie nie zauważał. Kiedy zacząłem wygłupiać się na plaży i robić salta, natychmiast pojawili się ludzie z pytaniami, skąd to umiem i kim jestem. Dla mnie to norma, bo w moim otoczeniu każdy tak umie, ale tam to była nowość - opowiada.

Jako nowy mister Rafał dostał „wyprawkę” w postaci kilku walizek pełnych ciuchów i bilet na Filipiny. Po raz pierwszy w życiu wsiadł na pokład samolotu i przez Dubaj poleciał do Manili. Tam odbywał się finał konkursu Mister International. W Azji Rafał spędził ponad dwa tygodnie - pierwsze dni na wycieczkach po wyspach, poznawaniu ludzi i innych uczestników, kolejne - na przygotowaniach do wielkiego finału. W pewnym momencie serwisy plotkarskie zaczęły jednak alarmować, że młody Polak wycofuje się z konkursu.

- Dopadły mnie poważne dolegliwości żołądkowe - opowiada. - Zaczęło się od jedzenia, które tam jest bardzo tłuste. Zanim dochodziłem do siebie po jednym posiłku, już był kolejny, a ja do tej pory bardzo pilnowałem zbilansowanej diety. Dziś już wiem też, że dołożyłem sobie lodem, który serwowano do każdego napoju. Robiono go z wody z kranu, która tam jest zanieczyszczona. Pomagano mi lekami, ale bywało i tak, że wymiotowałem całymi dniami. Dzień przed finałem miałem ogromne bóle żołądka i ledwo odbyłem próbę generalną. Mimo to nie wyobrażałem sobie, żeby odpuścić!

Zwycięzcą finału został Mister Szwajcarii, młodemu rzeszowianinowi nie udało się dostać do TOP 15 uczestników, którzy stoczyli bezpośrednią walkę o tytuł. Rafał nie ma jednak poczucia porażki.

- Co przeżyłem, to moje, za sukces uważam już sam wyjazd. Nie wiem, czy kiedykolwiek miałbym szansę pojechać na Filipiny, a trochę mi się oczy otworzyły.

Przed wyjazdem spodziewał się, że leci do kraju zamożnych ludzi z bogatymi willami. A na miejscu zobaczył przede wszystkim ogromną biedę.

- Mimo to Filipińczycy są niezwykle pozytywni, a mnie traktowali jak... atrakcję turystyczną. Blondyn z niebieskimi oczami - taki „okaz” chyba trafia się tam rzadko, bo nie policzę selfie, które ze mną robiono. Miałem też grupkę fanów, którzy jeździli za nami po wyspie i krzyczeli: „Poland”. To naprawdę było poruszające.

Mister wybiera miss

Uporządkowany do tej pory dzień Rafała zamienił się w szaleńczą pogoń. Wywiady, sesje fotograficzne, obowiązkowe „bywanie” na bankietach, pokazach mody. Celebryckie życie, do którego młody rzeszowianin musi się dopiero przyzwyczaić, bo na razie sam przyznaje, że trafił do świata, którego kompletnie nie zna i często nie rozumie.

- Słyszałem, że podoba się fakt, że mówię, co myślę. To podobno umiejętność, którą w „showbizie” ma niewielu. Na pokazie Roberta Kupisza zaczęto wypytywać mnie o projektantów i modę. Nawet przez moment pomyślałem, że może powinienem improwizować, ale uznałem, że to nie ma sensu. Wprost powiedziałem, że nigdy się tym nie interesowałem, a ubieram się w sieciówkach.

Dwa oficjalne wyjścia Rafał zaliczył także w Krynicy Górskiej - tam był jurorem w konkursie Miss Supranational i przyglądał się finałowi Miss Polski. Stres był, bo pierwszy konkurs relacjonowano do 103 krajów. Pewnie dlatego trochę oberwało mu się od reżysera za niezbyt wprawną... koronację nowej miss.

- Ciągle się uczę. Na szczęście, mam świetnego menedżera, który wie, jak mną kierować. Pomaga mi też stylista i specjalista od PR. Najbardziej obawiam się, żeby to nowe życie mnie nie zmieniło. Przed tym ostrzegają mnie też nauczyciele i mama. Nie sztuką jest być kolejną szalejącą na imprezach gwiazdą. Ja mam na głowie maturę, prawo jazdy, no i akrobatykę, z którą wiążę swoją przyszłość. Sport niesamowicie zdyscyplinował mi życie, w tym momencie nie wyobrażam sobie, że mógłbym zaprzepaścić pracę w hali i siłowni na rzecz kilku imprez zakrapianych alkoholem.

Kierunek: Warszawa

W końcu Rafał znalazł czas, żeby wrócić do Rzeszowa. Było to niemal miesiąc po finale w Warszawie. I przekonał się, że wiele zmieniło się też w jego rodzinnym mieście.

- Mamuśkę ludzie zaczepiają w urzędach z pytaniem, czy jest moją rodziną - opowiada. - Podobnie obie siostry i brata. Dla nich to był szok, a ja dopiero wtedy zrozumiałem, że ten tytuł to nie jest tylko moja sprawa, ale odbija się także na rodzinie. Naszczęście, na razie tylko pozytywnie, choć trochę obawiam się internetowego hejtu.

Z hejtem, jak sam przyznaje, na razie radzi sobie średnio. Najpierw w ogóle nie chciał czytać artykułów i komentarzy w Internecie. Z drugiej strony, ma świadomość, że bycie na świeczniku oznacza ciągłe wystawianie się na opinie innych, i powoli zaczyna się do tego przyzwyczajać.

- Szybko się też przekonałem, jak wyssane z palca opowieści publikuje się czasem w gazetach plotkarskich. Niektórzy wypisują naprawdę cuda, a ludzie, niestety, w to wierzą - ubolewa.

W szkole znajomi Rafała wypytują przede wszystkim o kasę i profity, jakie ma z bycia misterem. No właśnie - jakie?

- Mister nie dostaje żadnej wypłaty, ale zarabia na sesjach, pokazach itp., więc po prostu trzeba pracować - tłumaczy. - Żeby jak najlepiej wykorzystać ten czas, w styczniu przeprowadzam się do Warszawy, gdzie przez rok będę miał mieszkanie. Tam też skończę liceum i zdam maturę, choć na studniówce będę bawił się w Rzeszowie. Z kim? No właśnie, szukam dziewczyny, która chciałaby ze mną pójść - śmieje się. - W planach mam też objazd po Polsce z pokazami akrobatycznymi. Tytuł jest ważny, ale sam w sobie znaczy niewiele. Na karierę trzeba sobie zapracować, a ja przecież jeszcze niczego nie osiągnąłem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na nowiny24.pl Nowiny 24